Andrzej Sikorowski
A kiedy mi się znudzi
Uniosę się wysoko
Popatrzę w dół na ludzi
Rozparty na obłoku
Rozejrzę się po świecie
Co cztery strony ma
I kopę lat na grzbiecie
I oceany dwa
Istnienia sens odgadnę
I sprawdzę wreszcie sam
Kto winien jest naprawdę
Czy święty czy też drań
Wyjaśnię wszystkie tajemnice
I będę drwił z uczonych głów
Wszystko wymierzę wszystko zliczę
I drogi zbadam mlecznych dróg
Wieczorem miasto pooglądam
Po którym zszedłem ulic szmat
I zajrzę do twojego okna
Czy kogoś już przy sobie masz
A potem nagle wrócę
Jak gdyby nigdy nic
Niebiańskie szaty zrzucę
I wejdę w szary świt
I pewnie będą pytać
Czy dobrze mi czy źle
I co tam w górze słychać
I wtedy powiem że…
…Kiedy mi się znudzi...
A kiedy mi się znudzi
Uniosę się wysoko
Popatrzę w dół na ludzi
Rozparty na obłoku
Rozejrzę się po świecie
Co cztery strony ma
I kopę lat na grzbiecie
I oceany dwa
Istnienia sens odgadnę
I sprawdzę wreszcie sam
Kto winien jest naprawdę
Czy święty czy też drań
Wyjaśnię wszystkie tajemnice
I będę drwił z uczonych głów
Wszystko wymierzę wszystko zliczę
I drogi zbadam mlecznych dróg
Wieczorem miasto pooglądam
Po którym zszedłem ulic szmat
I zajrzę do twojego okna
Czy kogoś już przy sobie masz
A potem nagle wrócę
Jak gdyby nigdy nic
Niebiańskie szaty zrzucę
I wejdę w szary świt
I pewnie będą pytać
Czy dobrze mi czy źle
I co tam w górze słychać
I wtedy powiem że…
…Kiedy mi się znudzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz