Stary malarz
Tadeusz Śliwiak
W starym, wielkim domu na Brackiej
Gdzieś pod samym strychem wysoko
Mieszka pewien malarz niemłody
Malarz wiatrów złych i obłoków
Patrzą oczy kobiet z portretów
Milczą usta kobiet na płótnach
Stary malarz szczygła ma w klatce
Bo samotność gorzka i trudna
Malowałem Marię - umarła
Annę gdzieś w obozie otruli
Malowałem kwiaty, lecz zwiędły
Teraz chmury maluję i wiatr
Chcę malować Kraków - nie mogę
Nazbyt kocham piękno tych ulic
Mógłbym je utracić na zawsze
Tak niewiele zostało mi lat
Lecz gdy umrę, pozwólcie mi chociaż
Maszkaronem z Sukiennic być
Przyjmę nawet najbrzydszą twarz diabła
Mogą wrony i kawki z niej drwić
Tylko pozwólcie na Kraków patrzeć mi
Stary malarz mieszka na strychu
Kot tu czasem zajrzy lub chmura
Za sąsiedztwo ma trzy kominy
I mokre koszule na sznurach
Nad dachami senne zegary
Dzwonią późną godzinę spoczynku
A uliczki wąskie i ciemne
Piją żółte światło na Rynku
Tadeusz Śliwiak
W starym, wielkim domu na Brackiej
Gdzieś pod samym strychem wysoko
Mieszka pewien malarz niemłody
Malarz wiatrów złych i obłoków
Patrzą oczy kobiet z portretów
Milczą usta kobiet na płótnach
Stary malarz szczygła ma w klatce
Bo samotność gorzka i trudna
Malowałem Marię - umarła
Annę gdzieś w obozie otruli
Malowałem kwiaty, lecz zwiędły
Teraz chmury maluję i wiatr
Chcę malować Kraków - nie mogę
Nazbyt kocham piękno tych ulic
Mógłbym je utracić na zawsze
Tak niewiele zostało mi lat
Lecz gdy umrę, pozwólcie mi chociaż
Maszkaronem z Sukiennic być
Przyjmę nawet najbrzydszą twarz diabła
Mogą wrony i kawki z niej drwić
Tylko pozwólcie na Kraków patrzeć mi
Stary malarz mieszka na strychu
Kot tu czasem zajrzy lub chmura
Za sąsiedztwo ma trzy kominy
I mokre koszule na sznurach
Nad dachami senne zegary
Dzwonią późną godzinę spoczynku
A uliczki wąskie i ciemne
Piją żółte światło na Rynku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz