Jerzy Jurandot- Nerwy bez przerwy
Taki jestem. Straszny nerwus.
Byle głupstwo i już — serwus:
Już przybladłem, już się pocę,
Już mi w środku coś dygoce.
Szef się skrzywił. Dla centrali
Życiorysu zażądali.
Nie ukłonił mi się stróż.
Ja trzy dni jak w febrze już...
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Nie mam nocy ni dnia.
Wszystko w środku Jak w kołowrotku!
Kłębek z nerwami. Ja.
Byle plotka, byle brednia,
Byle durna przepowiednia,
Choć nie biorę pod uwagę,
A już tracę równowagę.
Powiedzieli: koniec świata —
Już mi w środku wszystko lata,
Już na ucho tu i tam
Kilka dat puściłem sam.
Nerwy. Nerwy,
Nerwy bez przerwy.
Muszę. No, coś mnie pcha!
Świat, rzecz prosta,
Jak był, tak został.
Kto się wykończył? Ja.
Zbrakło mydła. Mam w kredensie.
Ale już mnie w środku trzęsie.
Już po całym mieście lecę,
Łapię pumeks, wosk i świece.
Żona patrzy, pyta: — Co to?
Na co ci to, ty idioto? —
Rzeczywiście... Można rzec:
Jak się myć z pomocą świec?
Nie wiem. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Koniec. Nie mogę już.
Głupstwo mydło,
Życie mi zbrzydło!
Nerwy, choroba. Cóż.
Wszędzie nerwy. Weźmy pracę.
W pracy także nerwy tracę.
Plan. W porządku. Każdy winien
Wykonywać plan w terminie.
Pół miesiąca małe nerwy,
Bo mam jeszcze pół rezerwy,
Za to potem drugie pół
W gwałcie, w nerwach, jak ten wół!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Zdążę? Nie zdążę? No!
Znów wypocę
Sześćdziesiąt procent.
Nerwy dobiły. O!
Żona jest w tym samym biurze.
Ma zdolności. Nawet duże.
Może innych kobiet wzorem
Też zostanie dyrektorem?
Owszem, równouprawnienie,
Wiem, rozumiem, bardzo cenię,
Ale żona jako szef?
Nie śpię już trzy dni, psiakrew!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Siły po prostu brak
Żona? Własna?
Cholera jasna!
Nerwy mnie zjedzą. Fakt.
Krytyka jest dziś podstawą.
Wiem. Pochwalam. Słusznie. Brawo.
Każdy, prawda, jej podlega,
Ja tak samo jak kolega.
Tylko że jak ktoś coś o mnie,
Już się miotam nieprzytomnie,
Już zaprzeczam z wszystkich sił,
Już bym kopał, już bym bił!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Taka natura już.
Od krytyki Staję się dziki!
Nerwy, choroba. Cóż.
Taki jestem. Straszny nerwus.
Byle głupstwo i już — serwus:
Już przybladłem, już się pocę,
Już mi w środku coś dygoce.
Szef się skrzywił. Dla centrali
Życiorysu zażądali.
Nie ukłonił mi się stróż.
Ja trzy dni jak w febrze już...
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Nie mam nocy ni dnia.
Wszystko w środku Jak w kołowrotku!
Kłębek z nerwami. Ja.
Byle plotka, byle brednia,
Byle durna przepowiednia,
Choć nie biorę pod uwagę,
A już tracę równowagę.
Powiedzieli: koniec świata —
Już mi w środku wszystko lata,
Już na ucho tu i tam
Kilka dat puściłem sam.
Nerwy. Nerwy,
Nerwy bez przerwy.
Muszę. No, coś mnie pcha!
Świat, rzecz prosta,
Jak był, tak został.
Kto się wykończył? Ja.
Zbrakło mydła. Mam w kredensie.
Ale już mnie w środku trzęsie.
Już po całym mieście lecę,
Łapię pumeks, wosk i świece.
Żona patrzy, pyta: — Co to?
Na co ci to, ty idioto? —
Rzeczywiście... Można rzec:
Jak się myć z pomocą świec?
Nie wiem. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Koniec. Nie mogę już.
Głupstwo mydło,
Życie mi zbrzydło!
Nerwy, choroba. Cóż.
Wszędzie nerwy. Weźmy pracę.
W pracy także nerwy tracę.
Plan. W porządku. Każdy winien
Wykonywać plan w terminie.
Pół miesiąca małe nerwy,
Bo mam jeszcze pół rezerwy,
Za to potem drugie pół
W gwałcie, w nerwach, jak ten wół!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Zdążę? Nie zdążę? No!
Znów wypocę
Sześćdziesiąt procent.
Nerwy dobiły. O!
Żona jest w tym samym biurze.
Ma zdolności. Nawet duże.
Może innych kobiet wzorem
Też zostanie dyrektorem?
Owszem, równouprawnienie,
Wiem, rozumiem, bardzo cenię,
Ale żona jako szef?
Nie śpię już trzy dni, psiakrew!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Siły po prostu brak
Żona? Własna?
Cholera jasna!
Nerwy mnie zjedzą. Fakt.
Krytyka jest dziś podstawą.
Wiem. Pochwalam. Słusznie. Brawo.
Każdy, prawda, jej podlega,
Ja tak samo jak kolega.
Tylko że jak ktoś coś o mnie,
Już się miotam nieprzytomnie,
Już zaprzeczam z wszystkich sił,
Już bym kopał, już bym bił!
Nerwy. Nerwy.
Nerwy bez przerwy.
Taka natura już.
Od krytyki Staję się dziki!
Nerwy, choroba. Cóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz