Jaromír Nohavica - Darmoděj
Stanisław Sojka - Darmodziej
Antoni Muracki
Słyszałem jego krok
Wzdłuż mojej kamienicy
Utkwiłem chciwy wzrok
Gdy kroczył po ulicy
Chorałem flet mu brzmiał
donośnie - niczym dzwon
I był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy zrozumiałem nagle
Że to on
Na boso zbiegłem w dół
Wyszedłem mu naprzeciw
W podwórzu głodny szczur
Buszował w stercie śmieci
Przy bokach ciepłych żon
Gdzie chuć z miłością śpi
Wtuleni w kołdry schron
Rodzinny grali film
A ja tak chciałem znać odpowiedź
Dokąd iść
Po bruku gnałem w dół
Żeby mu zabiec drogę
Miał płaszcz z wężowych skór
I wokół wiało chłodem
Obrócił ku mnie twarz
Swe oczy pełne wron
A blizny dawny blask
skrywały niby szron
I wtedy zrozumiałem nagle
Kim był on
Ze strachu ledwo szedł
I słaniał się jak kloszard
Do ust przykładał flet
Od Hieronima Boscha
W niebie się księżyc tlił
Jak lampa w ciemną noc
Jak mój sumienia krzyk
Gdy rzyga schlane w sztok
I że to jest Darmodziej
Czułem, że to właśnie on
Mój Darmodziej, miłość gra
Wierny naszym losom
Bard, który zna wszystkie sny
I przemyka nocą
Mój Darmodziej, słodki grzech
Z jadem pod językiem
Gdy sprzedać chce to co ma
Igły ze słownikiem
Przez miasto wczoraj szedł
Ot - zwykły domokrążca
A drogi jego kres
Znaczyła krwawa wstążka
Flet jego wziąłem ja
A brzmiał mi niczym dzwon
I był w nim cały żal
I czerń tysiąca wron
I wtedy już wiedziałem
Że ja to on
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz