Wszystkiemu winna tamta pani,
Że poszedł za nią tak jak w dym.
A pasowałoby mu wszystko.
Już wszystko prędzej niż ten traf,
Że z cyrku złapie go artystka
Na linie tańcząc pośród braw.
Gdy w pierwszym geście powitania
Nad głową wzniosła białą dłoń,
Wciągnęło Wanię pożądanie
Bez reszty w swą przepastną toń.
Marusię swą porzucił najpierw,
A potem co noc aż do dnia
Z artystką szalał w chińskiej knajpie
A ta Marusia z żalu schła.
A Wania tamtej na stół ciskał
Meduzy i w trzech smakach drób
Nie wiedząc nic, że ta artystka
Wciąż wodę z mózgu robi mu.
Bo nie wierzymy w czas kochania,
Że miłość biedy przyda nam.
Ech Wania, Wania, biedny Wania,
Ot spójrz, po linie idziesz sam.
Andrzej Mandalian
Nie krzywdźcie Wańki Morozowa,
On nie zawinił nic a nic.
To los mu tak się wylosował,
A on nie winien nic a nic.
I na co komu słowa przykre!
Toć on w cyrkówce kochał się!
Byłoby lepiej w jakiej zwykłej,
A on w cyrkówce kochał się.
Na linie w tańcu mu mignęła,
Skinęła białą dłonią swą —
I miłość Wańkę w mig ujęła,
Ujęła twardą dłonią swą.
Z „Szanghaju" krokiem się nie ruszał,
Miał wszystko za nic, cały świat.
A po nim z żalu schnie Marusia,
Bo dla niej on to cały świat.
A on meduzą się odżywiał,
Cyrkówce żeby było w smak,
Na słodki bambus ją podrywał,
Że niby taki miała smak.
I nie pomyślał, że cygani,
Że miłość sercu zada kłam!
Ach, Wania, Wania! Już po Wani...
Na linie, Waniu, tańczysz sam!
Śpiewają: Wojciech Młynarski
Hanna Okuniewicz, Krystyna Sienkiewicz, Joanna Sobieska
Bułat Okudżawa, Borys Griebienszczikow
Obrazy: Jurij Macyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz