Halina Frąckowiak
Nie zobaczysz matko syna
Ernest Bryll
Nie zobaczysz, matko, syna
Choćbyś oczy wypatrzyła
Choćbyś co dzień rannym świtem
Na skraj drogi wychodziła
Jego ręce zatrzymane
Nie będą już nic robiły
Jego usta przysypane
Nie będą już nic mówiły
Nie zobaczysz, siostro, brata
Choćbyś oczy wypłakała
Choćbyś poszła na kraj świata
I szukała, i wołała
Już pożegnał łyżki, miski
Te najlepsze towarzyszki
Żołnierskiej niedoli
Choćbyś oczy wypatrzyła
Nie zobaczysz, matko, syna
Już go nic nie boli
Choćbyś oczy wypatrzyła
I wołała
Nie zobaczysz, matko, syna
Nie zobaczysz, siostro, brata
Zagrajcie nam dzisiaj wszystkie srebrne dzwony
Nie zobaczysz matko syna
Ernest Bryll
Nie zobaczysz, matko, syna
Choćbyś oczy wypatrzyła
Choćbyś co dzień rannym świtem
Na skraj drogi wychodziła
Jego ręce zatrzymane
Nie będą już nic robiły
Jego usta przysypane
Nie będą już nic mówiły
Nie zobaczysz, siostro, brata
Choćbyś oczy wypłakała
Choćbyś poszła na kraj świata
I szukała, i wołała
Już pożegnał łyżki, miski
Te najlepsze towarzyszki
Żołnierskiej niedoli
Choćbyś oczy wypatrzyła
Nie zobaczysz, matko, syna
Już go nic nie boli
Choćbyś oczy wypatrzyła
I wołała
Nie zobaczysz, matko, syna
Nie zobaczysz, siostro, brata
Zagrajcie nam dzisiaj wszystkie srebrne dzwony
Halina Frąckowiak
OdpowiedzUsuń