Ballada na urodziny - Józef Baran


Stare Dobre Małżeństwo
Ballada na urodziny

Józef Baran

Jakby nigdy nic brodzę już w smudze cienia
i widzę jak zachodzi słonko ojca i matki
jakby nigdy nic przyjaciół paru na cmentarzach
jakby nigdy nic kwitną na nich kwiatki

jakby nigdy nic słońce świeci innym
i kto inny ze światem się zżywa
jakby nigdy nic żartujemy pijemy
choć przy stole wciąż kogoś ubywa

jakby nigdy nic kolejna jesień mija
jakby nigdy nic życie ucieka
jakby nigdy nic robię dobrą minę do złej gry
i z nadzieją na jutro czekam

Fot. Józef Baran

Ballada o arenie cyrkowej - Józef Baran


Stare Dobre Małżeństwo
Ballada o arenie cyrkowej

Józef Baran

na koniec – rozwiązano teatr
więc cała w sztucznych ogniach teraz
kręci się arena cyrkowa
naszych czasów metafora

nic tu na pewno wszystko na niby
małpa jest cyrku idolem
karzeł podkręca szatańską korbkę
arena toczy się kołem

niczym piłeczki w palcach żonglerów
duszyczki nasze wirują wkoło
życie przestało być sztuką
i stało się sztuczką cyrkową

dwie siostry syjamskie: prawda kłamstwo
wbiegają w zwinnych podskokach
nikt nie odróżni jednej od drugiej
są w jednakowych trykotach

Bóg gdyby nawet w krzaku ognistym
pojawił się między nami
mówilibyśmy że to magik
kolejną sztuczką nas mami

lecz dokąd można w cyrku żyć
pytamy stojąc na głowie
słyszymy drwiący błazna śmiech
i to jedyna odpowiedź

Ballada o poecie - Józef Baran

Olga Iwaszenko

Stare Dobre Małżeństwo
Ballada o poecie

Józef Baran

1
odfrunęły anioły do ciepłych krajów
tylko jeden w karczmie na rozstaju
głuchy na boskie wołania
hulał z karczmareczką do świtania

pióra piwem zlane sosem musztardowym
skaranie boskie z takim aniołem
jedno skrzydło złamał drugie zastawił
wszystkich wycałował pod ławę się zwalił

2
naważył anioł piwa - stracił mannę z nieba
musi sam zapracować na kawałek chleba
że nikogo nie zbawił - sczłowieczał na amen
już na zawsze zostanie anioł między nami

niebo z ziemią rymuje słowami skrzypcami
i pomiędzy kramami kręci się z rymami
dzieci za nim biegną psów pijaczków zgraja
a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach

A ty słońce śnij - Bogdan Loebl


Stare Dobre Małżeństwo
A ty słońce śnij

Bogdan Loebl

Trzeba wstać, trzeba iść
Deszcz i wiatr swoją pieśń
Śpiewa mi - a ty słońce śnij
Trzeba ten ciężar nieść
Męska to sprawa jest
Męski los - a ty słońce śnij
Może gdzieś w słońcu tym
Ujrzysz cień tamtych dni
Pójdę już - a ty słońce śnij

Lecz ja wrócę tu
Będę w twoim śnie
Nikt nie zabroni nam śnić...

Może na łąkach snów
Echo śpi naszych słów
Pójdę już - a ty słońce śnij
Może tu z echem słów
Wróci żar uczuć twych
Martwych już - lecz ty słońce śnij
Muszę ten ciężar nieść
Męska to sprawa jest
Męski los - a ty słońce śnij...

Rok pierwszy minął - Jonasz Kofta

Maciej Pietrzyk
Rok pierwszy minął

Jonasz Kofta

Rok pierwszy minął, piękny był
Nadchodzi ciężka zima
Kolejna próba, próba sił
By wytrwać, by wytrzymać

Przez codzienności grząskie dno
Przez umęczoną szarość
Ocalić to i przenieść to
Co nazywamy wiarą

Wiarą w Ojczyzny lepszy byt
Że od nas to zależy
Skoro po nocy przychodzi świt
Nie wierzyć znaczy - nie żyć

Niech puchną lepkie kartoteki
Różnych archiwów tajnych
Tak jak dopływy jednej rzeki
Podzielić się nie dajmy

Prawdy od słów już nam nikt nie odłączy
Czerwieni od bieli
Jeśli będziemy do bólu mądrzy
Nie dajmy się podzielić

Nie umiem być sam - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta
Nie umiem być sam

Nie umiem być sam
Silniejsza ode mnie
Jest cisza
W niej jedno życie
Czy nie jest czasem
Dziwnie wam
Gdy własne serca słyszycie
Gdy puste niebo, ustał wiatr
Kwiat boi się, że zwiędnie
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
W tej ciszy silniejszej ode mnie

I muszę wstać
I muszę iść
Gdzie grają
Grają mocno
Już wiem
Nareszcie, jak trzeba żyć
Mam sposób na samotność
Ten mocny dźwięk
Ten mocny rytm
Uśmiechy wielu ust
Bo wtedy się
Nie liczy nic
Jest tylko
Rhytm and blues

Nie umiem być sam
Nikt mnie nie oswoił
Z widokiem
Mej własnej twarzy
Czy nie jest czasem
Znany wam
Ten strach wobec własnych marzeń
Samego siebie słabo znam
To ja? Czy jakiś ktoś tam
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
Ta cisza jest dla mnie za głośna...

Naszą miłość zabiła wielka płyta - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta
Naszą miłość zabiła wielka płyta

Odchodzę
Jesteś zdziwiony
Przecież nic się takiego nie stało
Nasz niedługi spektakl skończony
Widocznie tak być musiało
Muszę odejść
Rozumiesz, muszę
Duszę się
Zrozum
Duszę

Naszą miłość zabiła wielka płyta
Tam nam trudno o bliskość było
W mrówkowcu betonowa klita
Chwili ciszy zabrakło na miłość
Rury wyją, trzaskają drzwi wind
Sąsiad z góry kładzie boazerię
A liryka się rozwiewa jak dym
Wszystko zmienia się w drętwą reżyserię
Nikt nie winien, o nic więcej nie pytaj
Nasza miłość zabiła wielka płyta

Odchodzę
Nie twoja wina
Czy ktoś trzeci, wiesz dobrze, że nie to
Chciałam bluszczem ku światłu się wspinać
A zwyciężył mnie szary beton
Muszę odejść
Rozumiesz, muszę
Duszę się
Zrozum
Duszę

Naszą miłość zabiła wielka płyta
Tak nam trudno o bliskość było
W mrówkowcu betonowa klita
Chwili ciszy zabrakło na miłość
Sąsiad z dołu puszcza nowy hit
Obok znowu się leją po mordach
A intymność to już tylko wstyd
Pieśń miłości w fałszywych akordach
Nikt nie winien, o nic więcej nie pytaj
Naszą miłość zabiła wielka płyta.

Ballada historiozoficzna - Jonasz Kofta


Jonasz Kofta
Ballada hitoriozoficzna

Przyszłość jest sprawą jasną
Tak jasną, że przeszkadza zasnąć
Nie rozdano jeszcze ról
Twoich snów nie gryzie mól
A w tornistrze masz buławę, swoją własną

Ale gdy tak leziesz w przód
Bije licznik twoich dróg
Coraz więcej jest spraw, które były
Ruszasz z posad świata bryły
Mijasz cele, rosną tyły
Twoja przeszłość – na nią wpływ straciłeś już

Nie wiadomo, jaka będzie nasza przeszłość
Co okaże się za n-tą ilość lat
Na czym ważnym nam istnienie nasze zeszło
Gdy się zmieni w historyczny fakt

Nie wiadomo, jaka będzie nasza przeszłość
Jaka będzie po nas pamięć – kto to wie
Czy wypadnie ci następcy krzyknąć – kłamiesz
Gdy swe klęski wszystkie zwali ci na łeb

Ryzyko zawsze istnieje
Tym większe, im więcej się dzieje
Tyle twarzy – ile dni
Tyle postaw – ile chwil
Aż się zmienisz w proch i pył i rozwiejesz

Lub zastygniesz w jednej z póz
Tej na minus lub na plus
Z szpilką w de zamkną cię do gablotki
Będziesz tam jak rzadkie żuki
Dla wycieczek, dla nauki
Chyba, że Historia nagle zmieni gust

Nie wiadomo, jaka będzie nasza przeszłość
W świetle badań, co najnowsze zawsze są
Komu laur się dostanie, komu lanie
Komu cisza i milczenia komu dzwon?

Nie wiadomo, jaka będzie nasza przeszłość
Jaką wagę będą miały nasze dni
Bo zabiera ci historia twą współczesność
A historia to – niestety – już nie ty

Syn epoki - Jonasz Kofta


Jonasz Kofta - Syn epoki

Patrzysz w niebo, synu epoki
Niebo wielkie, niebo gwiaździste
Wiekuiste, iskrzące mroki
Zapytują o czas twój i miejsce

Patrzysz w niebo i wiele tracisz
Przecież tyle już wiesz, tyle umiesz
Od ciężarów doczesnych garbaci
Nie podnoszą głowy tak dumnie

Czy udajesz, że tego nie wiesz
Mechanizmów silnika sterniku?
Patrzysz w gwiazdy, skończysz na drzewie
Albo gorzej: w szkolnym podręczniku

Na odległość ramienia sięgaj
Możesz tyle nabyć, tyle zbyć
Luksusowa jest niebios potęga
Można bez niej wygodnie żyć

Chcesz zadzierać łeb do góry?
Ruch tamujesz, na pobocze zejdź
Gwiazdy zaraz przesłonią chmury
Słabość minie, powróci sens?

Biedny Yorick - Jonasz Kofta


Jonasz Kofta - Biedny Yorick

Z pustego czerepu Yoricka
Jedno niezbicie wynika
Żył sobie błazen królewski
Potem wyciągnął kopyta

Choć umarł, stał się niemową
Zaczął pracować głową
W dwuznacznej roli rekwizyta
La comedia e finita
To wszystko? - Ktoś zapyta

Więc z jakich pozycji się pan drze
Chleb kradnąc dostojnej Kasandrze
W jasną przyszłość podkładając swoje iksy
W smudze spalin wietrząc smród Apokalipsy?

Odpowiadam na to refrenem
Który śpiewał mi dziś biedny Yorick:
Czaszki błaznów przestają być nieme
Kiedy wiatr je na przestrzał nastroi

Taki jest rzeczy porządek
Pamiętaj o tym błaźnie
Zachorujesz na zdrowy rozsądek
Ozdrowiejesz na chorą wyobraźnię
Twoja wyspa się zmieni w przylądek
Swoją rolę odegrasz odważnie
Umierając na zdrowy rozsądek
Zmartwychwstaniesz na chorą wyobraźnię

Więc mówię - zanim nas dopadną
W sekwencjach pędu rozjazdy dróg - nożyc
Nim wyobraźnię ci rozkradną
Przedmioty - możesz dobrze pożyć

Przejezdnie żywot trwoniąc
Już tylko licznik masz za świadka
Coraz ci dalej będzie dłonią
Do smaku i ciężaru jabłka

Zza szyby gładkiej oka trasą
Źrenicę jątrzy suchy głód
Przy szosie znak drogowy czasu
Na bieli znikający punkt

Taki jest rzeczy porządek
Pamiętaj o tym błaźnie
Zachorujesz na zdrowy rozsądek
Ozdrowiejesz na chorą wyobraźnię
Twoja wyspa się zmieni w przylądek
Swoją rolę odegrasz odważnie
Umierając na zdrowy rozsądek
Zmartwychwstaniesz na chorą wyobraźnię

Ulica snów - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta - Ulica snów

Jest w moim mieście
Ulica – sen
Tu najpiękniejsze przychodzą co dzień
Piękne dziewczyny
Wszystkie je znam
Tylko z widzenia
Tylko z marzenia

Takich jak ja
Przychodzi tutaj kilku nas
By zabić czas
Łączy nas jedno
Gdy patrzymy tak
Nie mamy szans

Piękne dziewczyny
Z ulicy snów
To inne życie
To już młodszy świat
Piękne dziewczyny
Ich piękni chłopcy
Są z innej gliny
Ładni i obcy

Czasem wydaje mi się
Sam je wymyśliłem
Nie są prawdziwe
To tylko mój sen

Jak długo można czekać na cud
Co nie chce przyjść
Oglądać cudze szczęście z daleka

Jak wieczny widz
Dla pięknych dziewczyn
Widuję je tu co dzień
Jestem manekin – szary przechodzień
Jak cofnąć lata
Które nas dzielą
Wejść do ich świata
Jak się ośmielić?

Trudno uwierzyć w siebie chociaż trochę
Gdy nie wiem jeszcze, którą najbardziej kocham
Już nie potrafię czekać dłużej na szczęśliwy traf
I patrząc na nie swoje życie, zabijać czas

Piękne dziewczyny
Z ulicy snów
Gdy słońce świeci
Beztrosko się śmieją
Nie wiedzą nawet
Że moje nadzieje
Mają ich twarze
Twarze tak dalekie

Moja samotność
Czyni mnie postronnym
I nie wiem, co robić
Jak się uwolnić od niej

Piękne dziewczyny
Jestem. Żyję tu
Czekam na cud
Może będziemy kiedyś znajomymi
Z ulicy snów

Tak. To ja
To ja
Słyszycie mnie? Dziewczyny
To ja
Do jutra!
Do zobaczenia

Obrazy: Iwona Lifsches

Mam tylko jedno życie - Jonasz Kofta

René Magritte
Jonasz Kofta - Mam tylko jedno życie

Przypadkiem zostałem
Dziś sam w całym domu
Przypadkiem przypomniałem
Sobie, że czas płynie
Usiadłem przed lustrem
Czas pogadać z sobą
I tak mnie ten fakt nie ominie

Rozmawiam ze sobą
Jak z obcą osobą
Mam jednak nadzieję
Dojść do wspólnych wniosków
Gość w lustrze się śmieje
Jak ja, kiwa głową
I zgadza się, że
Że po prostu:

Mam tylko jedno życie
A w życiu kilka dat
Tych dat
Gdy się w zachwycie
Zatrzymał nagle świat
Wszystko działo się dla mnie
Wszystko śmiało się do mnie
Ja te dni znam na pamięć
I nie umiem zapomnieć

Mam tylko jedno życie
Coś trzeba zrobić z tym
Pokrążyć po orbicie
Polakierować drzwi
Nowe wymyślić hobby
Okno zakryć portierą
I czego bym nie zrobił
Zawsze wyjdę na zero

Mam tylko jedno życie
Nie tylko zresztą ja
W nim czas mam na przeżycie
Najpiękniejszego dnia
Znowu coś mnie opęta
Każe czekać i moknąć
Żebym miał co pamiętać
W tę minutę samotną

Wiersz dla malarza Dudy-Gracza - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta
Wiersz dla malarza Dudy-Gracza

Starych komód rzęzi próchno
Stare baby śmiercią cuchną
Kaca ma garbaty anioł
Że się sprzedał był za tanio
Obszczywają ruń pod murem
Ludzie różne szarobure
Nie tłumaczą się przed nikim
Smarczą w chustę Weroniki
No bo co im ma zależeć
Pili wódkę w dobrej wierze
W dobrej wierze pili wódkę
Bo to życie takie krótkie
Ciężko żyć na ziemi matce
Kiedy w podrobowej jatce
Przy wołowej siwej nerce
Leży Jezusowe serce
Leży sobie, leży, leży
Towar tani, bo nieświeży
Znowu Duda nas ubędzie
Upodlonych w miłosierdzie
Ja tam robię za poetę
Ty szpagatem łatasz sweter
Nieboszmatę z mokrej wełny
Całun ślepy
Byt zupełny

Jerzy Duda-Gracz









Spójrz na moje buty - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta - Spójrz na moje buty

Spójrz na moje buty
Nie ma na nich śniegu
Spójrz w moje serce
I pozwól mi odejść
Minął już luty
Co w tym dziwnego
Co ja ci więcej będę mącił wodę
Pewnie zapytasz mnie – dlaczego?
Wszystko jest jasne
Forma i treść
Spójrz na moje buty
Nie ma na nich śniegu
Spójrz w moje serce
Cześć!

Spójrz na moje ciuchy
Nie noszę szalika
Spójrz w moje serce
I pozwól mi odejść
Zbudziły się muchy
Coś z tego wynika
Co ja ci więcej będę mącił wodę
Zegar, jak chodzi, to wtedy tyka
Wszystko jest jasne
Forma i treść
Spójrz na moje ciuchy
Nie noszę szalika
Spójrz na moje buty
Cześć!

Spójrz na moją maskę
Mam trzydniowy zarost
Spójrz w moje serce
I pozwól mi odejść
Nie proszę o łaskę
Nie jestem ofiarą
Po prostu lubię, inaczej nie mogę
Masz rację, byłem zawsze dowodem
Na to, że forma
Określa treść
Spójrz na moje buty
Spójrz na moje ciuchy
Spójrz w moje serce
Cześć!

Tylko nasze wspomnienia - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta
Tylko nasze wspomnienia


Nasze wspomnienia
Czas pozamieniał
W piękne różowe sny
W miłości tylko
Choć bywa chwilką
Nie ma straconych dni

Nasze wspomnienia
Czas pozamieniał
W lato, co wiecznie trwa
Przez pustą plażę
Biegniemy razem
Już zawsze będzie tak

Było, minęło
Zostało we mnie
Tego nie weźmie nikt
Czas pozamieniał w sny
Wspomnienia naszych dni

Nasze wspomnienia
Czas pozamieniał
W cichy, rozkwitły sad
Pomiędzy kwieciem
Sami na świecie
Niepomni dni i lat

Impresja letnia - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta
Impresja letnia

Wietrzyk z pieprzykiem
Pieprzyk z wietrzykiem
Opina na biodrach tkaniny
Rzeźbi niechcący
Pod wiatr idące
Zakwitające dziewczyny
Suknie szeleszczą
Intymnych pieszczot
W ustronne miejsca nie chowa
Działa z natchnieniem
Przez zaskoczenie

Ach, gdybym ja tak spróbował

Obraz: Kim Schuessler

Miałem sen - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta - Miałem sen

Miałem sen
Dziwny sen
Byłaś w nim
Inna i
Nieznajoma
Może stąd
Niepokój
W jasnym świetle
Szukam smugi mroku
Patrzę na nas dwoje
Jakby z boku

Wiem
to był sen
Boję się
Stracę cię

Miałem sen
Dziwny sen
Byłaś w nim
Inna i
Tak daleka
Byłaś tak
Zmieniona
Może nasza miłość
Jest...
Może sen powiedział
prawdę o nas

Może to jest lustra
Druga strona
Wiem
To był sen
Tylko sen
...Sen

Wiem
To był sen
Boję się
Stracę cię

Obrazy: Jean Abrie

Dobrze jest miła - Jonasz Kofta


Andrzej Dąbrowski
Dobrze jest miła

Jonasz Kofta

Dobrze jest, miła, dobrze jest
Znaleźliśmy się - czego więcej chcieć
Więcej już nie pragniemy nic
Nam obojgu dziś chce się żyć

Dobrze jest, miła, dobrze jest
W najjaśniejszy blask, w najmroczniejszy cień
Zmienia się szarość naszych dni
Bo przy tobie ja, przy mnie ty

Dziękuję ci, najmilsza za to, że istniejesz
Nie w pięknych, obcych wierszach
Tylko w moich dniach żyjesz, trwasz
Twoją twarz wreszcie znam - to ty

Dobrze jest, miła, dobrze jest
Ja już wszystko wiem, ty już wszystko wiesz
Każda myśl cieszy nas jak śpiew
Nam obojgu dziś żyć się chce

Dobrze jest, miła, dobrze jest
Będzie, jak ma być, nie cofniemy się
Nigdy nam nie zabraknie sił
Póki z tobą ja, przy mnie ty

Łatwa miłość - Jonasz Kofta

M & I Garmash
Jonasz Kofta - Łatwa miłość

Bar przy barze, twarze, twarze
Tłum samotny, tłum
Czy jesteś nim
Czy jesteś nią
Przed każdym noc
Ta sama noc
Czy bezsenność, czy ktoś ze mną
Taki sam jak ja
Bez wielkich słów
Bez wielkich spraw
Za dobrze znam
Tych kilka kłamstw
We dwoje zawsze przecież lżej
Bo ktoś oddycha obok mnie

Tak jest
To pech czy dramat
Nie chcę i nie umiem
Być sama
Zawsze ta łatwizna
Potem budzę się
Co to za mężczyzna
Leży obok mnie
Tak jest
To nie mija
Zawsze jestem czyjaś i
Niczyja
Zawsze ten zmęczony schemat
W którym jestem i mnie nie ma
Jak w cudzym śnie

To pech czy dramat
Nie chcę i nie umiem
Być sama
Rozmieniam na drobne
Mój jedyny skarb
Miłostki przygodne
Whisky, dym i bar
Tak jest
Czy chcę za mało
Czy dlatego mnie omija
Wspaniałość
Czyichś ust żarliwa bliskość
Gra o nic albo o wszystko
Róża jak krew

Świt - Jonasz Kofta

Galyord Ho
Jonasz Kofta - Świt

Milion piosenek o miłości
Wzdycha, dosładza, ziewa
A ja wyśpiewać chcę najprościej
Tych kilka lirycznych zniewag

Każdy z was miewał poranne mdłości
Więc po co się dalej łudzić
Nieważne, z kim się
Człowiek kładzie w pościel
Ważne jest
Z kim się budzi

Kiedy kochanków oczy uśpione
Otworzy tani budzik
Czy się rozejdą w swoją stronę?
Czy razem będą się nudzić?
Czy kiedy ruszą
Za czasem w pościg
Zechcą do siebie powrócić?

Ufajcie tylko rannej miłości
Miłości dorosłych ludzi
Jeśli przeżyje
Ranna od świtu
Tak trudno
Tak trudno
Ją witać
Łatwo zaczynać
Łatwo kończyć
Lub jedno i drugie naraz
Na całej ziemi
Noc nas łączy
A świt
A świt
Oddala

Wy, wszyscy kochankowie, coście
Cierpieli, że dzień was ostudził
Wiedzcie
Nieważne, z kim się
Kładziesz w pościel
Ważne jest
Z kim się budzisz

Kolombina i Pierrot - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta - Kolombina i Pierrot
Jurij Sieriebrjakow

Księżyc nad bulwarem
Świeci jak za karę
Nie możemy się rozstać w ciemności
Nie ukryję już łez
Ja nie pytam o sens
Bo nie o to się pyta w miłości

Co się stanie z nami
Zostaniemy sami
Rozłączonych tłum gwarny pochłonie
Ten świat nie jest już nasz
Taką srebrną masz twarz
Takie suche i chłodne masz dłonie

Kolombina i Pierrot
Pierrot i Kolombina
Napisano nam życie
To jedyna przyczyna
Nie umiemy inaczej
Trzeba trzymać się roli
A to boli, najmilsza
Wiem, najmilszy, to boli

Księżyc nad bulwarem
Świeci jak za karę
Nawet noc nie użyczy nam cieni
Nie ukryję już łez
Będę pytał po kres
Jak mam zmienić, co nie da się zmienić

Kolombina i Pierrot…

Kolombina i Pierrot
Żywi ludzie
Bezgrzeszni
Kiedy grają tragedię
Zaczynają być śmieszni
Śmieszni w serca trzepocie
Śmieszni w łzach, które płyną
Żegnaj, smutny Pierrocie
Żegnaj, Kolombino

Tyle szczęścia - Jonasz Kofta

Jonasz Kofta - Tyle szczęścia

Nie, nic się nie zmieni w tym, co niesie nam los
Czuję twój wzrok, słyszę twój głos
Wiem, że cierpienie to jest sens naszych dni
Jeśli ta miłość ma znów żyć

Tyle szczęścia, tyle męki niesie w sobie serca śpiew
Czas miłości – czas udręki
Wszystko to tym samym jest
Miód tak słodki – piołun gorzki
W pocałunkach czuje się
Żal bezbrzeżny – śmiech beztroski
Zawsze słońce rzuca cień
Znów wiem, że będzie i cudownie, i źle
Co dzień, co noc, co noc, co dzień
Dróg, co przed nami, lękam się, bo są złe
Lecz pójdę z tobą – dokąd chcesz

Ile szczęścia, ile męki niesie w sobie serca śpiew
Czas miłości – czas udręki
Wszystko, co tym samym jest
Miód tak słodki – piołun gorzki
W pocałunkach czuje się
Żal bezbrzeżny – śmiech beztroski
Zawsze słońce rzuca cień
Gwiazd jest na niebie
Ile westchnień i łez
Jedna wśród nich
Ukryta jest

Nas poprowadzi właśnie jej senny blask
A dokąd, pokaże czas

Spacer - Jonasz Kofta

Irene Sheri
Jonasz Kofta - Spacer

Widzę cię
Dziewczyno
Ty mnie nie
Zobaczyłem cię od razu w tłumie
Może jednak coś przeczuwasz
Kto to wie?
Bo wyglądasz najładniej, jak umiesz
Może wstać
I podejść?
Ale nie
Co tu zrobi podrywacz amator
Niech zostanie między nami
Tak, jak jest
Moja piękna w sukience jak lato
Zaraz mi znikniesz
Oddalasz się
Każdy twój krok jest wyrokiem
Pobiec za tobą?
Po co? I gdzie?
Ja odprowadzę cię wzrokiem

Zaraz mi znikniesz
Odchodzisz w głąb
Jesteś już dla mnie obłokiem
Jedno, co mogę uczynić, to
To odprowadzić cię wzrokiem
Znowu ty
Dziewczyno
Znowu ty
Nieświadomie bawisz się w nadzieję
I tak zaraz cię zagarnie
Falą tłum
Żebyś chociaż wiedziała, że istnieję
Może wstać
I podejść?
Potem co?
Idiotycznie spytać o godzinę
A co dalej?
Biała plama
Samo dno
Do wszystkiego trzeba mieć rutynę

Wracasz tu
Dziewczyno
Jeszcze raz
Długo każe ci tu czekać na siebie
Ja to byłbym punktualny
Ale ja...
Przecież o tym wszystkim ty nic nie wiesz
Idziesz tu
Dziewczyno
Do mnie ty!
Słucham panią... Tak, tak... Służę...
Jest godzina siedemnasta minut trzy
Albo cztery... Albo jeszcze dłużej...

Cud - Jonasz Kofta

Gustav Klimt
Jonasz Kofta - Cud

Nikt poza nami nie zrozumie, nie pojmie
Co przydarzyło się nam
To przyszło do nas tak spokojnie
W szarym świetle dnia

Nasza codzienność nie zmieniła się wcale
Tak widzi ją obcy ktoś
W niebie czy też w piekle
Ocalimy sekret

Cud
Już mamy miejsce na ziemi
Wśród
Wśród oszalałej zieleni
Ten jeden moment
Mówi – warto żyć
Co było przedtem
Nie wiem, chyba nic
Och, cud
już mamy miejsce na ziemi

Cud
Tam będzie, gdzie my będziemy
W twym każdym słowie
Tli się słońca żar
Twoja obecność
To od losu dar
Och, cud

Już mamy miejsce na ziemi
Cóż
Byliśmy po to stworzeni
By się odnaleźć
W plątaninie dróg
I to jest właśnie
Cud

Fale Amuru - Jonasz Kofta


Jonasz Kofta - Fale Amuru

– Już nic
Nie ma w nas
To ostatni nasz walc
Raz,
Jeszcze raz
To już koniec
– Nie wszystko
Stracone
– Nie
Dobrze wiesz,
Że skończyła się gra
Zrozum
– Nie uwierzę w to
To fałszywy krok
– Nie mów
Już nic nie mów
Tylko tańcz

– Walc się kończy, ja odchodzę
– Nigdy z tym się nie pogodzę
Powiedz mi do kogo
– Idę swoją drogą
Już nie pytaj
Tylko tańcz!
– Dlaczego
Pyta rozpacz i gniew

– Nic z tego
Nie zrozumiesz, o nie
Jestem odmieniona
Unieś mnie w ramionach
I nie pytaj
O nic mnie

– Walc się kończy, mnie nie będzie
– Będę szukał, szukał wszędzie
Niebo, piekło
Może księżyc
Może los

– Walc się kończy, mnie nie będzie
– Będę szukał, szukał wszędzie
– Jestem odmieniona
Unieś mnie w ramionach
I nie pytaj
O nic mnie

Pytasz mnie o to, jak żyłem - Jonasz Kofta

Alex Alemany
Jonasz Kofta - Pytasz mnie o to, jak żyłem

Pytasz mnie o to, jak żyłem
Póki cię nie spotkałem
Sam nie wiem, jaki byłem
Myślałem, kochałem, spałem
Taki sam byłem i inny
Nie jesteśmy na szczęście niezmienni
Mam jeszcze przed tobą, miła
Kilka niewielkich tajemnic

Wiesz o mnie prawie wszystko
Nie wszystko, ale prawie
Jest jeszcze kilka zwierzeń
Które na potem zostawię
Nie znaczy to, że nie wierzę
W szczerość bez niedomówień
Ale już taki jestem
Od razu nie umiem
Wiesz, że będziemy razem
To przecież wiele zmienia
Rzeczy, które dziś ranią
Jutro są bez znaczenia

Pytasz mnie o to, dlaczego
Nie wszystko ci wytłumaczę
Robią zbyt wiele złego
Słowa, co nic już nie znaczą
Minione chwile i sprawy
Wygasłe miłości i słońca
Nie bądźmy naiwnie ciekawi
Bo się zranimy niechcący