Wojciech Młynarski
Czy mi się ten zamiar powiedzie
Czy mi się zamiar ten powiedzie – nie wiem,
zamiar to może zgoła niedorzeczny,
lecz chciałbym tutaj opisać smak pewien
- tyleż wspaniały, ile niebezpieczny.
Przykłady na to – nikt mi nie zaprzeczy
mogą iść w setki, tysiące, miliony,
że kto tym smakiem się choć raz skaleczy,
na zawsze będzie już uzależniony.
Ten smak przenika wszystkie inne smaki,
smak słów i ciszy, smak chleba i wody,
i umie w nałóg się przerodzić taki,
że ulegają mu całe narody.
I ja, pytając o sens dnia mojego,
wśród stresów, kłótni, odkryć, wątpliwości,
jestem z narodu uzależnionego
od tego smaku. Od smaku wolności.
Ostatnio sobie z nim ostro folguję,
dawkę za dawką ładuję nielichą
i ćpam tę wolność, i się nią szprycuję
jak makiwarą czy inną marychą.
Radosnym wzrokiem dookoła patrzę -
w Sejmie, w tramwaju roi się od ćpunów,
i wciąż jest ciężko, lecz jakby inaczej,
bo jest nadzieja jak milion piorunów!
Szukam swej cząstki w nadziei wielości,
myśląc: „Nadziejo, uwiń się, a żywo,
i zmieszaj trochę ze smakiem wolności
smak cierpki, który ma święta cierpliwość.
I taką sztukę zrób z każdym rodakiem,
z takich, nadziejo, skorzystaj kontaktów,
by nam pomieszał się z wolności smakiem
smak logicznego kojarzenia faktów.
Wszystkie te smaki po spiżarniach są twych,
zrób z nich, nadziejo, w jednej pięknej chwili
nasz polski nektar lat osiemdziesiątych
i spraw, abyśmy ze smakiem go pili.
Niechaj nam każdy łyk wolności spory
pozwoli działać mądrze i pomału,
aż co zaczęło się strzałem z „Aurory”
U nas się pięknie skończy bez wystrzału.
Czy mi się ten zamiar powiedzie
Czy mi się zamiar ten powiedzie – nie wiem,
zamiar to może zgoła niedorzeczny,
lecz chciałbym tutaj opisać smak pewien
- tyleż wspaniały, ile niebezpieczny.
Przykłady na to – nikt mi nie zaprzeczy
mogą iść w setki, tysiące, miliony,
że kto tym smakiem się choć raz skaleczy,
na zawsze będzie już uzależniony.
Ten smak przenika wszystkie inne smaki,
smak słów i ciszy, smak chleba i wody,
i umie w nałóg się przerodzić taki,
że ulegają mu całe narody.
I ja, pytając o sens dnia mojego,
wśród stresów, kłótni, odkryć, wątpliwości,
jestem z narodu uzależnionego
od tego smaku. Od smaku wolności.
Ostatnio sobie z nim ostro folguję,
dawkę za dawką ładuję nielichą
i ćpam tę wolność, i się nią szprycuję
jak makiwarą czy inną marychą.
Radosnym wzrokiem dookoła patrzę -
w Sejmie, w tramwaju roi się od ćpunów,
i wciąż jest ciężko, lecz jakby inaczej,
bo jest nadzieja jak milion piorunów!
Szukam swej cząstki w nadziei wielości,
myśląc: „Nadziejo, uwiń się, a żywo,
i zmieszaj trochę ze smakiem wolności
smak cierpki, który ma święta cierpliwość.
I taką sztukę zrób z każdym rodakiem,
z takich, nadziejo, skorzystaj kontaktów,
by nam pomieszał się z wolności smakiem
smak logicznego kojarzenia faktów.
Wszystkie te smaki po spiżarniach są twych,
zrób z nich, nadziejo, w jednej pięknej chwili
nasz polski nektar lat osiemdziesiątych
i spraw, abyśmy ze smakiem go pili.
Niechaj nam każdy łyk wolności spory
pozwoli działać mądrze i pomału,
aż co zaczęło się strzałem z „Aurory”
U nas się pięknie skończy bez wystrzału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz