Jerzy Zaruba |
Gdy widzę te wszystkie
Małżeńskie radości:
Rozwody, dramaty,
Histerie, zazdrości,
Sam z siebie wychodzę,
Ustawiam się w szpaler,
I hołd sobie składam,
Że stary kawaler.
Bo jak się popadło
Już raz w takie stadło,
To potem za późno,
To potem przepadło,
Ty sam tego chciałeś,
Grzegorzu Dyndało!
A ja się nie dałem
I mnie się udało.
Nie powiem, zdarzało się
Trafić na babkę,
Bym wpadł w tę pułapkę.
I nawet, nie powiem,
Bywało przyjemnie...
Lecz ja zawsze w porę:
„Dziękuję, beze mnie!"
Za dobrze znam różne
Małżeńskie historie
I mam, szczerze mówiąc,
Po prostu cykorię.
Więc inni faceci
Wsiąkali jak dzieci,
A ja się nie dałem...
I jakoś mi leci.
Czy późno, czy wcale
Nie wrócę do domu,
Nie muszę się z tego
Tłumaczyć nikomu.
Czy gdzieś kartograjstwo,
Czy gdzieś popijocha,
Mnie nikt nie zabrania
Z tej racji, że kocha.
Gdy chcę, na czczo palę,
Raz sprzątnę, raz wcale.
Z brudnymi butami
Na łóżko się walę.
Mąż każdy by za to
Usłyszał dopiero!
A ja się nie dałem,
A ja - śmierć frajerom.
I chodzę swobodny,
I tylko się patrzę,
Jak z trybun na meczu,
Jak z krzeseł w teatrze,
I bawię się patrząc,
Jak męczą się z sobą
Osoba najdroższa
Z najmilszą osobą...
Lecz kiedy tak patrzę,
Coś czasem mnie kolnie:
Że jeśli tak wszyscy,
I to dobrowolnie,
Widocznie im jednak
Opłaca się jakoś?
A ja się nie dałem...
Frajerski łeb, psiakość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz