Mój poeto kochany - Emil Zegadłowicz

Tadeusz Woźniak
Jolanta Majchrzak
Mój poeto kochany

Emil Zegadłowicz

Z tak strasznym niepokojem wpatrują się oczy
Uszy dna słów sięgają, tajemnicy brzmienia
Lęk nagły, grom czy burza - to kamyk się toczy
Spod nóg naszych, to cień twój zląkł się mego cienia

Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:
Kto całował twe piersi jak ja po kryjomu?
Czy jest pośród pieszczot choć jedna pieszczota
Której prócz mnie nie dałaś nigdy nikomu?
(cytat z Leśmiana)

Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską
Mój poeto kochany, czytam twoje słowa
I cierpię jasnowidztwem twym i twoją klęską
Próżne twoje pytania i krwi twojej mowa
Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską

Najmilsza, lęk ten został i w każdej rozłące
Uderza w gong północy i budzi, i straszy
Łzy tylko twoje czyste, lśniące i gorące
Zamazują kontury wielkiej trwogi naszej

Raczej to wszystko pokryj jakąś dumą męską

Czy też innym frazesem, to już wszystko jedno
Bo i tak żywych myśli trzyma się to luźno
Struchlałą mamy żądzę i taką bezwiedną
Przychodzimy zbyt ufni

Więc żyjemy trwogą, więc żyjemy trwogą
By słońce nie runęło w otchłań nieodgadłą
By jak ów kamyk mały, potrącony nogą
W wieczną przepaść, w mrok wieczny nagle nie zapadło

Obraz: Max Gasparini

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz