Marian Opania - W knajpie
Jerzy Andrzej Masłowski
W knajpie jest coraz gwarniej
Klezmer przygrywa marnie
Barman ambicję ma
Bym nie zobaczył dna
Siedzisz obok przy barze
Znów cię ktoś wyrwał z marzeń
Spławiasz go, śmiejesz się
I patrzysz w oczy me
Nie podejdę do ciebie
Nie chcę być w siódmym niebie
Nie mam serca, ni głowy
Na ten taniec godowy
Choć wyglądasz cudownie
Nawet największym ogniem
Nawet żarem żywiołów
Nie rozpalisz popiołu
Z końca sali ciągle się na ciebie patrzy
Jeszcze jeden twój wielbiciel
Jeśli zechcesz da ci miłość, dom z ogródkiem
A ja - przegrane życie
Puśćmy fantazji wodze
Że od jutra we dwoje
Będą pachnące bzy
I słodko-mdlący kicz
Później zacznie się farsa
Dzień po dniu jakieś kłamstwa
Głupi żal, suche łzy
I wielkie czarne nic
Nie rozbawię cię żartem
Nie zabiorę na parkiet
Nawet się nie uśmiechnę
Nie chcę piekła w mym piekle
Choć wyglądasz cudownie...
Wiem, że wiosna, że na drzewach kwitną pąki
Jeden od drugiego bielszy
Ty przeczuwasz w nich maleńkie ziarnko życia
A ja - zalążek śmierci
Obrazy:
M & I Garmash, Victor Bauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz