Za duży wiatr - Wojciech Młynarski


Marian Opania
Za duży wiatr

Wojciech Młynarski

Mej filozofii prosty tok
Raz jeszcze państwu tu powtórzę
Wiem, że człowieka każdy krok
Jest dawno zapisany w górze
Lecz dodać pragnę ciągnąc tu
Mój wywód gorzki, mozolny
Że człowiek do utraty tchu
Pragnie być wolny, wolny, wolny
A jeśli nieraz tak się zdarzy
Że pośród losu przeciwności
Ktoś wierzy w ten na górze zapis
A z drugiej strony chce wolności
To już jest qui pro quo zupełne
Niejeden mędrzec przez nie zbladł
Za duży wiatr na moją wełnę
Za duży wiatr

I nieraz mi przerywa sen
Znak zapytani a natarczywy
Czy ktoś kto czynił zapis ten
Poczciwy był czy niepoczciwy
Dlaczego ten przepiękny świat
Który ktoś z góry projektował
Wyszydza mój moralny ład
Przekreśla me najświętsze słowa
Czy w górze wcześniej na to wszystko
Już zapisano przyzwolenie
Mam być igraszka, pył, igrzysko
Czy szansę mam bym sam coś zmienił
To już jest qui pro quo zupełne
Niejeden mędrzec przez nie zbladł
Za duży wiatr na moją wełnę
Za duży wiatr

Piosneczki mej się zbliża kres
Do puenty chcę się więc przymierzyć
Ze mimo wszystko dobrze jest
W jakiś skromniutki zapis wierzyć
Więc wierzę, wyznam państwu wprost
Gdy dokonuję mych wyborów
Że ten co mój zapisał los
Spore poczucie miał humoru
Nadzieję przeto mam upartą
Choćby mnie potem za to ścięto
Że życie me jest pysznym żartem
W najlepszym guście, z pyszną puentą
Lecz kiedy tak żartuję, broję
Czym mego losu zapis zgadł
Za duży wiatr na wełnę moją
Za duży wiatr...

Denis Diderot
Kubuś Fatalista i jego pan

To nie przeszkadza nic - Wojciech Młynarski


Marian Opania, Krzysztof Tyniec
To nie przeszkadza nic

Wojciech Młynarski

U panien i znajomych pań
Niech wierzy, kto mnie słucha
Kubusiu drogi, bez dwóch zdań
Ja szukam zalet ducha
Lecz nie przeszkadza wcale gdy
Uczona dama ta
Ma przy tym spory biuścik i
Prześliczną pupkę ma...

Miło wśród intelektu łąk
Z paniami wieść dysputę
Wśród książek, rzeźb
Wychwalać w krąg
Zalety pióra, dłuta
Lecz nie przeszkadza nic a nic
Gdy mądra pani ta
Ma przy tym spory, jędrny cyc
I śliczną pupkę ma
Więc sunie jej szanowny pan
Woltera, ot, z pamięci
A pierś faluje jej jak łan
A pupka tak się kręci

Aż spadną głodne wargi me
na ten, jak mówisz? - cyc
Lecz przedtem ciut pogadać chcę
A ja nie muszę nic...
Ja się już nagadałem dość
Z damami, które mają
Pupkę, mój panie
Sama kość, cyc, jak sadzone jajo
Kubusiu, jesteś straszny cham
I radę chcę ci dać
Nie gada się do takich dam
Przed nimi trzeba wiać
Lecz one wnet osaczą cię
Choć zbiegłbyś pół Europy
Potworne kobietony te
Upiorne babo-chłopy
I władzę chcą nad nami brać
Kubusiu, czyś się wściekł
My mamy Diderota grać
To osiemnasty wiek...

I taki oto morał nam
Ów podszeptuje wiek tu
U panien i dojrzałych dam
Poszukuj intelektu
Lecz nie przeszkadza wcale gdy
Uczona dama ta
Ma przy tym spory biuścik
I prześliczną pupkę ma...

Denis Diderot
Kubuś Fatalista i jego pan

Poradźmy się bukłaczka - Wojciech Młynarski


Marian Opania
Poradźmy się bukłaczka

Wojciech Młynarski

Myśleniu twemu wdzięk i szyk
i szczyptę nonszalancji
z bukłaczka łyk zapewni w mig
pod niebem słodkiej Francji.

Czy dana wieść to mądra wieść,
czy też tak zwana „kaczka?
By się pozorom nie dać zwieść
poradźmy się bukłaczka!...

Dochodzisz czasem w drogi pól
do urwistego brzegu:
zatykać nos i skakać w dół
natychmiast, z marszu, z biegu.

Bo skoczył ktoś, a był swój chłop,
a z nim przyjaciół paczka?
A kichę z grochem! Moment! Stop!
Poradźmy się bukłaczka!...

Bukłaczek to jest namysł, luz
i niezależność racji,
to jest kolega Burgund plus
rozkosze medytacji

Czy mam bezczelnie łgać jak z nut
czy spiec wstydliwie raczka?
Cogito ergo sum, lecz wprzód
poradźmy się bukłaczka!...

A są narody co psiamać
los mają tak mizerny,
że rady mu nie mogą dać
choć radzą cysterny!

Ach pobiegł do nich bym jak w dym
współczuję im szalenie,
bukłaczek proponując im
i nowe Oświecenie!...

I rzekłbym wszystkim (nie ma jak)
ironii zmysł przekorny
wykwintny umiar, dobry smak
i winka łyk wytworny.

Napięty poluzujcie nerw
nie jojczcie niczym płaczka,
róbcie cokolwiek! Ale wpierw
poradźcie się bukłaczka!

Denis Diderot
Kubuś Fatalista i jego Pan

Ziemią albo niebem - Grzegorz Wasowski


Roman Frankl
Ziemią albo niebem

Błażej Perkun (Grzegorz Wasowski)

Przez wzgórza porosłe
Tu mchem, tam janowcem
Od słońca gdzieniegdzie zrudziałym
Gościńcem szerokim
Co pnie się w obłoki
Pocięty kamieni pryzmami
To kładką, to mostem
To klucząc, to prosto
Ze sobą cię wezmę w nieznane

Wezmę cię ze sobą
Gdzieś daleko stąd
Wezmę cię gdzie nigdy
Nie był jeszcze nikt
Wezmę cię gdzie trzeba
Miesiącami iść

Kabrioletem, promem
Batyskafem, łodzią
Wodolotem, słoniem
Powietrzem lub wodą
Wezmę cię ze sobą
Na bezludny ląd

Przez pola utkane
Złocistym zbóż łanem
Ucichłe w poszumie wiatraków
Uliczką zgiełkliwą
Gdzie bar, a w nim piwo
W miasteczku spotkanym na szlaku
Czy śnieg, czy deszcz będzie
Ze sobą cię wezmę
Na wschód, czy też północ
Lub zachód

Wezmę cię za siedem
Lasów, gór i rzek
Wezmę cię, gdzie niczyj wzrok
Nie sięgnie nas
Wezmę cię, gdzie żaden
Nie doleci ptak

Rykszą, toboganem
Balonem, tandemem
Ciuchcią, na barana
Ziemią albo niebem
Wezmę cię ze sobą i
Zostawię cię

W zeszły wtorek

Amanda Cass

Roman Frankl
W zeszły wtorek

Błażej Perkun (Grzegorz Wasowski)

W zeszły wtorek moją Dorę
Porwał letni wiatr
Gdym w zielone grał pod klonem
Z Dorą w środku dnia
A to było tak

Wzdął nagle policzki
I z Dory spódniczki
Nadmuchał czerwony balonik
Zakręcił w kółeczko
Raz w lewo, raz w prawo
I uniósł ją lekko
Hen, hen nad murawę
Na nieba gwiaździste zagony
Więc jakże mi Dorę tam gonić, jak

Ślę gołębie w nieba głębie
Za mą Dorą w ślad
Łażę polem z parasolem
I wciąż widzę, jak
W zeszły wtorek wiatr

Wzdął nagle policzki
I z Dory spódniczki
Nadmuchał czerwony balonik
Zakręcił w kółeczko
Raz w lewo, raz w prawo
I uniósł ją lekko
Hen, hen nad murawę
Na nieba gwiaździste zagony
Więc jakże mi Dorę tam gonić, jak
No jak

Pierwszy leci gołąb trzeci
Dziób zwieszony ma
Gołąb drugi gdzieś się zgubił
A pierwszego brak
Aż tu letni wiatr

Wzdął nagle policzki
I tlenem srebrzystym
Wypełnił parasol zdumiony
Zakręcił w kółeczko
Raz w lewo, raz w prawo
I uniósł mnie lekko
Hen, hen nad murawę
I złożył na nieba zagonie
Gdzie znowu gram z Dorą w zielone, tam
Na nieba zagonie
W niebieskie zielone gram

Manuela - Jeremi Przybora


Jerzy Wasowski - Manuela

Jeremi Przybora

Aż strach
Że Bóg takie serce pannie dał
Aż strach
Żeby taki chłód od panny wiał
Aż strach
Żeby taką nierozumną być
I dumną tak być
Z zakochanych tak drwić

Manuela, Manuela
Manuela, Manuela – la, la, la
Młodzieńców nie ośmiela
Uśmiechów nie rozdziela
Kiedy tańczy
Cała w bieli przy kapeli
Przy kapeli – li li li
Jest tylu co by chcieli
Manueli

Lecz Manuela
Tych pragnień nie podziela
Kto do jej serca strzela
Chybia ten

Gitar trele, gitar trele
Trele, trele, trele, trele le lele
Próżno budzą Manuelę
Kiedy śpi spokojnym snem

Aż dzień przyszedł
Gdy minęło parę lat
Aż dzień przyszedł
I na serce lękiem padł
Aż dzień przyszedł
I przestała dumną być
I nierozumną być
Przed miłością się kryć

Manuela, Manuela....
Młodzieńców już ośmiela
Uśmiechy im rozdziela
Lecz gdy dzisiaj tańczy w bieli
Przy kapeli – li li li
Już nie ma tych co chcieli
Manueli

Manuela już serc nie rozwesela
Gdy komu łask udziela
Znika ten

Gitar trele, gitar trele
Trele, trele, trele, trele le lele
Próżno budzą Manuelę
Bo są tylko, tylko snem

Le Fiacre - Fiakier


Le Fiacre - Fiakier

Léon Alfred Fourneau
Jeremi Przybora

Jechał fiakier, siwek rżał,
wio, prr, wio, prr, hopla.
Jechał fiakier, siwek rżał,
a na koźle dziadzio spał,
klok, klak, klok, klak…

Spod spuszczonej budy szedł,
wio, prr, wio, prr, hopla,
spod spuszczonej budy szedł
głosów dwóch namiętny szept,
klok, klak, klok, klak…

Szeptał damski głos: „Mój śnie”,
wio, prr, wio, prr, hopla,
szeptał damski głos: „Mój śnie,
całuj, ale zdejm pince-nez”,
klok, klak, klok, klak…

Szedł tamtędy starszy pan,
wio, prr, wio, prr,  hopla,
szedł tamtędy starszy pan,
głos ten słysząc, szepnął: „Znam!”.

Jak to nieraz sprawi los,
wio, prr, wio, prr, hopla,
jak to nieraz sprawi los –
to był mojej żony głos!
Klok, klak, klok, klak…

Lecz od czego notes mam?
Wio, prr, wio, prr, hopla,
lecz od czego notes mam?
Numer fiakra wpiszę tam.

Pewno mi cyferka ta,
wio, prr, wio, prr, hopla,
pewno mi cyferka ta
na loterii szczęście da.

Zakochanych, fiakrze, wieź,
wio, prr, wio, prr, hopla,
zakochanych, fiakrze, wieź –
grunt to święty spokój mieć.

Jechał fiakier, siwek rżał,
a na koźle dziadzio spał.
Jechał fiakier, siwek rżał,
a na koźle dziadzio spał,
klok, klak, klok, klak, klok, klak…

Obrazy: Jean Beraud

Kiedy odjeżdżasz - Jeremi Przybora


Mireille i Jean Sablon
Puisque vous partez en voyage
Kiedy odjeżdżasz

Jeremi Przybora

Ja wiem, że dzisiaj musisz jechać,
ten wyjazd dawno groził mi.
Cóż, trudno, widać mam już pecha,
spróbuję nawet się uśmiechać.
Nie, nie, pocieszać mnie nie trzeba…
Już lepiej wsiądź i zamknij drzwi.
A żebyś miał mi czym powiewać,
tę chustkę ofiaruję ci…
Za chwilę pociąg będzie ruszał,
ktoś z głupią miną będzie stał.
Zasłonię rondem kapelusza
me oczy, by milczały, kiedy szepniesz „Pa”.

Przyrzeknij mi, jak się przyrzeka
na dworcu w czasie takich scen,
że będziesz tęsknić wciąż i czekać
na ten, co odda mi cię, dzień!

