Charles Aznavour - La Bohème
Michał Bajor - Cyganeria
Jacques Plante - Wojciech Młynarski
W tamte lata Montmartre
To ku sławie był start,
Mienił się wśród błękitu,
Małych kafejek czar
Wciągał nas, a ich gwar
Nie milknął aż do świtu.
Jadło się byle co,
Potem stromo się szło
Na maleńką mansardę,
Gdzie zalegały strych
Rysunki głowy twej
I zarys bioder twych.
Cyganeria, La Boheme,
Młodości smak, nadziei smak,
Cyganeria, La Boheme,
Nie jęczał nikt, że forsy brak.
Gdy artystą się jest,
Czekasz na losu gest,
Poczekalnia jest długa.
Patrzyliśmy nie raz
W noc letnią pełną gwiazd,
Czy któraś do nas mruga.
I uśmiechał się świat,
Kiedy grosz komuś wpadł
Z łaski pana marszanda,
I każdy królem był,
Do świtu wino pił,
Z kumplami z biedy drwił.
Cyganeria, La Boheme,
To oczy twe, to usta twe,
Cyganeria, La Boheme,
To myśl, że anioł dotknie mnie…
Tobie sił było brak,
A ja, że wciąż nie tak,
Namaluję cię piękniej,
że uchwycę twój czar,
Nim się zbudzi Montmartre
I świt o szyby brzęknie.
Istnieć przestawał czas,
Wlewał się między nas
Czarnej kawy ocean,
Krzyczała w nas ta myśl,
Bezczelna – co tu kryć,
że tak kochamy żyć!
Cyganeria, La Boheme,
Dwadzieścia lat, szczęśliwy czas,
Cyganeria, La Boheme,
Geniusz tych czasów mieszkał w nas.
To już było, a dziś
Gdy mi zdarza się iść
Krok od tamtego bistra,
Inny szyld, inne drzwi
Przypominają mi,
że moja młodość prysła.
Siłą wspomnień mnie gna,
Ile tchu wbiegam na
Schody od mej mansardy,
Lecz z popękanych ścian
Czas dawno barwę starł
I bez za oknem zmarł…
Cyganeria, La Boheme,
Oddala się, w niepamięć mknie,
Cyganeria, La Boheme,
Choć trochę ją ocalić chcę…
Krystyna Janda
Jak to było?
Jeremi Przybora
Każdy przecież to zna
Lat dwadzieścia się ma
I właściwie to wszystko
No i ty i Montmartre
I pachnący bzem wiatr
Tak daleko, tak blisko
Nasza bieda, nasz strych
Ciepły blask oczu twych
Gdy pozuję ci naga
Głód nasz i zachwyt
Nad szczęściem, co nie wymaga
A daje cały świat
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam wtedy mogło być?
Do kafejki się szło
By pogwarzyć tam
O już tak bliskiej twej sławie
I nie zdarzył się nikt
Kto by wątpić w to zwykł
No powiedzmy - nikt prawie
A gdy zimą i ziąb
W ciepłą wiodłeś mnie głąb
Twej miłości pokoi
Przemieniać ciało w chleb
By ciałem głód nasz koić
Ktoś z nieba do nas szedł
Czasem śni mi się dziś
Że zbłąkana jak myśl
Wracam na tę mansardę
I kiedy pukam w drzwi
Ktoś przez nie mówi mi
Już nie pukaj, umarłem
Nie, nie pytam kto zacz
Gardło dławi mi płacz
I znów z raną otwartą
Boję się, boję snów
Nie znoszę już Montmartre’u
I wiosny i jej bzów!
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!
Jacek Bończyk
Jerzy Bielunas
Z młodych nie wie tu nikt
Jakie były te dni
Dawno już zapomniane
Tamten upojny czas
Gdy na Montmartrze bzy
Pachniały pod oknami
Nie liczyło się nic
Stare schody na strych
I pokoik ubogi
Tam nam płynęły dni
Ja malowałem
A modelką byłaś ty
La boheme, la boheme
To najszczęśliwszy w życiu czas
La boheme, la boheme
Choć chodził głodny każdy z nas
W kawiarenkach był ścisk
Tłum podobnych jak my
Snuł o sławie marzenia
Przeminie dzień lub dwa
A podbijemy świat
Świat wreszcie nas doceni
Gdy szef kuchni miał gest
Kupił obraz i jeść
Dał zziębniętym artystom
Dookoła pieca tłum
Skandował wiersze
Już nam nie dokuczał głód
La boheme, la boheme
To najpiękniejsza jesteś ty
La boheme, la boheme
A każdy z nas geniuszem był
Nie chodziło się spać
Całe noce do dnia
Malowałem pasjami
Szkicując twoją pierś
Łagodny bioder łuk
Pomiędzy sztalugami
A gdy wstawał już świt
Starczał nam kawy łyk
Potem w moich ramionach
Szeptałaś kocham cię
A gdy przychodził sen
Za oknem wstawał dzień
La boheme, la boheme
To znaczy mieć dwadzieścia lat
La boheme, la boheme
Byliśmy wolni tak jak wiatr
Czas ucieka i gna
Gdy poszedłem znów tam
Na to samo poddasze
Dziś wszystko już nie tak
Nie został nawet ślad
Naszych szczęśliwych czasów
Zmienił się stary dom
Inny jest każdy kąt
I ulice nieznane
Na wszystkim smutku cień
Sztalugi pokrył kurz
I bzy nie kwitną już
La boheme, la boheme
To nasza młodość, ten gniewny czas
La boheme, la boheme
Dni, co nie wrócą jeszcze raz
Obrazy: Pierre Auguste Renoir
Michał Bajor - Cyganeria
Jacques Plante - Wojciech Młynarski
W tamte lata Montmartre
To ku sławie był start,
Mienił się wśród błękitu,
Małych kafejek czar
Wciągał nas, a ich gwar
Nie milknął aż do świtu.
Jadło się byle co,
Potem stromo się szło
Na maleńką mansardę,
Gdzie zalegały strych
Rysunki głowy twej
I zarys bioder twych.
Cyganeria, La Boheme,
Młodości smak, nadziei smak,
Cyganeria, La Boheme,
Nie jęczał nikt, że forsy brak.
Gdy artystą się jest,
Czekasz na losu gest,
Poczekalnia jest długa.
Patrzyliśmy nie raz
W noc letnią pełną gwiazd,
Czy któraś do nas mruga.
I uśmiechał się świat,
Kiedy grosz komuś wpadł
Z łaski pana marszanda,
I każdy królem był,
Do świtu wino pił,
Z kumplami z biedy drwił.
Cyganeria, La Boheme,
To oczy twe, to usta twe,
Cyganeria, La Boheme,
To myśl, że anioł dotknie mnie…
Tobie sił było brak,
A ja, że wciąż nie tak,
Namaluję cię piękniej,
że uchwycę twój czar,
Nim się zbudzi Montmartre
I świt o szyby brzęknie.
Istnieć przestawał czas,
Wlewał się między nas
Czarnej kawy ocean,
Krzyczała w nas ta myśl,
Bezczelna – co tu kryć,
że tak kochamy żyć!
Cyganeria, La Boheme,
Dwadzieścia lat, szczęśliwy czas,
Cyganeria, La Boheme,
Geniusz tych czasów mieszkał w nas.
To już było, a dziś
Gdy mi zdarza się iść
Krok od tamtego bistra,
Inny szyld, inne drzwi
Przypominają mi,
że moja młodość prysła.
Siłą wspomnień mnie gna,
Ile tchu wbiegam na
Schody od mej mansardy,
Lecz z popękanych ścian
Czas dawno barwę starł
I bez za oknem zmarł…
Cyganeria, La Boheme,
Oddala się, w niepamięć mknie,
Cyganeria, La Boheme,
Choć trochę ją ocalić chcę…
Krystyna Janda
Jak to było?
Jeremi Przybora
Każdy przecież to zna
Lat dwadzieścia się ma
I właściwie to wszystko
No i ty i Montmartre
I pachnący bzem wiatr
Tak daleko, tak blisko
Nasza bieda, nasz strych
Ciepły blask oczu twych
Gdy pozuję ci naga
Głód nasz i zachwyt
Nad szczęściem, co nie wymaga
A daje cały świat
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam wtedy mogło być?
Do kafejki się szło
By pogwarzyć tam
O już tak bliskiej twej sławie
I nie zdarzył się nikt
Kto by wątpić w to zwykł
No powiedzmy - nikt prawie
A gdy zimą i ziąb
W ciepłą wiodłeś mnie głąb
Twej miłości pokoi
Przemieniać ciało w chleb
By ciałem głód nasz koić
Ktoś z nieba do nas szedł
Czasem śni mi się dziś
Że zbłąkana jak myśl
Wracam na tę mansardę
I kiedy pukam w drzwi
Ktoś przez nie mówi mi
Już nie pukaj, umarłem
Nie, nie pytam kto zacz
Gardło dławi mi płacz
I znów z raną otwartą
Boję się, boję snów
Nie znoszę już Montmartre’u
I wiosny i jej bzów!
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!
Jacek Bończyk
Jerzy Bielunas
Z młodych nie wie tu nikt
Jakie były te dni
Dawno już zapomniane
Tamten upojny czas
Gdy na Montmartrze bzy
Pachniały pod oknami
Nie liczyło się nic
Stare schody na strych
I pokoik ubogi
Tam nam płynęły dni
Ja malowałem
A modelką byłaś ty
La boheme, la boheme
To najszczęśliwszy w życiu czas
La boheme, la boheme
Choć chodził głodny każdy z nas
W kawiarenkach był ścisk
Tłum podobnych jak my
Snuł o sławie marzenia
Przeminie dzień lub dwa
A podbijemy świat
Świat wreszcie nas doceni
Gdy szef kuchni miał gest
Kupił obraz i jeść
Dał zziębniętym artystom
Dookoła pieca tłum
Skandował wiersze
Już nam nie dokuczał głód
La boheme, la boheme
To najpiękniejsza jesteś ty
La boheme, la boheme
A każdy z nas geniuszem był
Nie chodziło się spać
Całe noce do dnia
Malowałem pasjami
Szkicując twoją pierś
Łagodny bioder łuk
Pomiędzy sztalugami
A gdy wstawał już świt
Starczał nam kawy łyk
Potem w moich ramionach
Szeptałaś kocham cię
A gdy przychodził sen
Za oknem wstawał dzień
La boheme, la boheme
To znaczy mieć dwadzieścia lat
La boheme, la boheme
Byliśmy wolni tak jak wiatr
Czas ucieka i gna
Gdy poszedłem znów tam
Na to samo poddasze
Dziś wszystko już nie tak
Nie został nawet ślad
Naszych szczęśliwych czasów
Zmienił się stary dom
Inny jest każdy kąt
I ulice nieznane
Na wszystkim smutku cień
Sztalugi pokrył kurz
I bzy nie kwitną już
La boheme, la boheme
To nasza młodość, ten gniewny czas
La boheme, la boheme
Dni, co nie wrócą jeszcze raz
Obrazy: Pierre Auguste Renoir
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz