Zaśpiewać jej chciałem, zniknęła mi z oczu
Przez chwilę świeciła nad lasem, a potemZostały mi w oczach monety dwie złote
Monety ukryłem w szczelinie pod dębem
Gdy kiedyś powróci, gdzie indziej już będę
Gdzie indziej już będę i duszą i ciałem
Ujrzałem kometę, zaśpiewać jej chciałem
O lesie, o trawie, o wodzie
O śmierci, co po każdego przychodzi
O zdradzie, miłości, o świecie
O wszystkich ludziach, co żyli tu na tej planecie.
Jak nocne pociągi po niebie mkną gwiazdy
Pan Kepler ustalił ich rozkład jazdy
Odnalazł wpatrzony w gwiaździste przestrzenie
blask tej tajemnicy, co nam jest jak brzemię
Cień wiecznie tajemnej reguły w przyrodzie
Że tylko z człowieka się człowiek narodzi
Pniem drzewa z gałęzią wciąż łączy się korzeń
Krew naszych nadziei wędruje przestworzem
Ujrzałem kometę na niebie szerokim
Jak relief artysty z minionej epoki
Sięgnąłem, by chwycić, zatrzymać przy sobie
I naraz poczułem, jak mały jest człowiek
Jak posąg Dawida wykuty w marmurze
Wciąż stałem, szukając Komety tam w górze
Daremnie czekałem, gdy ona powróci
Mnie już tu nie będzie,kto inny zanuci
O lesie, o trawie, o wodzie
O śmierci, co po każdego przychodzi
O miłości, zdradzie, o świecie
Piosenka będzie o nas i Komecie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz