Leszek Długosz
Przyjaciołom w podzięce
Za szklankę herbaty na pustyni
Za kubeł zimnej wody
Gdy zasłuży głowa, to oczywiste
W ogóle o czym mowa?
Ale najbardziej
Czego się pewnie nie domyślają
Że z ich powodu
Że to przez wzgląd na nich: nie
Jednak nie
Nie powinienem
Nie mogę
Hamulec i kaganiec.
Że zła nie przysparzam więcej
Niż mógłbym. Wyznajmy szczerze
Niż miałbym (mam) na to ochotę.
Że powściągliwość przez nich ćwiczę.
Nie wiem, czy bardziej powstrzymuje mnie
Ludzkość, Prawo, Przykazanie z Góry
Czy: co ja powiem?
Jak ja im jutro spojrzę w oczy?
Świat aniby odgadł, jak dla ich starań
Pręgierz bywał mi oszczędzany.
Milczenie ich — lecz jak wymowne
Jak ostrzegało mnie
Przede mną samym.
Błogosławcie, konfesjonały
Sprzymierzeńcom owym.
Aniby wam do uszu przyszło
Ile mniej (dzięki komu)
Słuchałyście zawstydzających wyznań.
Przyjaciołom — wdzięczność
Za wszystkie pożytki, jakie mam
Z ich istnienia
Jawne
I których się pewnie nigdy nie domyślą.
Ach, za te zwłaszcza — może nawet
O wiele bardziej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz