Agnieszka Osiecka - Goniony
Kremplina, melina,
„Orbis", praca, co dziś bardziej się opłaca,
dolarek, towarek, bruderszaft,
a na deser — „apfelsaft"!
...to wszystko, rzecz oczywista,
nie dotyczy towarzystwa.
Towarzystwo do NRD nie jeździ.
Towarzystwo hoduje psy.
Cichutko nuci „cześć pieśni".
Śpi... śni...
W towarzystwie to się nosi żałobę.
Dyskretnie. Tak pół na pół.
Nie każdy musi widzieć wdowę.
Ważne, żeby ją czuł.
Są wdowy po aktorach,
po szefach, po dygnitarzach,
po orłach i po małych pliszkach.
Jest wdowa-weteranka
i wdowa-towarzyszka.
Jest taka, co raz do roku modna —
na Zaduszki,
i taka, co co dzień daje program...
Bywa, że ją byle student uśpi,
a bywa, że studenta pogna.
I ja niewielką noszę jesień —
po warszawskim STS-ie.
Cóż to był za teatrzyk!...
Ubogi, jak się patrzy,
gustował w gołej pasji,
lecz nie miał dość fantazji,
by w porę wpaść pod pociąg.
Teraz jest smutną ciocią,
co winna paru siwych głów.
Ale dość słów.
Na oczach nam przeciętniał,
ponurzał i pokrętniał,
niech teraz bawi starszych gości
na scenie „Rozmaitości".
...a najsmutniejsi są wdowcy.
Rzecz jasna — po epokach.
Lepiej by zejść na manowce,
niż trwać — jak lokaj.
Przez inny wszak spójrzmy pryzmat:
Gdy w parlamencie jedna izba,
gdzież odepchnięty łzy wyleje?
Tę jedną tylko ma nadzieję,
że go w kawiarni przyjmą do kaw.
Początki będzie miał trudne,
niczym wyrobnik w dokach,
lecz z czasem to on się przyjmie.
I zrozumieją. Jak wy — mnie.
Cóż robić, bracia. Kraj niewielki.
Aleja Zasłużonych — jedna.
Nakłada więc żałobnik szelki,
wywleka starą miłość ze dna
i twarz mu szlachetnieje...
Czasem, przy ludziach nawet — załka...
Na palcu kamień czerwienieje:
Bywa, że w herbie — jedna pałka.
Oprócz spacerów — tylko domki letnie
na taki nadają się płacz.
Od razu widać — kto zacz.
Ot, modny niegdyś dygnitarz
w Modlinie kupił daczę.
Tam płacze.
Udała mu się rzodkiewka.
Cudna jak w NRF-ie.
Nie, on nie sprzeda jej w sklepie.
Zakropi, małżonce wbrew.
Lektury, jak dawniej, liźnie,
pocieszy się — po socjalizmie.
Ja —
ludzki ból szanuję.
To ładnie, że tak się u nas o cmentarze dba —
chapeau bas!
Przed wejściem czyszczę nogi.
Tylko że brak mi, co noc i za dnia —
paru mogił.
Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"
Il. Julian Bohdanowicz
Kremplina, melina,
„Orbis", praca, co dziś bardziej się opłaca,
dolarek, towarek, bruderszaft,
a na deser — „apfelsaft"!
...to wszystko, rzecz oczywista,
nie dotyczy towarzystwa.
Towarzystwo do NRD nie jeździ.
Towarzystwo hoduje psy.
Cichutko nuci „cześć pieśni".
Śpi... śni...
W towarzystwie to się nosi żałobę.
Dyskretnie. Tak pół na pół.
Nie każdy musi widzieć wdowę.
Ważne, żeby ją czuł.
Są wdowy po aktorach,
po szefach, po dygnitarzach,
po orłach i po małych pliszkach.
Jest wdowa-weteranka
i wdowa-towarzyszka.
Jest taka, co raz do roku modna —
na Zaduszki,
i taka, co co dzień daje program...
Bywa, że ją byle student uśpi,
a bywa, że studenta pogna.
I ja niewielką noszę jesień —
po warszawskim STS-ie.
Cóż to był za teatrzyk!...
Ubogi, jak się patrzy,
gustował w gołej pasji,
lecz nie miał dość fantazji,
by w porę wpaść pod pociąg.
Teraz jest smutną ciocią,
co winna paru siwych głów.
Ale dość słów.
Na oczach nam przeciętniał,
ponurzał i pokrętniał,
niech teraz bawi starszych gości
na scenie „Rozmaitości".
...a najsmutniejsi są wdowcy.
Rzecz jasna — po epokach.
Lepiej by zejść na manowce,
niż trwać — jak lokaj.
Przez inny wszak spójrzmy pryzmat:
Gdy w parlamencie jedna izba,
gdzież odepchnięty łzy wyleje?
Tę jedną tylko ma nadzieję,
że go w kawiarni przyjmą do kaw.
Początki będzie miał trudne,
niczym wyrobnik w dokach,
lecz z czasem to on się przyjmie.
I zrozumieją. Jak wy — mnie.
Cóż robić, bracia. Kraj niewielki.
Aleja Zasłużonych — jedna.
Nakłada więc żałobnik szelki,
wywleka starą miłość ze dna
i twarz mu szlachetnieje...
Czasem, przy ludziach nawet — załka...
Na palcu kamień czerwienieje:
Bywa, że w herbie — jedna pałka.
Oprócz spacerów — tylko domki letnie
na taki nadają się płacz.
Od razu widać — kto zacz.
Ot, modny niegdyś dygnitarz
w Modlinie kupił daczę.
Tam płacze.
Udała mu się rzodkiewka.
Cudna jak w NRF-ie.
Nie, on nie sprzeda jej w sklepie.
Zakropi, małżonce wbrew.
Lektury, jak dawniej, liźnie,
pocieszy się — po socjalizmie.
Ja —
ludzki ból szanuję.
To ładnie, że tak się u nas o cmentarze dba —
chapeau bas!
Przed wejściem czyszczę nogi.
Tylko że brak mi, co noc i za dnia —
paru mogił.
Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"
Il. Julian Bohdanowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz