Pod Budą
Prośba o buty siedmiomilowe
Andrzej Sikorowski
Przepraszam świecie, przepraszam
Wiem, że zawracam ci głowę
Lecz prośbę pokorną składam
O buty siedmiomilowe
Dla ciebie przecież to fraszka
A dla mnie gratka nie lada
Przebiec się w takich kamaszkach
Pod oknem mego sąsiada
Zawinąć młynka na dachu
Zamętu w mieście narobić
Dziewczynom napędzić strachu
I zwiać każdemu stróżowi
Kotu popędzić kota
Tam wygrać wielkie zawody
I robić wszystko w podskokach
I jeszcze zbierać nagrody
I jeszcze jedno jest ważne
Gdy mi już bardzo dopieczesz
Gdy się naprawdę obrażę
Od ciebie uciec chcę świecie.
Jan Brzechwa - Siedmiomilowe buty
Prośba o buty siedmiomilowe
Andrzej Sikorowski
Przepraszam świecie, przepraszam
Wiem, że zawracam ci głowę
Lecz prośbę pokorną składam
O buty siedmiomilowe
Dla ciebie przecież to fraszka
A dla mnie gratka nie lada
Przebiec się w takich kamaszkach
Pod oknem mego sąsiada
Zawinąć młynka na dachu
Zamętu w mieście narobić
Dziewczynom napędzić strachu
I zwiać każdemu stróżowi
Kotu popędzić kota
Tam wygrać wielkie zawody
I robić wszystko w podskokach
I jeszcze zbierać nagrody
I jeszcze jedno jest ważne
Gdy mi już bardzo dopieczesz
Gdy się naprawdę obrażę
Od ciebie uciec chcę świecie.
Jan Brzechwa - Siedmiomilowe buty
Pojechał Michał pod Częstochowę,
Tam kupił buty siedmiomilowe.
Co stąpnie nogą - siedem mil trzaśnie,
Bo Michał takie buty miał właśnie.
Szedł pełen dumy, szedł pełen buty,
W siedmiomilowe buty obuty.
W piętnaście minut był już w Warszawie:
"Tutaj - powiada - dłużej zabawię!"
Żona spojrzała i zapłakała:
"Już nie dopędzę mego Michała."
Dzieci go ciągle tramwajem gonią,
A on już w Kutnie, a on już w Błoniu.
Wybrał się Michał z żoną do kina,
Lecz zawędrował do Radzymina.
Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście,
Adres - wiadomo - Złota 30.
Poszedł piechotą, bo było blisko,
Trafił na Złotą, ale w Grodzisku.
Raz się umówił z teściem na rynku,
Zanim się spostrzegł - był w Ciechocinku.
Pobiegł z powrotem, myśląc, że zdąży,
I wnet się znalazł na rynku... w Łomży.
Chciał do Warszawy powrócić wreszcie.
Ale co chwila był w innym mieście:
W Kielcach, w Kaliszu, w Płocku, w Szczecinie
I w Skierniewicach, i w Koszalinie.
Nie mógł utrafić! Więc pod Opocznem
Jęknął żałośnie: "Tutaj odpocznę!"
Usiadł i spojrzał ogromnie struty
Na swoje siedmiomilowe buty,
Zdjął je ze złością, do wody wrzucił
I na bosaka do domu wrócił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz