Lesław Pawluk
Panicz i dziewczyna
Antoni Odyniec, Adam Mickiewicz
I.
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami z rana
Przybyłem na łowy.
I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż mi, proszę, drogę,
Piękna pastereczko.
Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?
Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.
Na polu wnet drzewo,
Koło drzewa brzozki.
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.
W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko«.
Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.
Siadł, ostrogą spina:
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Ja nie wiem dlaczego.
II.
W gaiku zielonym...
I woła zdaleka:
Pokaż inną drogę!
Za wioską jest rzeka;
Przejechać nie mogę!
Ni mostu żadnego,
Ni brodu wytropić,
Chciałażbyś młodego
Chłopczyka utopić?
To jedź pan drożyną,
Na prawo kurhanu«.
Bóg zapłać, dziewczyno!
Dziękuję waćpanu!
W las poszła drożyna,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Oj! wiem ja dlaczego.
III.
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I zawoła znowu:
Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu,
Jakaż twoja droga!
Nie jeździł w te szlaki
Nikt z dawnego czasu,
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu!
Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał;
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.
Zsiędę i z konika
Pragnienie ugaszę;
Okiełznam konika
I puszczę na paszę«.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
Ten milczy, ta wzdycha,
Po niedługiej chwili,
Ten głośno, ta z cicha
Coś z sobą mówili.
Lecz że wietrzyk dmuchał
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.
Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał:
Że więcej dziewczyny
O drogę nie pytał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz