Miasto bezprawia - Andrzej Brzeski


Miasto bezprawia

Andrzej Brzeski


Podmiejski autobus przedostatni miał kurs
Wracali do domu ludzie z fabryk i biur
A ich wsiadło dwunastu, ten najwyższy miał łom
A najmłodszy z nich wrzasnął – ściągać z palców swój złom
Zniknął w torbach rabusiów stos obrączek i szmal
Ale nikt się nie ruszył, no bo każdy się bał

Miasto bezprawia, zamknięte okna, drzwi
Miasto bezprawia, szeryf w piernatach śpi
Miasto bezprawia, za rogiem czyha zło
Miasto bezprawia, nie noś zegarka, bo
Miasto bezprawia, tu jesteś bracie sam
Miasto bezprawia, do ciemnych nie chodź bram
Miasto bezprawia, podziemny, dziki kraj
Miasto bezprawia, Warsaw by night

U sąsiadki przedwczoraj wyciął dziurę ktoś w drzwiach
Pod „Victorią” wieczorem znowu było bach-bach
Jakiś facet panience zrobił w windzie, co chciał
Zięć teściowi dał w szczękę, zgarnął forsę i zwiał
Wciąż złodziejski trwa Eden, komuś portfel znów znikł
99 i 7 – nie odbiera tam nikt

Miasto bezprawia...

Nie chodź sama dziewczyno po 20-tej przez park
Tam z doktora Jekylla może wyjść Mr Hyde
Ktoś za krzakiem się czai, zardzewiały ma drut
Twarz maskuje mu szalik, Frankensteina to wnuk
Nie odsłaniaj mu twarzy, omiń krzaków tych gąszcz
Bo się może okazać, że to właśnie twój mąż

Miasto bezprawia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz