Które sam mówiłem tak wykręcone nagle
Garbate, szpotawe, obce a moje
Co się stało matko
Co się stało matko, matko z moim snem
Potem nimi mieszam w gliniastej brei
Wyrywając ręce lepię coś z trudem
Ale wciąż wyłażą spod moich palców
Co się stało matko
Co się stało matko, matko, matko z moim snem
Roku tego było najgorzej.
Leżeliśmy z bratem w małej ziemiance
Brat od głodu miał całe nogi we wrzodach
Kolegów naszych wybito
Pamiętam, jak płakał mój brat najmłodszy
Łzy mu zamarzały na siwej brodzie
Bo się nagle biały, cichy jakby gołąbek zrobił
Na naszym wygnaniu
Wszyscy tam cichli nagle
Milkli o świtaniu. Milkli
O świtaniu, o świtaniu
O świtaniu, w tej okrutnej godzinie,
O świtaniu, tu się sny zlatują,
O świtaniu, gdzieś od rodzinnych domów
O świtaniu, z dzieciństwa miłego
O świtaniu, ktoś krzyknął czasem
O świtaniu, widziałem kolegów
Co się stało matko z moim snem
O świtaniu, kiedy nad ranem
O świtaniu, nagle umierali
O świtaniu, chociaż budzili się potem
O świtaniu, stawali do naszej krwawej pracy
O świtaniu, już byli trupami, trupami
O świtaniu, które się jeszcze trochę wlokły
O świtaniu, wlokły razem z nami zanim upadły
Co się stało matko
Co się stało z moim snem
Zagrajcie nam dzisiaj wszystkie srebrne dzwony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz