Przyjdzie walec i wyrówna

Wojciech Młynarski
Przyjdzie walec i wyrówna


By rzecz ująć z detalami
Temat tak zakończyć mogę
Budowaliśmy z kumplami
Coś płaskiego, jakby drogę
A że praca była ostra
I częściowo za darmochę
Droga wyszła całkiem prosta
Tylko wyboista trochę

Lecz świeciła nam myśl główna
Którą tak bym ujął tu
Przyjdzie walec i wyrówna
Przyjdzie walec i wyró...
Przyjdzie walec i wyró...

Więc choć się z początku
Sporo orłów na niej wywijało
Niemniej, rzecz ogólnie biorąc
Iść się po tej drodze dało
Sprawa była oczywista
Siwy mróz czy lipiec duszny
Nic, że droga wyboista
Ważne, że kierunek słuszny

Niezależnie zaś myśl główna
Wciąż nam dodawała tchu
Przyjdzie walec i wyrówna…

Aż ktoś dostrzegł, że wertepy
Szlak nasz znaczą jako żywo
Nie z nadmiernej, panie, krzepy
Nie z romantycznego zrywu
Tylko nacią od pietruszki
Wisi ludziom ta robota
Tylko każdy własnej dróżki
Szuka cichcem po wykrotach

Ale jak on krzyczy, jak on krzyczy
Jak on krzyczy, że rzecz główna
Dalej, szybciej, naprzód, lu
Przyjdzie walec i wyrówna…

A kto sobie koleinę
Już wydeptał, bierze szmalec
I odwala partaninę
Powołując się na walec
Apel przeto gromkim basem
Wnoszę ludziom ku przestrodze
Przypomnijmy sobie czasem
Jak trza iść po równej drodze

Przyda się ta sztuka trudna
Gdy naprawdę w którymś dniu
Przyjdzie walec i wyrówna…

Wyście zasię me wezwanie
Panie i panowie mili
Śmiejąc się z politowaniem
Mimo uszu znów puścili
Wiedzcie, że ja też broń Boże
Tu nie będę zębem zgrzytał
Gdy się komuś nagle może
Nie spodobać moja płyta

No to co, że forma brudna
I że błędy tam i tu
Przyjdzie walec i wyrówna…

1971

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz