Panowie, bądźcie dla nas dobrzy na zimę

Młynarski Plays Młynarski
Gaba Kulka

Panowie, bądźcie dla nas dobrzy na zimę

Wojciech Młynarski


Niech powie ktoś, komu się zdarzy
zobaczyć zimą me spojrzenie,
co ja mam w twarzy? No, co ja mam w twarzy?
Cierpienie, cierpienie, bezdenne cierpienie...
Lecz przy księżyca bladym sierpie,
gdy chmury wiatr przegania zimny,
nie sama tak cierpię, nie sama tak cierpię,
a zatem, a zatem śpiewajmy, dziewczyny:

Panowie,
bądźcie dla nas dobrzy na zimę,
panowie,
miejcie dla nas zimą estymę.
Nikomu niech goryczy kropla nie grozi,
gdy zimą
na okapie sople starannie
mróz mrozi, mróz mrozi...

Panowie,
lubcie wy nas wiosną, oj, lubcie,
panowie,
krzywdy swym dziewczynom nie róbcie!
Niech w głowie
pliszki nie świergolą wam liczne,
panowie,
teraz będzie solo muzyczne,
a ja będę przeżywać!

Panowie,
niech was wzruszą słowa
powyższe,
my zimą
jeszcze się robimy wrażliwsze.
Popatrzcie,
zbielał pól uprawnych kilimek...
Panowie - bądźcie dla nas dobrzy,
panowie - bądźcie dla nas dobrzy,
panowie - bądźcie dla nas dobrzy na zimę!

Z albumu
"Rebeka nie zejdzie dziś na kolację"

Strasznie lubię cię, piosenko - Wojciech Młynarski

Evgeniy Monahov
Wojciech Młynarski
Strasznie lubię cię, piosenko

Strasznie lubię cię, piosenko,
tuż po twoich narodzinach,
gdy cię ledwo nuci cienko
kompozytor znad pianina,
kiedy ledwo nuci ciebie
piosenkarka gdzieś na próbie,
wtedy jestem w siódmym niebie,
wtedy cię, piosenko, lubię...

Lecz niedługo, czas to sprawi,
znajdziesz się w fachowców grupie,
pan reżyser cię ustawi,
choreograf cię zatupie,
kostiumolog cię ubierze
i oświetli specjalista,
zblueboksuje cię w kamerze
oszalały kamerzysta...

Będzie z ciebie świetna dama,
elegancka jak sto pociech,
odtańczą cię w stu programach,
zawyją cię gdzieś w Sopocie.
Gdy cię wciągnie ta zbiorowa,
rozrywkowa paranoja,
może będziesz przebojowa,
ale już nie taka moja...

Ale nie już tak mi bliska,
nie tak bliska - nie wiem czemu -
niż gdy pierwszy raz artystka
nuci cię na próbie z tremą.
A ty w owym blichtrze całym
nie gustując najwyraźniej,
nucisz skromnie w moim małym
teatrzyku wyobraźni.

Tego chcę - Wojciech Młynarski


Grupa ABC – Tego chcę

Wojciech Młynarski

Forsa na ulicy leży w krąg
Tylko zgiąć w ukłonie kark
A już, bracie, chwytasz ją do rąk
I już masz fart

Dziewczyny czekają na
Byle uśmiech, ale
Co mi z tego, kiedy ja
Nie tego chcę
Ja nie tego chcę

Mam kark za twardy i w ukłonie trwać
Nie potrafię, nie, nie potrafię, nie
Łatwo wtedy pół darmo brać
Lecz nie tego chcę
To nie to, ja nie tego chcę
Darmo brać nie chcę, nie

Więc nie chodzę w życiu, powiem wam
Tam gdzie chodzi łatwy fart
Pragnę choć przez chwilę poczuć sam
Co jestem wart

Szansę jedną mam na sto
Lecz poczuję kiedyś
Że nareszcie to jest to
Że tego chcę
Tego właśnie chcę

Że choć niczego nie chcę łatwo brać
Ktoś zrozumie mnie, ktoś pokocha mnie
Sam zdobędę szczęście, bo znać
Jego cenę chcę
Wiedzieć chcę, za co kochać mnie
Tego chcę, tego chcę...

A ja nie przestanę - Wojciech Młynarski

Halina Frąckowiak i Grupa ABC
A ja nie przestanę

Wojciech Młynarski

Oj dali mi już sto mądrych rad
Życzliwi ludzie, dobry świat
Widziałam nie raz, nie dwa, nie trzy
Dziewczynę, co ociera łzy

A ja nie przestanę, ja nie przestanę
Nie przestanę kochać się
Co nam zapisane to zapisane
I na dobre i na złe

A ja nie przestanę, ja nie przestanę
Nie przestanę kochać się
Tak nam zapisane
Na dobre i na złe

Nie zawsze ten świat z dziewczyny drwi
Nie w każdym słowie gorycz tkwi
Nie każdą z twych dróg poplątał los
A moja w słońce wiedzie wprost...

Obiad rodzinny - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski - Obiad rodzinny

Nie ma nic milszego, niech, kto chce, mi wierzy,
niż rodzinny obiad w sielskiej atmosferze,
obrus świeży leży, 
starsi znad talerzy 
do młodzieży szczerze szczerzą się.
Wujek Leon z punktu ku kuzynkom czterem
z odpowiednim  zmierza żartem czy duserem,
dziadzio je z orderem, 
kuzyn z propellerem,
ciocia tartym serem sypie w krąg.

Tak co dnia 
obiad trwa, 
wdzięków moc
w sobie ma.

Obserwować można choćby z przyjemnością,
jak się wujek Leon zawsze dławi ością,
czyni to z godnością,
rzeczy znajomością,
wuj z natury powściągliwy jest.

A ciotunia w każde danie wciąż
sypie ser, tarty ser, żółty ser,
bo pasuje do wszystkiego tarty ser,
czasami kuzyn, co ma propeller,
twierdzi, że to jest nie fair.
A dziadunio tak zabawnie gryźć
umie wąs, prawy wąs, prawy wąs,

bo przeszkadza mu w konsumpcji, prawy wąs,
kuzynki mają przez to oczopląs,
nie chcąc sosów tknąć ni miąs!
Bo jak się na dziadzia zapatrzą to ... przepraszam.

Ciocia kiedyś chciała  skonać na anewryzm,
bo dziadziowi nagle order wpadł w hors d'oeuvre'y
i na pół go przegryzł, podśpiewując: 
"Everybody loves somebody, smaczne to!".
Tak to w atmosferze sielskiej i intymnej
zwykł przebiegać zwykle obiad nasz rodzinny,
wuj się dławił siny,
kuzyn robił miny
i ciociny tarty ser mdlił nas.

Mdliłby tak 
do dziś dnia,
gdyby nie sprawa ta....

Że raz dano zraz czy bitki zdobne w nitki,
a do zrazu zrazu chrzan, a potem grzybki,
no i przez te grzybki, 
chłód rodzinnej kryptki
nazbyt szybki dał obiadkom kres...

Ach, co to był za ślub - Wojciech Młynarski


Quorum - Ach, co to był za ślub

Wojciech Młynarski

Dawno temu już, bo przed laty stu,
z górą stu,
pewien strażak miał huczny ślub.
Kumple mosiężni w krąg,
a on miłej swej ślubuje
wierność aż po grób.

A zaś vis à vis wynajmował dom,
wiejski dom,
skromny muzyk pan Mendelssohn.
Strażak był złoty chłop,
mówi: „Proście tu muzyka,
podje se i on”.

Ach, co to był za ślub,
ach, co to był za ślub!
Dęta orkiestra grała
ile tchu,
mówię wam,
trąby tu,
tuby tam,
ach, szkoda słów!
Panie, panowie, był to
wspaniały ślub,
to był ślub!

Starszy strażak już, co na tubie grał,
tęgo grał,
uroczysty spicz wierszem miał.
Zebrał za to moc braw
i nad kuflem fajansowym
dalej mężnie trwał.

„Ach, gołąbeczko ma,
niech szczęście wiecznie trwa”.
Nawet pan Mendelssohn
musiał przyznać, że pan młody
głos miał jak ten dzwon.

Ach, co to był za ślub,
grzmiał koncert trąb i tub!
Wreszcie imć Mendelssohna
zimny pot
zrosił w lot,
a on sam
krzyknął: stop!
Podkasał frak
i na cześć młodej pary
sam zagrał tak...

Od tej chwili lat przeminęło sto,
z górą sto.
Wierzcie, to był ślub, że ho ho!
Został po nim ów marsz
imć Feliksa Mendelssohna
i wspomnienie to

Ballada o strażaku z opery - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski
Ballada o strażaku z opery

Zabawny dosyć fakt za chwilę wam powierzę
Co wiele temu lat wydarzył się w operze
Raz bowiem z kilku dam asystą znakomitą
Zawitał kiedyś tam Puccini, kompozytor
W tym czasie zaś nad Butterfly Madame
Pracował pan Puccini już rok przeszło
Lecz tego dnia od rana czuł to sam
Wyraźnie coś, wyraźnie coś mu nie szło
W antrakcie wziął cygarko w drżącą dłoń
Dym wciągać jął nerwowo raz przy razie
Gdy strażak się dyskretnie zbliżył doń
By przestrzec go w perlistej dźwięcznej frazie
„Proszę zaraz zgasić ten tytoniowy wyrób
Drogi panie, tu nie wolno palić
Grozi za to mandat pięćset lirów.
Pa, pa, pa, pa, pa, pa, pa, pa…..”



I słuchał tego pan Puccini kompozytor
I czuł, przysięgam wam, czuł, że coś mu świta
I następnego dnia operze dal swe dzieło
Zwyczajne pa, pa, pa, a tak to się zaczęło.
I grano tam te Butterfly Madame
Niejedną damską pierś dławiło łkanie
I strażak łkał, jak bóbr, przysięgam wam
A jedną arię z góry znal na pamięć.
A jeśli ktoś w antrakcie na foyer
Zapalić chciał w miejscu chciał niedozwolonym
Pan strażak doń dyskretnie zbliżał się
By przestrzec go tenorem przyciszonym

„Nieeee wolno tutaj palić, kochany
Daruje pan, lecz nie wolno tu palić”
A Puccini wsłuchany uśmiechał się bosko
Bo w tym czasie akurat pracował nad Toscą
Panowie wznieśmy czasem serca toast szczery
Za wkład straży pożarnej w historię opery

Ballada o malinach - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski
Ballada o malinach

Biały dwór, białe sioło
I gryka jak śnieg, biały śnieg,
Czarny bór szumi wkoło
Jak szumiał przez wiek, jak przez wiek.
Dwie dziewczyny - gołąbki dwie
Na maliny wybrały się, wybrały się.

Każda z nich piękna, młoda,
We dworze zaś pan, możny pan
Z hojną czeka nagrodą
Dla tej co mu da pełny dzban.
Rwą dziewczyny, z zapałem rwą
A maliny czerwone są, czerwone są.
Baj baj się baj, ballado ma:
No, która z nich dzban pierwsza da?
Dzban da...

Pierwsza zbiera uczciwie:
Dzban pełny ma już, pełny już.
Druga zła patrzy chciwie
I chwyta za nóż, ostry nóż.
Nóż do góry podnosi, a
Tamta na to wyciąga dwa, wyciąga dwa.
Baj baj się baj ballado baj:
Bo ta ma nóż, a tamta dwa.
Aż dwa...

Panna zła już ze dwora
Uciekła het precz, gdzie Rzym, gdzie Krym.
W borze zaś szumi morał,
Że kto człekiem złym, człekiem złym
Nóż mu jeden wystarczy, a
Uczciwemu potrzebna dwa, potrzebne

1971

Plakaty: Rafał Olbiński, Jan Lenica

Trzykroć wrzasnął bury kot

Stanisława Celińska i in.
Trzykroć wrzasnął bury kot

William Szekspir (Makbet)
Jerzy S. Sito

Trzykroć wrzasnął bury kot
I znów goły kwili jeż
Gacek skończył pierwszy lot
Harpia płacze, spiesz się, spiesz

Wokół kotła raz i dwa
Dobra rada nie jest zła
Raz i dwa, i znowu w krąg
Nie oszczędzaj, siostro, rąk!

Zgniłych kiszek wrzucam kłąb
Skisłą krew i smoczy ząb
Ja ropuchę, która tkwi
Od trzydziestu jeden dni
Pod kamieniem, sącząc jad
Już on się na twardo zsiadł

Prędzej, prędzej, skończmy z tym
Parska kocioł, bucha dym
Prędzej, prędzej, skończmy z tym
Parska kocioł, bucha dym

Żywcem kładę węży zwój
Język psa i trupi łój
Żabie oko, gacka puch
I ciężarnej małpy brzuch
Żądło żmii, tuzin wszy
Teraz, siostro, gotuj ty!

Prędzej, prędzej, skończmy z tym
Parska kocioł, bucha dym
Prędzej, prędzej, skończmy z tym
Parska kocioł, bucha dym

Smoczą łuskę, wilczy kieł
Dwa tuziny tłustych pcheł
Udo mumii, dalej żółć
Którą rekin w pysku żuł
Blekot, korzeń mandragory
Który krzyczy do tej pory
I cmentarnych cisów liść
I cykuty zżółkłą kiść

A ponadto sześć paluszków
Dzieci, uduszonych w łóżku
Wargi Turka, nos Tatara
I wątrobę, choć już stara
A dla smaku zawiesiny
Splunę w kocioł resztką śliny

Prędzej, prędzej, skończmy z tym
Parska kocioł, bucha dym
Studźmy teraz krwią babona
Zupa musi być czerwona

Czarci zapach - ależ tak!

Wyśmienita - brawo, brawo
Przyrządzona z dużą wprawą
Każda z nas dostanie coś
Jakiś ochłap albo kość

Teraz, siostry, wokół kotła
Pląsy zwiewne... Gdzie jest miotła?
Ja zatoczę pierwszy krąg
Nie oszczędzaj, siostro, rąk!

Cicho, czart do bramy puka
Wiem to po swędzeniu kciuka
Otwórz, siostro, otwórz drzwi
To ktoś grzeszny, to ktoś zły

Stanisław Barańczak

Trzykroć wrzasnął kocur szary
Trzykroć mlasnął śliski płaz
Trzykroć rozdarł się kruk stary:
Czas, czas, czas!

Pieśń cygańska - Papusza

Stanisława Celińska
Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona

Papusza  (Bronisława Wajs)

Przekład: Jerzy Ficowski

(Utwór poświęcony Julianowi Tuwimowi)


W lesie wyrosłam jak złoty krzak,
w cygańskim namiocie do borowika podobnym.
Jak własne serce kocham ogień.
Wiatry wielkie i małe
wykołysały Cyganeczkę
i w świat pognały ją daleko...
Deszcze łzy mi obmywały,
Słońce, złoty cygański ojciec,
ciało mi ogrzewał
i pięknie mi osmalił serce.
Z modrego zdroju nie czerpałam siły,
tylko przemyłam oczy...

Niedźwiedź po lasach się włóczy
jak srebrny księżyc,
wilk boi się ognia,
Cyganów nie tknie.
Cyganeczka daleko w las wędruje,
rży cygański koń,
budzi obcych,
cieszy cygańskie serce.
Wiewiórka na cygańskiej budzie
orzechy gryzie.

Oj, jak pięknie żyć,
słyszeć to wszystko!
Oj, jak pięknie
widzieć to wszystko!
Oj, jak pięknie
czarne jagody zbierać jak cygańskie łzy!
Oj, jak pięknie żyć,
pieśni ptaków w wielkiej słuchać nocy!
Oj, jak pięknie
w lesie, u namiotu
śpiewa sobie dziewczyna, płonie wielki ogień!
Oj, jak pięknie, ludzie, z daleka
wielkanocnych słuchać pieśni ptaków,
płaczu dzieci i tańca, i śpiewania
chłopców i dziewczyn.

Oj, jak pięknie żyć,
nocami chodzić nad rzekę,
zimne jak chłodna woda ryby
chwytać w ręce.
Oj, jak pięknie grzyby zbierać,
miłość nieść,
ziemniaki piec w ogniu...
Cygański koń czeka na trawie,
kiedy wóz będzie już gotów...
Oj, jak pięknie czuwać nocami,
słuchać, jak żaby przygrywają pięknie.

Na niebie Kura z Kurczętami i Cygański Wóz
całą przyszłość Cyganom wróżą,
a srebrny księżycuszek,
ojciec indyjskich pradziadów,
światło nam niesie,
w namiocie dzieciom się przygląda,
Cygance służy swym światłem,
żeby dziecko jej przewinąć było łatwiej.

Oj. jak pięknie patrzeć w niebo,
jego różne błękity w sercu zbierać!
Oj, jak pięknie
czarne oczy, śniadą twarz całować!
Oj, jak pięknie szumi las –
on mi śpiewa piosenki.
Oj, jak pięknie płyną rzeki,
one radują mi serce.
Jak pięknie patrzeć w toń
i wyznać jej wszystko.

Nikt mnie nie rozumie,
tylko lasy i wody.
To, o czym prawię,
wszystko, wszystko już dawno minęło,
wszystko, wszystko ze sobą wzięło –
i moje lata młode.

Źródło: J. Ficowski - Cyganie na polskich drogach

Ptakom podobni - Włodzimierz Ścisłowski

Stanisława Celińska, Stenia Kozłowska
Ptakom podobni


Włodzimierz Ścisłowski

Ptak wierzy w słońca ciepły promień
I choć go nieraz trwoży grom
Buduje gniazdo swe mozolnie
Gdzie najbezpieczniej jego snom

Ptakom podobni też mamy gniazda
Gdzie oczu zawsze przyjazny blask
Skarbem nam lampa i szyba każda
Co przed śnieżycą ochrania nas

Ptakom podobni czekamy wiosny
Którą przynosi żurawi sznur
I żeby dzieci spokojnie rosły
Patrzymy w niebo czy nie ma chmur

Patrzymy w niebo, by go nie zatruł
W dół pikujący jastrzębia cień
Wróżymy z dymu, słuchamy wiatru
Czytamy przyszłość z osiki drżeń

Ptakom podobni szlakiem człowieczym
Zawsze do swoich wracamy stron
Nikt z tej tęsknoty nas nie wyleczy
Bo naszym gniazdem ojczysty dom

Sięgamy dzisiaj ku gwiazdom
Lecz nim dotrzemy kiedyś tam
Chrońmy nasz świat - to wspólne gniazdo,
O które przyszło walczyć nam

Obrazy: Catrin Welz-Stein

Pomilczenie - Dorota Czupkiewicz

Nick Alm
Stanisława Celińska
Pomilczenie

Dorota Czupkiewicz

A teraz siądź i mów, powiedz, co ci jest
Mam kawę i mam czas, wieczność lub co chcesz
Lub nie mów nic, to też, uwierz mi, ma sens

Wiem, nawet szept cię boli i mróz ściska krtań
Bo znów odszedł ten, kto woli nie tu być lecz tam
Więc siądź, a on niech wciąż goni to coś, ale sam
No chodź, ogrzej się i pomilcz, i przejdź w ciepły stan

Masz w oczach szron i śnieg pada ci na twarz
Choć lato trwa, ty w chłód wtulasz się jak w płaszcz
Chcesz milczeć, milcz, lecz weź kawy łyk lub dwa

Wiem, nawet szept cię boli...

Wiem, nawet szept cię boli i mróz ściska krtań
Bo znów odszedł ten. kto woli nie tu być, lecz tam
Więc siądź, a on niech wciąż goni to coś,. ale sam
Chodź, ogrzej się i pomilcz, to jest niezły plan....

W głębokich cieniach - Dorota Czupkiewicz

Stanisława Celińska
W głębokich cieniach

Dorota Czupkiewicz

Patrz, spójrz wszystko się zmienia
Był świat, spójrz i nagle nie ma
A ty, ja w głębokich cieniach i rdzach
Coś w nas płomień zgasiło
Czy tak, spójrz kończy się miłość
Czy to, co wieczne już było, czas iść

W noc, w mrok, przez strome miejsca
Przez chłód, co pogniótł nam serca
I tam gdzie są ślady szczęścia
Bo czas zabrał nam nas

Gdzie są dawne zdumienia
Że my, że kręci się ziemia
I gdzie cud przynależenia i ty
Gdzie jest  - kocham nad życie
Czy słów tych już nie usłyszę
I gdzie ciał są tajemnice i ja, tamta ja

Więc chodźmy razem w noc
W mrok, przez strome miejsca
Przez chłód, co pogniótł nam serca
I tam gdzie są ślady szczęścia
Bo czas zabrał nam nas

Więc chodźmy razem w noc
W mrok, przez strome miejsca
Przez chłód, co pogniótł nam serca
I tam gdzie są ślady szczęścia
Chodźmy, proszę...

Obraz: Emma Silk

Za spokojnie - Dorota Czupkiewicz

Stanisława Celińska
Za spokojnie

Dorota Czupkiewicz

Cisza skrada się
Łasi się
Zęby ma jak pies
Ona czegoś chce
Dobrze wiem
Chyba chce mnie zjeść
Tu jest trochę za spokojnie
Gładko zbyt
Nic nie dzieje się pozornie
Lecz on przecież był
I znikł

Cisza snuje się
Gapi się
Oczy ma jak kot
Cisza szepcze
Że dobrze jest
Zmieniać coś to błąd
Ale tu jest za spokojnie
Duszno zbyt
Są pustynie przeogromne
Bo on przecież był
I znikł

Nie wiem co to jest
Ale jest
I zagarnia mnie
Znika drugi brzeg
No a łódź leży gdzieś na dnie
Tu jest trochę za spokojnie
Pusto zbyt
Czy to jest opowieść o mnie
Czy on zmyślił mnie
I znikł

Czy to jeszcze ja
Czy nie ja
Nie wiem
Tak czy nie
Wzrokiem szukam drzwi
Chcę stąd wyjść
Uratować się
Coś mi mówi najspokojniej
Wstań i idź
To od dziś opowieść o mnie
I nie zmyśli mnie
Już nikt

Obraz: Taras Loboda

W imię miłości - Stanisława Celińska

Stanisława Celińska
W imię miłości

Tak będzie lepiej, kochanie
Choć serce z bólu drży
Jest nam pisanie rozstanie
I na policzkach łzy
Inni ludzie tez chcą tego
Raduje ich ten stan
I nie widzą w tym nic złego
Na rękę im ten plan

Są zazdrośni
Tak, wiem o tym
Bo nie czują tak jak my
Więc odchodzę
Nie mam wyjścia
I zamykam cicho drzwi

W imię miłości jestem
W imię miłości wybaczam
W imię miłości odchodzę
W imię miłości wracam
Bo we mnie jest nadzieja
Choć lekko siwa głowa
Nadzieja niepokorna
Co ciągle wstaje nowa

Niełatwo jest zabić miłość
I jak to zrobić nie wiem
Idę przez życia zawiłość
Tak trzeba iść przed siebie
Nic nie zmieni biegu zdarzeń
Los tylko prawdę zna
Żyć nie mogę w świecie marzeń
Za długo trwa ta gra

Wierzę, że wszystko zrozumiesz
Chociaż w sercu będzie żal
Cóż, kochałam tak jak umiem
Ale teraz kusi dal...

Obraz: Taras Loboda

Wybierz się w drogę - Stanisława Celińska


Stanisława Celińska
Wybierz się w drogę

Tak patrzysz dziś na mnie
Znowu smutny masz wzrok
Kolejna porażka
Bo nieprzemyślany krok
Tak widzisz się zdarza
Tobie, mnie i innym też
Więc się nie przejmuj, podnieś głowę
Nie spoglądaj wstecz

Wybierz się w drogę, najwyższy czas
Przed tobą rzeka, pole i las
Za tobą został pochmurny dzień
Wybierz się w drogę, by odnaleźć
By odzyskać życia sens

Nie ma co czekać, zbyt późno jest
Już wykonany ostatni gest
Przed tobą wolność i jasny los
Więc już nie wracaj starą drogą
I nadziei usłysz głos

Nie zawsze się uda
Znaleźć co dobre jest
Choć bardzo się starasz
To jest trudne, przecież wiesz
Ten w życiu wygrywa
Kto odrzuca myśli złe
I umie się radować chwilą
A nie martwi się

Wybierz się w drogę...

Już patrzysz weselej
Myślisz co ze sobą wziąć
Potrzeba niewiele
Wystarczy ci marzeń moc
Chcesz zacząć na nowo
Musisz zrzucić stary płaszcz
I zejść po schodach z wolną głową
Z tym co w sercu masz

Wybierz się w drogę...

Nie ma co czekać, zbyt późno jest
Już wykonany ostatni gest
Przed tobą wolność i jasny los
Więc już nie wracaj starą drogą
Weź w ramiona to co nowe
Spójrz wysoko ponad głowę
I nadziei usłysz głos

Obrazy: Jamie Heiden

Za małe serce - Stanisława Celińska


Stanisława Celińska
Za małe serce


Za małe serce, za duży lęk
I coraz szybciej twój pociąg gna
I ciągle pytasz o życia sens
A dookoła pejzaże zła
Jest atrakcyjne, ma kolor krwi
Możesz mieć wszystko, gdzie sięga wzrok
Warunek jeden, żeby tak żyć
Musisz się cały zanurzyć w mrok

Zatrzymaj się, masz jeszcze czas
Wiedz, że nie wszystko stracone
Jeszcze w sercu zaśpiewa las
A ty pobiegniesz w tę stronę
Nie bój się iść wprost do światła
Zbyt długo tumanił cię mrok
Twarz twoja tak tam pobladła
W ciemnościach pogorszył się wzrok

Idź, sercem ujrzysz, co trzeba
I w źródle obmyjesz z krwi dłoń
Ochłodzi cię błękit nieba
Otuli płaszczem kwiatów woń
Te prześwietlone obrazy
Świat przecudowny, jak we śnie
Nie wstydź się żyć - tak bez skazy
Błogosławiąc noce i dnie
I zanieś ten spokój innym
A zło niech pójdzie w niepamięć
Dobrze jest czuć się niewinnym
Jak polny, przydrożny kamień

Za małe serce, za duży lęk
Zapyta ciebie nieznany ktoś
Wiem, co przeszkadza i skąd ten stres
To dusza zżera, odbiera moc
Więc mi ją sprzedaj, po co ci jest
Czy się opłaca, czy jest w cenie
Nieużyteczna jak z dziurą koc
Jak polne, przydrożne kamienie...

Trudny dzień - Stanisława Celińska

Stanisława Celińska
Trudny dzień

Gdzie tamten czas, życia smak
Gdzie uroki młodych lat
I gdzie są ślady dziecięcych stóp
Rodzinny stół, zapach świąt
Tak mi bardzo tego brak
Wiem, że nie wróci to nigdy już

Trudny dzień, wspomnień dzień
Przecież skończy się
Przyjdzie sen, dobry sen
I zabierze lęk
A po tym śnie nowy dzień
Wszystko może zmienić się
Więc już się nie martw
Nie będzie źle

Przeszłości głos groźny jest
Niepokoi ciągle cię
Kładzie się cieniem na życie twe
Zabiera tlen, dusisz się
I już tak nie możesz żyć
I musisz przeciąć tę czarną nić

Trudny dzień...

Minęło już tyle lat
Pędzi dookoła świat
Musisz go gonić
Zrównać z nim krok
Nie możesz już patrzeć w tył
Bo przed tobą jasne dni
Za sobą zostaw cienie i mrok...

Obraz: Loui Jover

Manha de Carnaval - Stanisława Celińska

Auguste Rodin

Stanisława Celińska - Astrud Gilberto
Manha de Carnaval

Orfeuszu,
zaczekaj
Ona idzie za tobą
Już za chwilę zobaczysz jej twarz

Są dni, które płyną przez łzy
I sprawia ci ból o niej myśl
W ustach goryczy smak
Bo w sercu czujesz brak
Ona została tam, u progu dnia

Odeszła i nie wróci już
Całujesz wciąż ślady jej stóp
Zabrała ci pieśń i teraz jest w niej
Gdzieś tam, gdzie kończy się świat

Tęsknota zabrała ci moc
Brak wiary wypełnił twój los
Więc odwróciłeś się, rzucając na nią cień
Bo nie wierzyłeś, że słyszysz jej krok

Gdy miłość zwyciężyć ma śmierć
I nowym nacieszyć się dniem
Zaufaj jej, bo wie jak zniszczyć zło
I jak pokonać lęk

Eurydyko,
nie odchodź
Orfeuszu,
zaczekaj
Niech zatrzyma was siła miłości

Natalia, Fryderyka, Dorota - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Natalia, Fryderyka, Dorota

Natalia!

W mych dłoniach jej talia –
a w nozdrzach – konwalia
i bez.
Natalia, Natalia, Natalia –
wciąż cierpię ten żal ja
do łez...

Natalia, Natalia, Natalia !
Jej oczu emalia
wciąż lśni.
Natalia, ach, gdzież juwenalia,
ach, gdzież bachanalia
tych dni?!



Hrabianka Fryderyka
Ach! Wzrok hardy, dumne czoło –
A okolica dzika, dzika, dzika, tak wokoło.
Ach, kochać aż do dreszczy!
Lecz cóż to tak trzeszczy?
"Hrabianko, czy to pani” – "Ani, ani".
"Hrabianko, więc nie pani?" – "Ani, ani mi się śni"

Lecz przez ten sani pęd, gdy rwą,
Ten pęd i koni rżenie –
Trzeszczenie, to trzeszczenie skąd,
No, skądże to trzeszczenie?
Ach, myśmy sobie jeszcze wtedy sprawy nie zdawali,
Że to już w swych posadach drżał i trzeszczał feudalizm,
Tak, tak to w swych posadach trzeszczał feudalizm.



Ilekroć się zacznie brzydota
Bezśnieżnych, dżdżystych zim –
Z ich błota wykwita Dorota
W ślicznym wspomnieniu mym.

Na szarym tle dróg bezpowrotnych,
Roztopów, nagich dni –
Dorota – kwiatuszek mój słotny –
Ognikiem się ciepłym tli.

I cały się zaraz przenoszę
Do tamtych pogód złych,
I stare włożywszy kalosze
Uśmiecham się cicho w nich.
Uśmiecham się do tamtych pogód złych.

Obrazy: Tito Corbella

27 lipca - Natalii


Natalia💗💗💗💗💗


Jeremi Przybora


Natalia❗
W mych dłoniach jej talia –
a w nozdrzach – konwalia
i bez.
Natalia, Natalia, Natalia –
wciąż cierpię ten żal ja
do łez...

Natalia, Natalia, Natalia❗
 Twych oczu emalia
wciąż lśni.
Natalia, ach, gdzież juwenalia,
ach, gdzież bachanalia
tych dni ?❗

Natalia, Natalia, Natalia❗
Gdy patrzę w tę dal ja,
to z mgły,
wykwita tych nocy azalia
i brzmi pasakalia
tych dni.

Natalia❗
Twe usta i talia
i oczu emalia
co lśni.
Natalia, Natalia, Natalia❗
To nie marginalia
wierz mi.

Wyschnięta już dzisiaj ta balia
co ją przepełniły
me łzy.
Natalia! A jednak Natalia❗
Dziś znów mi cię śniły
me sny.

I znowu w mych dłoniach twa talia
A w nozdrzach konwalia
I bez.
Natalia, Natalia, Natalia
Znów cierpię ten żal ja do
Do łez.

Wyk. Jeremi Przybora, Grzegorz Turnau

Hanko - Walery Jastrzębiec


Olgierd Buczek - Hanko

Walery Jastrzębiec

Ja nie wiem sam, co mnie urzekło
Bez ciebie żyć to dla mnie piekło
Zdradziecki czas powoli płynie.
Ach, kiedyż minie ten długi dzień
Wieczorem ty znów ze mnie szydzisz
I często drwisz z mych tęsknych śnień
Haneczko, czy nie widzisz
Że się stałem już jak cień

Hanko, nie żartuj ze mną
I nie dręcz, Hanko, mnie nadaremno
Ja przecież wiem na pewno
Tęsknisz też i kochasz mnie
Bo oczy twe mi mówią „tak”
Gdy usta mówią „nie”

Więc czyżbyś, Hanko, już zapomniała
Jak przy księżycu mnieś całowała
Zostały mi wspomnienia
Ust twych drżenia dziś mi brak
Więc nie dręcz dłużej i powiedz „tak”

Czy Anna jest panna - Marian Hemar


Susann du hast ja fast gar nichts mehr an

Marian Hemar
Czy Anna jest panna

Od roku w firmie ABC
Pracuje panna Anna B.
Przystojna, miła itp.
To wszystko, co się o niej wie.
Poza tem nic się pan nie
Dowie więcej o tej Annie,
Choć wszystkich dręczy bezustannie
I nie od dziś ta jedna ciągła myśl:

Czy Anna jest panna, czy nie?
Czy jeszcze,  czy może - kto wie?
Mężatka, rozwódka, wdowa?
Ówna jest, czy też owa?
Czy w ogóle kogoś ma
I jak się udowodnić da:

Czy Anna jest panna, czy nie?
To sprawa ciekawa, kto wie?
Czy mieszka sama, czy z kim
W kontakcie towarzyskim?
Gdzie i jak uzyskać znak,
Czy nie, czy tak?

Prokurent firmy, młody Zdziś
Na Annę lata nie od dziś.
Zapewniał szefa raz ze łzą,
Że chciałby się ożenić z nią,
Lecz trudność jest nie lada,
Bo to przecież nie wypada,
Gdy się narzeczonej zada
Zapytanie takie wprost na most:

Czy Anna jest panna...

Ta sprawa wielki zatacza krąg,
Przechodzi rok już z rąk do rąk.
Już każdy swoje domysły snuł:
Że tak, że nie, że pół na pół.
Kto żyw, ten Annę śledzi
Znajomi, krewni i sąsiedzi,
Każdy się nad tem jednem biedzi,
Jak znaleźć takt, by spytać o ten fakt:

Czy Anna jest panna…

Czy Anna jest panna, czy nie?
Prowadzi się dobrze, czy źle?
Czy mieszka sama, czy z kim
W kontakcie towarzyskim?
Czy ma w cnocie jaki brak?
Czy nie, czy tak?

Obrazy: Jules Erbit

Panna Anna - Ludwik Starski

Tante Anna
Chór Dana - Panna Anna

Ludwik Starski

Nie jest ładna każdy wie
Panna Anna
Niebogata też, o nie
Panna Anna
Lecz zaletę jedną ma
Panna Anna
Na organkach pięknie gra
Panna Anna

Panna Anna
Panna Anna
Jakiż talent ona ma
Panna Anna
Panna Anna
Chuchnie, dmuchnie i już gra

Feler miała, to nie wstyd
Panna Anna
Usta coś szerokie zbyt
Panna Anna
Raz organki wpadły w nie
Panna Anna
Łyk i już połknęła je
Panna Anna

Panna Anna..

Nogi cienkie ma, jak włos
Panna Anna
Lecz ma za to gruby nos
Panna Anna
Za to chłopców ładnych zna
Panna Anna
Bo im na organkach gra
Panna Anna...

Panna Anna - Bolesław Leśmian


Stare Dobre Małżeństwo
Panna Anna

Bolesław Leśmian


Kiedy wieczór gaśnie
I ustaje dzienny znój -
Panna Anna właśnie
Najwabniejszy wdziewa strój.

Palce nurza smukłe
W czarnoksięskiej skrzyni mrok,
I wyciąga kukłę,
Co ma w nic utkwiony wzrok.

To - jej kochan z drewna,
Zły, bezmyślny, martwy głuch!
Moc zaklęcia śpiewna
Wprawia go w istnienia ruch.

On nic nie rozumie,
Lecz za niego działa - czar...
Panna Anna umie
Kusić wieczność, trwonić żar...

W dzień od niego stroni,
Nocą - wielbi sztywny kark,
Nieugiętość dłoni,
Natarczywość martwych warg.

"Bóg zapomniał w niebie,
Że samotna ginę w śnie!
Kogóż mam, prócz ciebie?
Pieść, bo musisz pieścić mnie!"

Szedł Atanazy do Anny - Choiński i Gałkowski


Szedł Atanazy do Anny


Bogusław Choiński, Jan Gałkowski

Szedł Atanazy do Anny
Po kostki w rosie
Atanazy szedł porannej
Miał chłopak oczy na plecach
I szedł do Anny się zalecać, hej

Słoneczko jasno świeciło
Prawdopodobnie po to
Żeby widno było
I bez trudności odkryło
Że Atanazy w złym kierunku szedł

O Atanazy, źle się prowadzisz
O Atanazy, gdzie ty masz oczy, ojej

Bądź Atanazy człowiekiem
Sam przecież widzisz
Że zabrnąłeś za daleko
Bądźże człowiekiem i zawróć
I od początku do tej Anny idź

Lecz Atanazy marszowo
Tak się oddalał
Konsekwentnie omyłkowo
Z tym wielkim słońcem nad głową
I skowronkami co śpiewały tak

Szedł jak mu upał pozwalał
I sam się dziwił, że zbliżając się oddalał
Atanazy, gdzie idziesz
Tam gdzie mnie wiodą moje oczy, hej

O Atanazy, źle się prowadzisz
O Atanazy, gdzie ty masz oczy, ojej

Szedł Atanazy ku Annie
Szedł oddalając się od Anny nieustannie
Miał chłopak oczy na plecach
I nie powinien się zalecać, nie
Powinien się zalecać, nie...

Anna German, Bogdan Czyżewski

Janusz Godlewski i Luxemburg Combo 🔊

z filmu „Miłość dwudziestolatków” - 1962