Irena Santor
Potrafię serce nieść
Janusz Kondratowicz
Niebo nagle spadło jak wiosenny deszcz
Mokry jeszcze asfalt, mokry płaszcz
Nawet mnie nie widzisz, biegniesz gdzieś
A ja oglądam się, choć na mnie chyba też już czas
Trochę żalu w rannej mgle
Wybacz mi - to zdarza się
Wstydzę się tych łez
To nie żaden gest, ty wiesz
Potrafię serce nieść
I z deszczem pójdę w deszcz
To wezmę, co mogę wziąć
Urodę tamtych dni
Dwa słowa, może trzy
A dotyk rąk w za krótką noc
Potrafię serce nieść
Ogrzeję dłonie gdzieś
Nie będzie mi chyba źle
Gdzieś przyjazny znajdę kąt
I własny swój brzeg
I własny ląd, ten ląd
O którym wiem
Tramwaj się zatrzymał
Dzwonią wnęki bram
Gdzieś ktoś zgubił serce tak jak klucz
Grają samochody miejski psalm
A ja oglądam się
Choć za mną siedem rzek i mórz
Te rozmowy w rannej mgle
To, co już skończyło się
Wstydzę się tych łez
To nie żaden gest, ty wiesz
Potrafię serce nieść
Janusz Kondratowicz
Niebo nagle spadło jak wiosenny deszcz
Mokry jeszcze asfalt, mokry płaszcz
Nawet mnie nie widzisz, biegniesz gdzieś
A ja oglądam się, choć na mnie chyba też już czas
Trochę żalu w rannej mgle
Wybacz mi - to zdarza się
Wstydzę się tych łez
To nie żaden gest, ty wiesz
Potrafię serce nieść
I z deszczem pójdę w deszcz
To wezmę, co mogę wziąć
Urodę tamtych dni
Dwa słowa, może trzy
A dotyk rąk w za krótką noc
Potrafię serce nieść
Ogrzeję dłonie gdzieś
Nie będzie mi chyba źle
Gdzieś przyjazny znajdę kąt
I własny swój brzeg
I własny ląd, ten ląd
O którym wiem
Tramwaj się zatrzymał
Dzwonią wnęki bram
Gdzieś ktoś zgubił serce tak jak klucz
Grają samochody miejski psalm
A ja oglądam się
Choć za mną siedem rzek i mórz
Te rozmowy w rannej mgle
To, co już skończyło się
Wstydzę się tych łez
To nie żaden gest, ty wiesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz