Wysocki - Młynarski - Moskwa - Odessa


Москва-Одесса - Moskwa-Odessa

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Raz który lecę z Moskwy do Odessy
I znowu, psiakrew, odwołali lot,
Wynika to ze słów jej wysokości stewardessy
Majestatycznej jak Aerofłot.

Kolejny komunikat zabrzmiał znów,
Że nad Murmańskiem wyż i niebo szczere,
Przyjmuje Kijów, Kiszyniów i Lwów,
A ja tam nie chcę! Mnie tam po cholerę?

Radzili mi: Pod inne leć adresy
I nie licz, bracie, że się stanie cud!
I co też ci odbiło? Komunikat był z Odessy,
Że mgła i na startowych pasach lód!

A w Leningradzie pełna odwilż już,
No, a na przykład w takim Tbilisi
Ląduje się wśród pól kwitnących róż...
A ja tam nie chcę! Mnie ten adres wisi!

Już słyszę - do Rostowa odlatują!
A ja tak pragnę być w Odessie mej...
Mnie ciągnie właśnie tam, gdzie od trzech dni już nie przyjmują,
Mnie korci taki zakazany rejs!

Ja muszę, gdzie zawiało śniegiem fest,
Gdzie zaspy i ogólnie ciężki teren!
Gdzie indziej jasno i przytulnie jest...
A ja tam nie chcę! Mnie tam po cholerę?

Stąd mnie nie wypuszczają, tam znowu nie wpuszczają,
Przygnębia mnie mieszanych uczuć splot,
Uśmiechy stewardessy coraz mniej mnie pocieszają,
Majestatycznej jak Aerofłot!

Przyjmuje ziemi mej najdalszy kąt,
Gdzie jak polecę jeszcze mi dopłacą,
Przyjmuje Władywostok - czort, nie port,
I Paryż - a ja nie chcę! Mnie tam na co?

Ja wierzę - rozpogodzi się, silniki znów zagrają,
Już słyszę je i serce w gardle mam..
Znów siedzę jak na szpilkach: a nuż znowu odwołają,
Znów znajdą mnóstwo przyczyn, ja ich znam!

Ja muszę jak najszybciej być tam,
Gdzie mróz siarczysty hula po kolędzie,
Przyjmuje Londyn, Delhi, Magadan,
Przyjmują wszędzie - a ja nie chcę wszędzie!

Daremnie gaszę smutek, co w serce mi się wessał,
W to serce, co powinno bić jak młot,
Do rana rejs odkłada stewardessa - miss Odessa,
Majestatyczna jak Aerofłot...

A pasażerom nawet nie drgnie brew,
Pokornie na walizkach spać próbują,
Dojadło mi to wszystko, ech, psiakrew!
Mam tego dość i lecę, gdzie przyjmują...

Wysocki - Młynarski - Pieśń o neutralnym pasie


Песня о нейтральной полосе - Pieśń o neutralnym pasie

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski


Na granicy z Turcją albo z Pakistanem
Jest niczyjej ziemi neutralny pas,
Z lewej strony nasza straż z naszym kapitanem,
A po prawej stronie ich patrol stoi,

A na neutralnym pasie kwiatów łan
Najurodziwszych, jakie znam.

Narzeczona kapitana szepcze mu do ucha:
- Ukochany, jutro ślub, przyszła żona twa
Musi przecież w ręku mieć choćby skromny bukiet,
Jak to zrobisz - twoja rzecz, pędź po kwiaty!

A na neutralnym pasie…

Równo o tej samej porze po stronie sąsiedzkiej
Do dowódcy przyszła panna, łezkę w oku ma
I to samo mówi mu, tylko po turecku:
- Ślub bez kwiatów - czysty cyrk, leć po bukiet!

A na neutralnym pasie…

Strzegą naszych granic doborowe chwaty,
Z kapitanem czterech aż poszło tego dnia,
Czy przewidzieć mogli fakt, że czterech Azjatów
Też popełznie kwiaty rwać właśnie dzisiaj?

A na neutralnym pasie...…

Czując przecudowną woń, zachwiał się kapitan,
Obok zaś kapitan ich - powąchawszy kwiat -
Runął w kolorowy gąszcz z tureckim okrzykiem,
Upadł i kapitan nasz między kwiaty.

A na neutralnym pasie...

Cicho śpi kapitan i śni, że już nie ma,
W krąg na całej ziemi drutów, granic, wart.
Wreszcie jest gdzie kwiaty rwać!
W końcu cała ziemia wolna być powinna, neutralna.

A na neutralnej ziemi kwiatów łan
Najurodziwszych, jakie znam.


Artur Barciś, Marian Opania, Wiktor Zborowski

Wysocki - Młynarski - Piosenka skoczka wzwyż


Песенка прыгуна в высоту - Piosenka skoczka wzwyż

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

I bieg i skok i ech przeklęty losie,
Choć sukces był znów blisko, był tuż, tuż,
Zawzięło się to 2.28,
Nie mogę go przeskoczyć ani rusz!

Czy masz styl przerzutowy czy flop,
Czyś mi bracie przyjaciel,czy wróg,
Musisz w chwili wybicia być chłop,
Zdecydować się na jedną z nóg.

Neologizmy kwitną u nas w klubie, gdyż
Tę nogę zwą wybitną, co wybija wzwyż
I niech tam kto wybitną lewą sobie ma,
Ja mam wybitną prawą, z prawej skaczę ja!

I bieg i skok! I znów na plecach leżę
Poprzeczka leży obok mnie, a żal
A trener na mnie krzyczy - Ej Frajerze
Zdecyduj się, czy skaczesz wzwyż, czy w dal!

Ej, wyrzucę cię z klubu na twarz
I wypiszę opinię, że hej,
Rozbieg durniu, na lewą brać masz
I jak wszyscy wybijać się z niej!

A ja za ogon chwycę sławę, ręczę wam
Jak się wybiję z prawej - taki fason mam,
Nieprawidłowa prawa wyżej wzniesie mnie
Niż prawidłowa lewa tak jak trener chce!

Trybuny w śmiech i grają mi na nosie
I ścięgno Achillesa strasznie rwie
I bieg i skok i 2.28
Z zapasem takim wziętym, ani drgnie!

Choć przepadły wyjazdy i dys -
kwalifikacja pewna, to cóż?
Byłem w górze i to jest mój zysk
I tego nikt nie weźmie mi już!

Dorwałem sławę, byłem górą, nie ma co,
Wyrwałem jej z ogona pióro - takie o!
Na przekór masie, co posłuszną lewą ma
Ja mam wybitną prawą, z prawej skaczę ja!

Śpiewa: Marek Perepeczko (na fot.)

👉TUTAJ z tekstem Jonasza Kofty

Wysocki - Młynarski - Gimnastyka poranna


Утренняя гимнастика - Gimnastyka poranna

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Nie bez racji i kozery
Zwroty ćwicz i dwa, i cztery
Oto cała mądrość i polityka
Gdy nadzieje wszelkie prysną
Mięśnie oraz chęci zwisną
Wtedy w sukurs przyjdzie ci gimnastyka

Otwórz okno swe na oścież
Ćwicz przysiady - siedem, osiem
Im dumniejszy wyprost - tym korniejszy skłon
W ciele, co ma zdrowy chuch
Prawidłowy mieszka duch
Wnet polepszy ci się słuch i trafisz w ton



Gnębi ludzi w całym świecie
Wirus grypy - dziewięć, dziesięć
Chorób wszelkich ząb nas drąży wszerz i w głąb
Gdy miazmaty parzą łeb
Kubłem wody siły krzep
Zimny prysznic weź, aż cię przeniknie ziąb

Bo nie pora na rozmowy
Skłony ćwicz, a reszta z głowy
I ponurak wnet się z nami będzie śmiać
Komu tam za mało jeszcze
Kim niezdrowe trzęsą dreszcze
Temu zaraz ostre wciry mogę dać

Furda dżumy i cholery
W miejscu bieg i trzy, i cztery
Gimnastyka to ozdoba - istny cud
Po co ścigać się na bieżni
Tu jesteśmy niezależni
I wiadomo, że nikt się nie wyrwie w przód

Śpiewa: Piotr Fronczewski

Obrazy: Vladimir Lubarov

Wysocki - Młynarski - Piosenka o nieboszczykach


Веселая покойницкая - Piosenka o nieboszczykach

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski


Jedziesz pociągiem czy też na ten przykład
Drepczesz na cyku piechotką przez świat
Widzisz pojazdów obfitość niezwykłą
Tak, że brak szans, aby dożyć swych lat

Właśnie wypadek miał miejski karawan
Przyłożył w słup i do późna tam tkwił
Wszyscy doznali poważnych obrażeń
Z wyjątkiem tego, co w trumnie już był

Sam pan naczelnik ustami dotykał
Czoła zmarłego wśród żałobnych róż
I każdy całował - prócz nieboszczyka
Który nie musiał całować ich już

Płaczki najęte płakały fałszywie
Grabarz na "odwal się" wykopał grób
Fałszował diak, roniąc łzy nieprawdziwe
Prawdziwy jedynie był tylko trup

Wtem lunął deszcz i zaczęła się burza
Siły przyrody z poważnych drwią chwil
Trup leżał w trumnie, na deszcz się nie wkurzał
Widać po śmierci się ma taki styl

Co mu tam deszcz, co mu burza, panowie
Kto życie zna, ten zrozumie tu mnie
W końcu nieboszczyk to jest były człowiek
A z tych, co żyją, kto człowiek - któż wie

O żywych plotki się wszelkie powtarza
Prawda czy nie - i tak wezmą na ząb
Dopiero, bracie, ci nic nie zagraża
Gdy już ułożą cię w sosnę czy dąb

Dwa metry w dół, tak jest miło, przytulnie
Cisza niezwykła kołysze do snu
Możesz oddzielnie tak leżeć czy wspólnie
I kwaterunek nie wtrąca się tu

Czy cię do trumny kto ubrał czy ostrzygł
To mało ważne, lecz stwierdzą ten fakt
"To jest naprawdę wzorowy nieboszczyk
Nie ma wymagań, i dobrze mu tak"

Oto jest wyższość umarłych niebożąt
Dłużej dowodzić tu jej nie ma co
I tak nam w końcu po karku przyłożą
Z wyjątkiem tych, którzy w trumnach już są...

Śpiewa: Gustaw Lutkiewicz

Wysocki - Młynarski - Mamo moja, szlochaj, płacz

Мать моя давай рыдать - Mamo moja, szlochaj, płacz

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Gdzie wywiozą?


Najpierw widziałem świat zza krat więziennej suki,
Potem proroka z sędzią, co przysypiał trochę,
A teraz tylko myślę - gdzie,
Wciąż myślę - gdzie wywiozą mnie,
Gdzie mnie wywiozą, bym pracował za darmochę.

Mamo moja, szlochaj, płacz,
Całą noc na mapę patrz,
No gdzie, no gdzie wywiozą mnie?
Mamo, łykaj gorzkie łzy,
Co do mnie - nisko wisi mi
To, gdzie, to gdzie wywiozą mnie...

Cholernie długo idą paczki do Workuty,
Do Magadanu krócej, lecz co mnie to wzrusza,
Tam tyle podłych wilków, suk,
Nie ujrzę paczki - skarz mnie Bóg,
Tak jak bez lustra nie zobaczę własnych uszu.

Mamo moja...

Głęboką nocą słyszę kroki - tak, to po mnie,
Weszli do celi, półsennego za łeb wzięli
I teraz będą wieźli mnie
Gdzieś hen, daleko, ale gdzie,
Gdzie mnie wywożą - skurwysyny rzec nie chcieli.

Mamo moja...

Nareszcie stacja. Patrzę wokół - klimat ostry
I myślę sobie - nie tak sroga losu wola,
Mogli mnie wieźć na świata kres,
Tam, gdzie dobranoc mówi bies,
Ale wywieźli tylko na Półwysep Kola!

Mamo moja, szlochaj, płacz,
Całą noc na mapę patrz,
No, gdzie, no, gdzie wywieźli mnie?
Mamo moja, otrzyj łzy
I zacznij wypatrywać, czy -
Czy już z powrotem wiozą mnie.

Emilian Kamiński, Artur Barciś
Marian Opania, Wiktor Zborowski

Wysocki - Młynarski - Trójkąt Bermudzki


Письмо в редакцию "Очевидное-невероятное"
Trójkąt Bermudzki

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Zawiadamiam cię, redakcjo,
Z nieszczególną satysfakcją,
Z jaką spotkał się reakcją
Twych programów nowy blok.
Miast herbatki popić z kubka,
Zastrzyk wziąć i spać do jutra,
Cały szpital, czubek w czubka
W telewizor wlepił wzrok.

Tam typ chudy i ponury
Opowiadał dłuższy czas
O Bermudach, wobec których
Świat nauki mówi - pas!
Mózg nam zbełtał tak nieludzko,
Aż go każdy zaczął kląć
I przez Trójkąt ów Bermudzki
Ekstra zastrzyk musiał wziąć.

Mógł pokazać pan redaktor
Rozruch pieca czy reaktor
Albo księżycowy traktor
I by też wykonał plan.
Lecz nas wolał robić w jajo,
Godzinami rozprawiając,
Jak te spodki tam latają
I co przez nie grozi nam.

Toż to u nas w każdej chwili
Mkną talerze tam i siam,
Myśmy na nich psa wkroili,
Jeśli kucharz nie łże nam,
Gdy medykamentów pudy
W kibel spuszczasz skoro świt,
To jest strach! A ten - Bermudy!
Oj, nieładnie, bracie, wstyd!

Nie zrobiliśmy skandalu,
Rzec to trzeba nie bez żalu,
Jest wśród nas kozaczków paru,
Lecz się boją zrobić huk.
Niemniej trzeba stwierdzić dumnie,
Że w ponurej legną trumnie
Te oszczerstwa i kalumnie,
Które na nas miota wróg.

Bo to wróg nam wody brudzi
I bermudzi plony zbóż,
Wszystko to wymyślił Churchill
W osiemnastym roku już!
Każdy jął obmyślać tu
Protest do agencji TASS,
Aż czterdziestu łapiduchów
Wpadło i związało nas.

Tęgieśmy dostali lanie
W bezpieczeństwa tkwiąc kaftanie
Paranoik wił się w pianie
Jak w kipieli morskiej wąż.
Skatowali nas okrutnie
W białych kitlach podli trutnie
I zrobiło się bermudnie,
I bermudnie jest nam wciąż!

Kiedy przyjdzie syn maleńki
I usłyszę jego miauk:
„Tata, o czym truł w okienku
Słynny ów kandydat nauk?”
Prawdy przed nim nie zataję,
Której w tym programie brak,
Wykpię sens bermudnych bajek,
Niech wie mały, co i jak!

Jest wśród nas dentysta Rudik,
Ma elektroniczny budzik,
Budzik ów jest marki Grundig
I odbiera NRD! RFN, baranie!
On handlował tam ciuchami,
A gdy wrócił, mózg mu zanikł!
Rączki spięto mu w kaftanik,
A na nóżce miał, kochani...
Numereczek ten i ten.

Słyszał on na własne uszy
Pieśń, co poruszyła świat,
Że badawczy nasz Iljuszyn,
Też w Bermudzki Trójkąt wpadł.
Na kawałki się rozprysnął,
Spłonął niby suchy śmieć.
A pilotów dwóch bez zmysłów
Jakiś kuter złowił w... - Cześć!

Po tej wpadce niesłychanej
W pesymizmu skrajnym stanie
W klatce ich przywieźli szklanej
Prosto przed szpitala sień,
Znamy ich relacji strzępek,
Że ten trójkąt niepojęty
To otwarty ziemi pępek
I że wszystko wpada weń.

Jeden z nich, swój chłop, mechanik,
Opowiedzieć więcej chciał,
Ale miał pamięci zanik,
To zapłakał, to się śmiał...
To mamrotał: „Kopsnij szluga”,
To znów jeżył się jak jeż,
Po co gadać o złym długo?
Zakręcony, sam pan wiesz.

Naukowcy ukochani,
Miast nas zgłębiać audycjami,
Zmieńcie z nami się miejscami
I być może to coś da!
Bo ten trójkąt wam okropnie
Mózgi ćmi, a nam odwrotnie,
Więc opłaca się stokrotnie
Wszystkim nam zamiana ta!

Taki pomysł dom wariatów
W sprawie tych Bermudów ma,
Z poważaniem, podpis, data,
Odpisujcie nam raz dwa,
Bo jak nie, to o tych spodkach
I Bermudach, psia ich treść,
Ruchniem list do Totolotka
I trafimy razy sześć!

Marian Opania i Wiktor Zborowski

Wysocki - Młynarski - Pieśń sentymentalnego boksera


Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

I cios, i zwód, i sierp, i hak, szum w głowie, w piersi ból -
Budkiejew Borys bije tak, nokautów ciężkich król
I znów zapędził mnie do lin i choć zasłaniam się,
Znów Krasnodaru dzielny syn na deski posłał mnie.

I myślał sięgając pięściami mych szczęk,
Że człowiek brzmi dum... i życie jest pięk…

Na „siedem" leżę wciąż na wznak, trybuny wyją w głos,
Na „osiem" wstaję i znów hak, i cios, i zwód, i cios,
Zniszczony czuję się doszczętnie, bo wiem, co tu kryć,
Ja od dzieciństwa czuję wstręt by w twarz człowieka bić.



I dumał Budkiejew, gdy wył wkoło tłum,
Że życie jest pięk... i człowiek brzmi dum…

A na trybunach rośnie wrzask - Pruj flaki mu! To tchórz!
I znów mnie Borys dyszlem trzask, a ja na deskach już,
Sybirak, nie daruje mi, choć sam już ledwo tchnie,
Choć jęczę mu - przyhamuj i odpocznij durny łbie!

Lecz on nie odpocznie, aż na gongu dźwięk,
Bo człowiek brzmi dum... i życie jest pięk…

Znów czort po ringu goni mnie, aż nagle strasznie zbladł,
Bo tak tym biciem zmęczył się, że sam na deski padł,
Wzniesiono w górę moją dłoń, tę, co nie biła go.
Na ringu plackiem leżał on, Budkiejew, król K.O!

I myślał, że człowiek brzmi dumnie, że hej,
A mnie czasem brzmi,a czasem ciut mniej…

Obrazy: Vladimir Lubarov

Wysocki - Młynarski - W górach


ВЕРШИНА - W GÓRACH


Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Tu każdy swój szczyt odnajdzie wśród chmur
Kamienne potoki spływają tu z gór
Tu krok nieostrożny i już lecisz w przepaść jak głaz
I można niejeden obejść próg
Lecz nam się zachciewa trudnych dróg
Jak marszu w pierwszej linii w wojny czas

Kto z losem tu mógł za bary się brać
Ten wie, co jest wart, ten wie, na co go stać
Bo choćbyś tam w dole odwagi miał w sobie za stu
Na dole tam nie znajdziesz, nie
Przez całe szczęśliwe życie swe
Ni jednej dziesiątej tych trudów, tych cudów, co tu

Wśród kwiatów i wstąg nie będą cię nieść
Z gładkości drwi nagrobnych rzeźb
Ten kamień, co spokój wieczysty być może ci da
I tylko jak znicz, co świt, co świt
Zapłonie dla ciebie w słońcu szczyt
Któregoś nie zdobył i który zwycięsko wciąż trwa

I niech mówią i niech kraczą niech
Świat w marszu pożegnać mniejszy grzech
Niż sadłem się w miękkim piernacie zadławić wśród snu
A znajdą się i tak i tak
Ci, którzy twój podejmą szlak
I dojdą do celu i w piersiach nie zbraknie im tchu

A wisząc u pionowych ścian
Na traf szczęśliwy nie licz tam
Prezentów od losu nie zyskasz tu ty, ni twój druh
Licz tylko na swe ręce dwie
Na dłoń przyjaciela i módl się
By była łaskawa wam lina wiążąca was dwóch

I stopnie rąb i wytęż wzrok
I cofać nie próbuj się nawet o krok
A w chwili zwycięstwa, gdy serce rozśpiewa się zbyt
Zachłyśnij się radością swą
Nim zaczniesz zazdrościć temu, co
Zaczyna marsz i niezdobyty przed sobą ma szczyt

Vertikal - 1966

Wysocki - Młynarski - Po mnie narzeczona


ЗА МЕНЯ НЕВЕСТА... - PO MNIE NARZECZONA...

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Po mnie narzeczona łzę uroni słoną,
Za mnie kumple zwrócą nieoddany dług,
Za mnie inny śpiewak moją pieśń dośpiewa
I być może za mnie mój wypije wróg.

Czytać mi nie dają tutaj książek żadnych
I w gitarze pękły struny dwie.
W górę mi nie wolno, wolno tylko na dno,
Słońca mi nie wolno i księżyca nie...

Do swobodnych tylu kroków mam tu prawo,
Ile ich od ściany aż do drzwi.
I nie można w lewo i nie można w prawo,
Można skrawek nieba zza krat, można tylko sny...

Bracie mój, gdy wreszcie w zamku klucz zazgrzyta
I gdy wdzieję własny łach na kark,
Kto mnie tam uściśnie, kto mnie tam powita?
Jakie pieśni spłyną z naszych warg?...

Marian Opania

Wysocki - Młynarski - Bolszoj Karietnyj

 
Большой Каретный - Bolszoj Karietnyj

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski

Wielkie Karetne


Gdzie twe siedemnaście lat?
Na Bolszom Karietnom
Gdzie w twe oczy 500 wat
Na Bolszom Karietnom
Gdzie twój bębenkowy gnat?
Na Bolszom Karietnom
Gdzie cię nie ma akurat?
Na Bolszom Karietnom



Jeśliś poznał bracie adres ten
Wspomnisz go na jawie i przez sen
Stracił życia pół, zmarnował czas
Kto na Karietnom nie był chociaż raz
Dwa, trzy, cztery

Gdzie twe siedemnaście lat?
Na Bolszom Karietnom
Gdzie w twe oczy 500 wat?
Na Bolszom Karietnom
Gdzie twój bębenkowy gnat?
Na Bolszom Karietnom
Gdzie cię nie ma akurat?
Na Bolszom Karietnom

Choć zmieniono fronton numer trzy
Dusza nie przestaje wyć jak wilk
Choć wyjedziesz do najdalszych miast
Myślami wrócisz pod ten dom nie raz
Dwa, trzy, cztery

Gdzie twe siedemnaście lat...

Wojciech Młynarski, Siergiej Biezrukow

Wysocki - Młynarski - Tatuaż


Włodzimierz Wysocki - Татуировка - Tatuaż

Wojciech Młynarski


My nie dzieliliśmy cię między siebie wcale
Tylko kochali i z miłości szli na dno
Ja noszę w duszy mej twój jasny profil,Walu
Alosza dał wytatuować sobie go

A tego dnia, na dworcu, gdyśmy się żegnali
I gdy z rozpaczy serce biło mi jak młot
Do grobu - rzekłem - nie zapomnę ciebie, Walu
A ja tym bardziej - Alosza dodał w lot

I teraz powiedz, który z nas jest bardziej struty
Miłością złą, której zabrakło dawno łez
On profil twój na swojej piersi ma wykłuty
A dusza moja skłuta nim od środka jest



Gdy wieczorami czuję w oczach ziarna piachu
I gdy Alosza na mnie warczy: „W garść się weź!"
Ja odwarkuję mu: „Koszulkę ściągaj, brachu!"
I godzinami gapię się na jego pierś

A co cierpiących ludzi może uratować
Jedynie sztuka, tylko sztuka - wierzcie w nią
Artysta-kumpel znalazł się i przerysował
Tatuaż twój z piersi Aloszy na pierś mą

I choć oczerniać ludzi brzydko - fakt to znany
Jesteś mi teraz bliższa, droższa niźli mu
Bo mój tatuaż znacznie bardziej jest udany
Jego to kicz, a dzieło sztuki, to ten tu

Marian Opania, Piotr Fronczewski, Artur Żmijewski

Wysocki - Młynarski - Ten, co z nią przedtem był


ТОТ, КТО РАНЬШЕ С НЕЮ БЫЛ
TEN, CO Z NIĄ PRZEDTEM BYŁ

Włodzimierz Wysocki - Wojciech Młynarski


W tę noc nie piłem nic - to fakt,
Tylko patrzyłem na nią tak,
Jak patrzą dzieci, jak patrzą dzieci...
Ale ten, co z nią przedtem był,
Rzekł: „Po tych schodach pędź co sił!"
Tak do mnie mówi:
„Pędź, nim po nich zlecisz!"

Ten, co z nią przedtem był, mnie lżył
I dobrze mi się w pamięć wbił,
Bo nic nie piłem - ni wódki, ni wina,
Lecz kiedym kładł paletko me,
Ona szepnęła: „Nie śpiesz się..."
Tak mówi do mnie:
„Nie śpiesz się, młoda godzina..."

Ten, co z nią przedtem był
On w tę noc także zapamiętał mnie,
Stał z boku i spoglądał groźnie.
Czas minął, aż w pogodę złą
Idę po parku, patrzę - są,
Idę po parku, patrzę - dokładnie ośmiu...

Myślałem: „Żegnaj, jasny dniu,
Lecz nim mnie dorwą, będą tu
Harce, aż miło, harce, aż miło!"
Nim pomyślałem - błysnął nóż,
Ja uderzyłem pierwszy, cóż,
Ja uderzyłem pierwszy, to co?
Tak trzeba było...

Ten, co z nią przedtem był
On w te maliny chytrze wpuścił mnie -
Stał z boku blady, stał z boku blady.
Zawlekli mnie na parku skraj,
Koleżka woła: „Dyla daj!"
Koleżka woła: „Dyla daj!"
Nie dało rady...

A potem zgrzyt więziennych bram,
Lazaret także mają tam,
Tam to cierpiałem i duszą, i ciałem.
Chirurg na żywca zszywał mnie
I mówił: „Synu, trzymaj się..."
I mówił: „Synu....",
Więc się trzymałem...

Koniec odsiadki, zwykła rzecz,
Ona nie przyszła po mnie, lecz
Ja jej wybaczam - gołąbce słodkiej,
Wybaczam jej ze wszystkich sił!
Lecz tego, co z nią przedtem był,
Lecz tego, co z nią przedtem był -
Ja jeszcze spotkam...

Śpiewa: Artur Żmijewski (na fot.)

To tylko to - Kurt Tucholsky


TO TYLKO TO - NUR...DAS

Kurt Tucholsky - Robert Stiller

Zjawia się nieraz na balu
Ktoś taki, że miło spojrzeć nań
Kulturalny jak lord w każdym calu
I z miejsca bierze się do pań

Niestety, wrażenie to pryska
Po chwili, jak kruche szkło
Bo czar był zwodniczy
Dla niego się liczy
Tylko to

Sława to też nie choroba
Gwiazdor nie musi być głupim i złym
Raz mi się taki spodobał
I już człowieka szukałam w nim

Ach, jakże mnie rozczarował
Aż mi się zrobiło mdło
Ni mózgu, ni duszy
I nic go nie wzruszy
Nic, tylko to

Jadałam te ciastka z herbatą
To tu, to tam, a nieraz i tort
Aż pomyślałam, że za to
Czymś lepszym się może wykaże sport

A ten nie zważa na trening
I na nic, i w ogóle dno
Ta głowa, ta mowa
Nic, tylko budowa
I tylko to

Uczcie się kobiet, panowie
Kobieta nie tylko tego chce
Na ogień wasz ogniem odpowie
Czemu nie? Lecz nie zawsze i nie byle gdzie

Każdy może zabrzdąkać na harfie
Lecz liczy się, kto gra i co
Jak utrafi w mój ton
Niech gra choćby on
Również i to

Ewa Dałkowska

Obojętność - Kurt Tucholsky


Obojętność - Das Lied von der Gleichgültigkeit

Kurt Tucholsky - Robert Stiller

Stoi sobie kurwa pod latarnią
Ledwie ósma zacznie bić
W górze gwiazdy są i księżyc nad nią
A niby co ma być?

Wpierw czeka na klienta
A potem go wreszcie ma
I nieraz się z chamem rozpęta
Kumedia na sto dwa

Pan myśli, że zdziwiona tym wypadkiem
Pan się myli - co to dla niej!
Ona chodzi, kręcąc torbą, kręcąc torbą
A czym niby ma kręcić?

Chodzą z nią studenci i doktorzy
I pan Kowalski też
Sekretarze, gońcy, redaktorzy
I każda jedna męska wesz

Ten chce ją zbić, ten beczy
A tamten pragnie rózg
Chcą różnych takich rzeczy
Że wam by stanął mózg

Czy ona znosi wszystko to z wysiłkiem
Wielka rzecz - poślini oczko
I znów chodzi, kręcąc torbą, kręcąc torbą
A czym niby ma kręcić?

Idą z rozwianymi sztandarami
Byk w byka, tupot nóg
I śpiewają coś - czwórkami, plutonami
Aż echem dudni bruk

Co z tego, że łypią dziko
Jej nic do takich szop
A z tą ich polityką
Wiadomo, chłop to chłop

"A idźcie sobie - mówi - grupą, kupą
Ja to pieprzę" - i obojętnie
Dalej chodzi, kręcąc torbą, kręcąc torbą
A nuż trafi się jakiś gość?

No i ta obojętność, i ta obojętność
Jak na nią - może to dość

Ewa Dałkowska, Gisela May