Już za minutę będziesz w drodze,
więc pozwól, że przypomnę ci,
że obiecałeś pisać co dzień,
i o tym, że… i o pogodzie.
Podobno ma się znów ochłodzić.
O, nawet już, bo głos mi drży.
Nie z zimna? Więc cóż jest w mym głosie,
że jakoś tak niepewnie brzmi?…

Konduktor, słyszysz, krzyknął: „Wsiadać”,
a przecież widzi, że ja – nie,
że muszę zostać. Lecz powiadam,
jeżeli jeszcze raz tak zdenerwuje mnie,
to nie wiadomo nic, co zrobię!…
O, słyszysz, krzyknął znów ten drab!
Tak mi tym swoim „Wsiadać” dopiekł,
że wsiadam, jadę z tobą w świat!

Obrazy: Fred Calleri

Prysły zmysły - Jeremi Przybora


Wiera Gran, Irena Kwiatkowska - Prysły zmysły

Jeremi Przybora

Przyszedłeś dziś z tym śmiesznym nastawieniem
By dmuchać znów w popiołu uczuć pył
Cóż, kiedy wiem - nie buchnie już płomieniem
Ten szał, co wszak się w ciele moim stlił
Miłości grom już serca nie zapali
A żagiew ust przysypał popiół zgliszcz
Pamiętać cię wciąż będę i tak dalej
Lecz teraz - won! Tę prośbę moją ziszcz

Prysły zmysły, jak pajęczyny srebrna nić
Prysły zmysły, te swoje rzeczy weź i idź
Kapelusz włóż i zabierz laskę
Już ust twych nie chcę ani ciastek
Prysły zmysły, więc na co w złudzie próżno tkwić

Ach po cóż ci te rzeczy mam tłumaczyć
Dojrzały wiek już włos ci z głowy starł
Rozumiesz sam, nie mogło być inaczej
Deszcz twoich łez mych uczuć płomień zlał
Ach sama wiem, te rzeczy się przeżywa
Lecz nie chcę, byś przeżywał właśnie tu
Przekorny los mnie do innego wzywa
Więc po cóż masz przeszkadzać jeszcze mu

Prysły zmysły, jak wątła nic przędziona z lnu
Prysły zmysły, nie przerywając twego snu
Lecz mój się sen już dawno skończył
W dal pędzi krwi mej rumak rączy
Prysły zmysły, więc odejdź już
Adieu - c est tout

Teatrzyk Eterek - Dancing "Widmo" - 1950

Zakochałem się niechcący - Jeremi Przybora


Bogdan Niewinowski
Zakochałem się niechcący

Jeremi Przybora

Zakochałem się w czwartek niechcący.
Nie zdążyłem zawołać pomocy.
Gdybym zdążył, to ktoś
może podałby coś
i dopomógł jednostce ginącej.

Zakochałem się w czwartek bezwiednie –
teraz wiem, bo objawy powszednie:
byłem wesół i zdrów,
zasypiałem bez snów,
a dziś nie śpię i sny miewam we dnie.
I moje serce, ta wezbrana cząstka,
co noc wyfruwa kląskać po gałązkach.
I choć błagam je: „Wróć!
Lub przynajmniej to skróć!”,
nie powraca, nie skraca i kląska.

Zakochałem się...

Nie wiem, jak
taki fakt –
taki fakt się przydarzył…
Anim czuł,
anim snuł,
anim marzył,
anim śnił, anim chciał,
anim zamiar taki miał.
W środę kpiłbym z uporem z tych spraw,
a we czwartek wieczorem – ten traf!

Zakochałem się w czwartek przypadkiem.
Aksamitne ma oczy jak bratki,
pewniem więc akurat
przez te bratki tak wpadł,
bo to dla mnie najmilsze są kwiatki.

Zakochałem się nienaumyślnie.
Pomyślałem, że wkrótce czar pryśnie,
ale czar – nic a nic –
raczej wzrósł, niźli prysł,
i rozkwita codziennie pomyślniej.
I teraz nawet miewam lęku stany,
że mógłbym przestać być tak zakochanym,
i znów być wesół i zdrów,
i zasypiać bez snów,
z sercem zimnym jak świerszczyk blaszany...

Obrazy: Jon Whitcomb

Dumka sieroca - Jeremi Przybora

Denis Sarazhin

Krystyna Wachełko-Zaleska
Dumka sieroca

Jeremi Przybora

Choć rączki pierzchną,
nóżki się błocą,
a na grzbiecie łach,
śpiewam wesoło dumkę sierocą.
Dana, dana, dana, rach, ciach, ciach!
Nieraz się z wrzaskiem
budzę ja nocą,
pierś mi ściska strach –
lecz zaraz śpiewam dumkę sierocą.
Oj dana, dana, dana, rach, ciach, ciach!

Inni się żenią
albo rozwodzą.
Ja wciąż sama, ach!
Tobie, mój kocu, dumkę sierocą,
tobie śpiewam dana, rach, ciach, ciach!
Czasem macocha mówi mi:
„No co, przydałby się gach,
co by się wziął na dumkę sierocą!”.
Oj dana, dana, dana, rach, ciach, ciach!

Kiedyż to rycerz
z bożą pomocą
trafi pod mój dach
i się zachwyci dumką sierocą?
Dana, dana, dana, rach, ciach, ciach!
A jeśli bogacz
złotą karocą
zjedzie już na dniach?
To mu zaśpiewam sumkę sierocą!
Oj dana, dana, dana, rach, ciach, ciach!

Mężczyzna Jesienny - Jeremi Przybora


Kalina Jędrusik, Magda Umer
Mężczyzna Jesienny

Jeremi Przybora


Z tej drogi, którą przeszło
za wiosną swoją lato,
nie patrzę już na przeszłość,
przed siebie patrzę za to.
Ze wzrokiem na zakręcie,
za którym zima w szronach,
wciąż czekam nieugięcie,
że nim nadejdzie ona –

Mężczyzna Jesienny, od innych odmienny,
przybędzie z chryzantemami, z chryzantemami.
Mężczyzna Jesienny, mężczyzna bezcenny
i niezamienny już na nic, już na nic…

Tłum chłopców jest wiosennych
i letnich mężczyzn sporo –
lecz jeden jest jesienny
przed zimy pustą porą.
O tamtych zresztą mniejsza,
gdy złoto i szkarłatnie
zabarwi jesień pejzaż,
bo przyjść ma ten ostatni…

Mężczyzna Jesienny, mężczyzna odmienny,
mężczyzna czuły i zdrowy, beznałogowy…
Mężczyzna namiętny, mężczyzna majętny
i obojętny dla owych – gotowych…

Wyciągnie ręce do mnie
z uśmiechu odrobinką –
a potem będzie płomień
płonący na kominku…
I zachód, co w niuansach
czerwieni gaśnie zimnej.
I on, ostatnia szansa,
po której nie ma innych.

Mężczyzna Jesienny, mężczyzna odmienny,
mężczyzna na stanowisku, na stanowisku…
Mężczyzna bezcenny, Mężczyzna Jesienny,
rekompensata za wszystko, za wszystko!

Obrazy: Anne Magill

Nie lubię raczej śpiewać - Jeremi Przybora


Ewa Ulasińska
Nie lubię raczej śpiewać

Jeremi Przybora


Nie lubię raczej śpiewać,
już raczej wolę grać –
no ale kiedy trzeba –
cóż robić? Muszę dać…
Dać głos,
dać głos,
jak umiem!
A umiem nieźle dać!
I w entuzjazmu szumie
spłoniona potem stać!
Nie lubię, nie lubię…

Nie lubię raczej tańczyć –
już wolę ścierać kurz,
dżem smażyć z pomarańczy –
lecz kiedy trzeba, cóż…
To w pląs!
To w pląs!
To pląsam!
A pląsa umiem dać!
I muszę potem w pąsach
w oklasków deszczu stać…
Nie lubię, nie lubię…

Nie lubię ja miłości,
spokojnie wolę spać –
lecz gdy ktoś bardzo prosi,
to coś mu muszę dać…
Mu dać,
mu dać,
wyrazić
uczucie, co go ssie.
A potem go urazić
kategorycznym „nie!”.
Nie lubię, nie lubię…

Ach, jak ja lubię dzieci!
Jak chciałabym je mieć!
Niech ten mi z nieba zleci,
co też tak będzie chcieć!
Z nim być,
z nim być
już stale!
Dzień każdy, każdą noc!
I dzieci z nim w zapale
naadoptować moc!
To lubię, to lubię, to lubię,
to lubię, to lubię, oj!...

Gołąbki w pomidorach - Jeremi Przybora


Alina Janowska
Gołąbki w pomidorach

Jeremi Przybora

Mija wiosna, mija lato
A ja nic nie powiem na to
Choć zmilkł słowik
I skowronek z nieba znikł
Przyjdzie zima i jej ziąbki
Lecz ja zawsze mam gołąbki
I gołąbków nie odbierze mi już nikt

Gołąbki w pomidorach
Skrzydełka kapuściane
Zwijane, zanurzane
W aromatyczny sos
Gołąbki w pomidorach
Ech, mięsem wy nadziane
Łączycie smaki znane
W szczęśliwy, wspólny los

To cóż, że tylko mięso, tomat i kapusta
Gdy wzrok się szkli z rozkoszy mi
Zaledwie was umieszczę w ustach

Gołąbki w pomidorach
Ptaszyny kulinarne
Me słowa są zbyt marne
Nie sprosta wam mój głos

Owszem, będzie i mężczyzna
Co nim wyzna mi, to przyzna
Że ma słabość do gołąbków tak jak ja
Gdy otworzę jemu kuchnię
I ten zapach z kuchni buchnie
Usta złączy nam piosenka wspólna ta...

Mężczyzna śpi - Jeremi Przybora



Kalina Jędrusik
Mężczyzna śpi

Jeremi Przybora

Młodzieniec śpi, dziewczyna czuwa
Spod wpół przymkniętych patrzy rzęs
Jak nad nim myśl jej chmurką fruwa
Czy to ma sens
Na ustach żar co wciąż nie gaśnie
A w ciele dreszcz drży jeszcze tak
Cudowny był lecz kiedy zaśnie
Tak głupi wyraz twarzy ma przez sen
Czy to ma sens, czy to ma sens
Czy ma to sens , czy ma to sens

Mężczyzna śpi, kobieta czuwa
Spod wpół przymkniętych patrzy rzęs
Jak nad nim myśl jej chmurką fruwa
Czy to ma sens
Czy to ten port czy to ta reda
Czy to jest los wygrany ten
Bo jeśli tak to czemu biedak
Tak głupi wyraz twarzy ma przez sen
Czy to ma sens, czy to ma sens
Czy ma to sens, czy ma to sens

Małżonek śpi a żona czuwa
Spod wpół przymkniętych patrzy rzęs
Jak nad nim myśl jej ptaszkiem fruwa
To miało sens
Tak to ten port, tak to ta przystań
Kariera ta i awans ten
A czysty traf to oczywista
Że głupi wyraz twarzy ma przez sen
To miało sens, to miało sens
To chyba miało sens

Kuplety z nóżkami Kocia - Jeremi Przybora


Edward Dziewoński
Kuplety z nóżkami Kocia

Jeremi Przybora

Już w dzieciństwie miewał Kocio
do niewieścich nóżek pociąg –
na kolanka (ach!)
na kolanka (ach!)
siadał chętnie ładnym ciociom!
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Siadał chętnie – ładnym ciociom!

A gdy już męskości wiosna
pierwszy wąsik mu przyniosła,
to na widok (ach!)
to na widok (ach!)
damskiej nóżki stawał w pąsach!
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Na sam widok stawał w pąsach!

Potem w wieku starszym nieco
takim nóżek stał się piewcą,
że zazdrościł (ach!),
że zazdrościł (ach!)
wrażeń nawet damskim szewcom!
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Że zazdrościł nawet szewcom!

Aż uroczych lic dziewuszka
raz Kociowi do serduszka
na uroczych (ach!),
na uroczych (ach!),
na uroczych wbiegła nóżkach.
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Na uroczych wbiegła nóżkach!

Nóżki lekkie jak gazele
nie zużyły czasu wiele,
żeby Kocia (ach!),
żeby Kocia (ach!),
Kocia wziąć pod pantofelek.
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Kocia wziąć pod pantofelek.

Teraz Kocio jest na diecie,
pod powieką łezkę gniecie,
konsumując (ach!),
konsumując (ach!)
zimne nóżki w galarecie!
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Zimne nóżki w galarecie!

W dzień powszedni i w niedzielę
pamiętajcie, przyjaciele:
Lekka nóżka (ach!),
lekka nóżka (ach!)
miewa ciężki pantofelek!
Cha! Cha! Cha! Cha!
Cha! Cha! Cha!
Miewa ciężki pantofelek!

Zupełnie jak ty - Jeremi Przybora


Bohdan Łazuka
Zupełnie jak ty

Jeremi Przybora

Jesteś zgrabna
i powabna
i w tym jest cały sęk,
że masz piekielny wdzięk!
We mnie, czuję,
nie gustujesz…
Ja jednak wyjście mam,
bo inne znam –

A są zupełnie jak ty!
Jak gdyby to ty –
do ciebie są tak podobne!
Aż dziwi mnie fakt,
że śliczne są tak,
a milsze są, bo łagodne…
To tak, jak gdybyś sama szła,
gdy ich usłyszę krok!
I ruchy te, i postać ta,
i taki wzrok!
No, zupełnie jak ty!
Jak gdyby to ty!
Do ciebie są tak podobne!

Więc przedwczoraj
myślę: pora
uwolnić od niej dziś
me serce oraz myśl!
Cóż, tak bywa…
Bądź szczęśliwa!
Nietrudny taki gest,
gdy inna jest…

I to zupełnie jak ty!
Jak gdyby to ty!
Do ciebie jest tak podobna!
Aż dziwi mnie fakt,
że śliczna jest tak,
a milsza jest, bo łagodna…
To tak, jak gdybyś sama szła,
gdy jej usłyszę krok!
Otwieram drzwi
i patrzę, i…
opuszczam wzrok…
Że to jednak nie ty,
niestety, nie – ty…
Dlaczego nie ty, a – one?
Ach dlaczego nie ty? 

Nareszcie - Jeremi Przybora

Joe De Mers

Bohdan Łazuka
Nareszcie

Jeremi Przybora

Nareszcie
Już serce wprawione w nadczynność
W areszcie
Znaczyłoby dla mnie być z inną
Czy też cię
Kosztował ten czas tyle męki
Nareszcie
Och, dotknąć twej twarzy, twej ręki
Nareszcie
Wiecznością się dzielmy, nie chwilką
Zabierzcie
Mi wszystko, zostawcie ją tylko

Ucieszcie
Się oczy i usta, i ręce
Nareszcie
Do kogo się modlić w podzięce
Nareszcie
Więc koniec mych tęsknot, mych cierpień
Nareszcie
A przecież brunetek nie cierpię
Nareszcie
Nareszcie, nareszcie
Nareszcie cię mam

Piosenka na ulicy - Helena Kołaczkowska


Chór Czejanda - Piosenka na ulicy

Helena Kołaczkowska


Z Powiśla na Ochotę, Żolibórz, Fort Mokotów
Wędruje nasza brać i ludziom gra
Przy odbudowie stanie, pomoże w pracy graniem
Bo raźniej cegły kłaść w piosenki takt

Dziesięć ech niesie śpiew po Warszawie
Ponad kurz, ponad zgiełk, ponad wrzawę
Śmieją się linie szyn i warszawski szary dym
Koń stanął i śmieje się jak wy

Śpiewam ja, śpiewasz ty o Warszawie
Aż zdumione stanęły tramwaje
Miasta rytm, piosnki takt
Z przechodniami za pan brat
To Warszawa tę piosenkę gra

Panienko uśmiechnięta błękitne masz oczęta
Rzuć uśmiech nam w podzięce za ten śpiew
Przechodniu stań na chwilę, bo chociaż trosk masz tyle
Piosenka porozpędza myśli złe...

Piosenka Stacha Matysiaka



Olgierd Buczek, Zbigniew Kurtycz
Piosenka Stacha Matysiaka


Jerzy Janicki, Stanisław Stampf'l

W złotym słońcu złote włosy,
w złotym słońcu złoty liść,
kasztan się pod nogi toczy -
jak tu dobrze z tobą iść!
Wiecie, gdzie jest ta ulica,
taka jakich innych sto,
może tylko ta różnica,
że ją Dobrą zwą.

Że jest Polna, bo pole,
że jest Dolna, bo w dole,
a na Piwnej jest piwo,
a na Krzywej jest krzywo.
Lecz kto powie, dlaczego
taka nazwa jak ta?
Dobra - widać dobrego
więcej tutaj niż zła!

Gdybym był w Wenecji, pewnie
pływałbym gondolą tam,
na gitarze grałbym rzewnie,
dziwiąc się, jak pięknie gram.
Gdybym był w Paryżu, może
po bulwarach bym się snuł,
lecz czy byłoby mi dobrze,
tak jak jest mi tu?

Tu gdzie Polna i pole,
tu gdzie Dolna, tam w dole,
gdzie jest Piwna i piwo,
i ta Krzywa, gdzie krzywo,
Lecz kto powie, dlaczego
taka nazwa jak ta?
Dobra - widać dobrego
więcej tutaj niż zła!

Brak by było w każdym bistro,
gdzie bym sączył wina łyk,
pana Wojtka z małą czystą
i naszego "no to cyk!"...
Gdybym błądził tak daleko,
przemierzając tysiąc miast,
brakowałoby jednego...
Czego? Właśnie was!

I tej Polnej, gdzie pole,
i tej Dolnej, co w dole,
i tej Piwnej, gdzie piwo,
i tej Krzywej, gdzie krzywo.
Lecz kto powie, dlaczego
taka nazwa jak ta?
Dobra - widać dobrego
więcej tutaj niż zła!

Fotoplastykon - Jan Zalewski


Hanna Skarżanka
Fotoplastykon

Jan Zalewski

To tylko u nas, to tylko tutaj
Godzina wspomnień, godzina uciech
Płyta powraca melodią zdartą
Piosnką czepliwą, piosnką upartą

To tylko u nas życie różowe
W technikolorze, trójwymiarowe
Zielona palma rośnie na górze
A w dole fale, całe w lazurze
Capri, Nicea i Monte Carlo
Szczęśliwych ludzi ulica gwarna

Fotoplastikon, fotoplastikon
Tu Beduini, tam walki byków
A w Monte Carlo kulka zastygła
Na polu czarnym, wygra - nie wygra

Wygra - nie wygra, przegra - nie przegra
Na Morze Czarne kulka przebiegła
Na Morze Czarne, na walki byków
Fotoplastikon, fotoplastikon...
Życie stubarwne, trójwymiarowe
W technikolorze życie różowe
Co dziesięć minut seans z optyką
Fotoplastikon, fotoplastikon...

Ulica w słońcu, ulica w deszczu
Ulica rankiem, ulica zmierzchem
Zieleń i czerwień, złoto i błękit
Stoimy z boku, na wpół pęknięci

Oczy zamglone, uśmiech znad szkiełka
Pani pozwoli, jeszcze butelka
Jeszcze butelka, jeszcze raz usta
Noc się wypełnia, butelka pusta
Życie się kręci, życie się toczy
Te same smutki tych samych oczu

Fotoplastikon, fotoplastikon
Ta sama piosnka z tej samej płyty
To tylko u nas, to tylko tutaj
Życie różową mgiełką zasnute

W zastygłych dłoniach kulka zastygła
Wygra czy przegra, przegra czy wygra
W zastygłych oczach zastygły uśmiech
Goście wychodzą, bramy otwórzcie...
Goście wychodzą, rzucają szczęście
Wróćcie, seansu więcej nie będzie
To już ostatni ze zdartą płytą
Fotoplastikon, fotoplastikon...

Walczyk lwowski - Feliks Konarski


Wojciech Dzieduszycki
Walczyk lwowski

Feliks Konarski


Tyle lat jak się poszło ze Lwowa
Tam i nazad obeszło się świat
Ale Lwów człowiek w sercu zachował
Ali zawsze wspomina go rad

Choć u nas we Lwowie wieży Eiffla nie było
Ale fajno się żyło, no ni?
Choć u nas we Lwowie telewizji nie znali
Ale klawo śpiewali, no ni?

Człowiek w dzień miał swą pracę, w nocy hulał na spacer
I z księżycem bałakał, no ni?
I nie znajdziesz na świecie takich nocy i dni
Jakie były we Lwowi, no ni?

Czasem chandra napadnie cię taka
Chciałbyś wyć, jak tu żyć, ani rusz
Człowiek chętnie by zalał robaka
A tu dają szampana i już

A u nas we Lwowi wina z gazem nie było
Baczewskiego się piło, no ni?
A u nas we Lwowi tych ostrygów nie znali
Tylko precli wcinali, no ni?

Człowiek szedł do "Atlasa", wypił, zjadł pierwsza klasa
Karmenadel z kosteczką, no ni?
"U Kozioła" poprawił w "De la ve" się zabawił
Tak jak nigdy na świecie, no ni?

Czasem trącisz przypadkiem Francuza
On ci zaraz pokaże bon ton
Zamiast skląć cię i nabić ci guza
On ci zaraz powiada - pardon

A u nas we Lwowi aligantów nie było
Po batiarsku się żyło, no ni?
A u nas we Lwowi tych fasonów nie znali
Tylko w oczy gadali, no ni?

Nagła krew z jasnym szlakiem wciąż chodziła deptakiem
Tak jak nigdzie na świecie, no ni?
I ten bałak serdeczny jeszcze w nocy się śni
I ten Lwów - oj, szkoda Lwowa, no ni?