Inwokacja wędrownego szklarza - Janusz Odrowąż


Wojciech Skowroński
Inwokacja wędrownego szklarza

Janusz Odrowąż


Wędruję ulicami miasta, dźwigam szyby me
Od rana chodzę, chodzę, ale nikt nie woła mnie
Zmęczony chodzę, ale nikt nie woła mnie
Nikomu niepotrzebne takie piękne szyby me
Idzie ze mną moja dola zła - bardzo, bardzo zła

Wysoko mieszka sobie w niebie dobry Bóg
On chyba gdyby zechciał pomóc by mi mógł
Na pewno gdyby zechciał pomóc by mi mógł
Wysoko mieszkający w niebie dobry Bóg
Panie Boże, nie bądź na mnie zły - pomóż, pomóż mi

Mógłbyś wysłać chmurę, dużą chmurę
A w tej chmurze grad, wielki grad
Pada wielki grad, pada z góry
Jaki piękny jest potem świat

Bo idę sobie, niosę szyby me
A ludzie wyglądają, ludzie wciąż wołają mnie
Przez okna ludzie wyglądają i wołają mnie
Każdemu bardzo są potrzebne piękne szyby me
Oni wiedzą, kto im pomoc da - tylko ja

Ale to marzenia i nic więcej
Gdzieżby dla mnie spadł taki grad
Dla mnie w życiu nic prócz udręki
Nieprzyjazną twarz ma ten świat

Wędruję ulicami miasta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz