Pocałunek krajobraz - Stanisław Grochowiak

Stanisław Grochowiak
Pocałunek krajobraz

Błądziłem lasem twoich włosów -- zioła
I płacz odkryłem. I schodziłem niżej
Na białe śniegi zimowego czoła,
Gdzie płacz już umilkł, a był cień lichtarzy.

Potem zwiedzałem pamiątki twej twarzy,
Coraz to bliżej -- i coraz to bliżej
Ust twoich dobrych uśpionego sioła:
W nim co się zdarzy -- raz tylko się zdarzy.

I wszedłem w sioło. A była pogoda
Pod całym niebem twego podniebienia.
Gdzieś w cichym kątku umierała młoda
Wstydliwość sielska w zapachu tymianku.

Nagle wróciłem -- i stałem na ganku.
Patrząc jak wokół krajobraz się zmienia,
Jak wschodzi pierwsza gałąź bzu w ogrodach,
I gną się rzęsy pod rosą poranku.

To się nie przyjmie - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - To się nie przejmie
(Piosenka z teatru "Syrena")

Cztery razy pewien autor rzecz zaczynał,
długopisów swych pioruny puszczał w ruch,
żeby wyszła taka mocna rzecz na finał ‒
słów mi brak,
mocna tak,
że uch!...

A jednak to się nie przyjmie,
choć wyszło znakomicie,
bo finał, jak w dobrym filmie ‒
finał dopisze życie.
A jednak to się nie przyjmie,
choć niby jest przyjęte,
przeczuwam nieomylnie ‒
to życie dopisze pointę.

Raz wyznała mi panienka swe uczucie,
powiedziała, że mnie widzi w swoich snach,
i że pragnie ze mną zostać w Nowej Hucie,
bo mnie wszak
kocha tak,
że ach!...

A jednak to się nie przyjmie...

Każda era ma swojego bohatera,
a gdy nie ma, to go już wymyśli ktoś ‒
pełen portfel wszak sumienia nie uwiera,
lecz, psiakość,
jest w tym coś
to coś…

Że jednak on się nie przyjmie,
choć wyszedł znakomicie,
bo postać, jak w dobrym filmie ‒
postać dopisze życie.
Więc jednak to się nie przyjmie,
choć niby jest przyjęte,
przeczuwam nieomylnie ‒
to życie dopisze pointę.

Tak się zdarza nawet w bardzo dobrym cyrku,
że barana musi słuchać mądry zwierz,
nie wiadomo, czy zabawa to, czy cyrkuł,
pan to brał,
pan to brał ‒ ja też!

A jednak to się nie przyjmie...

Każdy myśli, że on jeden się wykręci
i popłynie do wieczności sobie wpław,
albo w matuszkę historię zwieje śmierci,
gdzie już nie
zrobią mu
pif-paf!

A jednak to się nie przyjmie,
złowrogą słyszę ciszę,
tu życie, jak w dobrym filmie,
pointy nie dopisze.

W cedecie na piętrze - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
W cedecie na piętrze

Piosenka z teatru STS

Spotkajmy się
w cedecie na piętrze,
gdzie kurze najgęstsze,
kradzieże najczęstsze,
spotkajmy się
w cedecie na piętrze.
Spotkajmy się
w cedecie na górze,
w neonów purpurze,
wśród garnków i łóżek —
spotkajmy się
w cedecie na górze.

Staniemy
nieruchomo
na nieruchomych schodach,
ty powiesz — trochę szkoda,
i ja powiem — szkoda.
Staniemy...
Mało winny,
mało winna,
wśród haseł i napisów:
„Nieczynny",
„Nieczynna".

Spotkajmy się
w cedecie gdzieś w maju,
choć nic tam nie dają,
bo nie chcą, nie mają,
spotkajmy się
gdzieś w grudniu łub maju.
Spotkajmy się
w cedecie majowym,
co kiedyś był nowy,
wytworny i zdrowy,
spotkajmy się
w cedecie majowym...

Staniemy
nieruchomo
na nieruchomych schodach,
ty powiesz — trochę szkoda,
i ja powiem — szkoda.
Staniemy...
Mało winny,
mało winna...
wśród znaków i napisów:
„Nieczynny",
„Nieczynna".
...ty powiesz — złamałem ci życie...
Ja powiem — to głupstwo...
I maj będzie znowu w rozkwicie,
choć słowik już usnął.

Śpiewka o chlebie - A. Osiecka

Agnieszka Osiecka - Śpiewka o chlebie

A gdy dostaniesz bochen chleba,
połowę daruj matce,
a drugą zanieś Marii.

A gdy ci ptaka ześlą z nieba,
połowę daruj matce,
a drugą zanieś Marii.

A kiedy przyjdzie łzy wylewać,
połowę daruj matce,
a drugą zanieś Marii.

A kiedy zachce się umierać,
to powiedz o tym matce
i nie mów o tym Marii.

Piosenka do sztuki Iona Druce
Największa świętość - 1977

Streszczenie eseju... - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Streszczenie eseju prof. Kotta
pt. „Shakespeare, notre contemporain"
(Piosenka z niezrealizowanego spektaklu Snu z teatru „STS")

Sen nocy letniej jest komedią,
a gdy go zbadać z wszystkich stron,
jest także Burzy przepowiednią,
lecz inny w nim rozbrzmiewa ton.

(Bo Sen jest w „dur", a Burza w „moll"...)

Po drugie — weźmy rolę Puka,
to nie jest krasnal, głupi zwerg,
ale sam diabeł, chytra sztuka,
on całą tu prowadzi grę.

(Widownio, wiedz, on pcha tę rzecz...)

Po trzecie — rzecz jest o miłości,
lecz nie tej w tiulach, chmurach, bzach,
bo nurt pogańskiej zwierzęcości
tu się przewija, że aż strach.

(Wszak osłem był Tytanii gach...)

A wreszcie cała symbolika,
ten pawian, buhaj, kocur, żbik,
od zmysłowości aż zatyka,
on na tym znał się tak jak nikt!

(O, wielki to teatru grzech,
że nie czuł w sztuce sexu cech).
Albo: (Uważnie trzeba czytać tekst,
by wyczuć, jaki w tym jest sex).

Po czwarte — Sen jest sztuką z kluczem,
i na premierze, bez dwóch zdań,
wiedziano, kto jest Tezeuszem,
wiotką Tytanią która z pań.

(A po premierze był tam bal,
lecz wszystko to odeszło w dal).

Po piąte — Sen jest maskaradą,
nieważne, kto z kim, gdzie i co,
gdy się ze sobą do snu kładą
na jedną krótką letnią noc.

(Do świtu trwa komedia ta...)

Sen nocy letniej jest współczesny,
w tym właśnie wielka jego moc,
niech wam się wyśni, przyśni, prześni,
choć jedna w życiu taka noc.

(Życzymy tego wam na noc...)

Kończymy śpiewkę, chwała Bogu,
o, Sir Williamie, płacze pan?
— Odnajdzie więcej pan w „Dialogu"
w numerze pierwszym, number one.

(Sześćdziesiąt cztery, number one...)

Śpiewka o życiu kursanta - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Śpiewka o życiu kursanta

Żegnaj, kolego mój wierny,
żegnaj, szynelu mój bury,
nie tęskni już oko do nocy bezsennych,
nie sięga już dłoń do kabury.

Bo nadchodzi taka chwila,
kiedy pójdę do cywila,
potem łaźnia, potem kino,
potem spacer z cud-dziewczyną,
potem zupa i kasza,
i herbata, i miód,
o uwagę uprasza
elegancki mój but…
Witaj, witaj, nowe życie,
jakże chwile płyną szparko,
jak mi z tobą wyśmienicie,
moja nowa marynarko.

Żegnaj, szynelu mój, żegnaj,
dosyć już boju i znoju,
nasz wierny towarzysz, znoszony mój chlebak,
ma prawo do chwili spokoju.

A to będzie taka chwila,
kiedy pójdę do cywila,
potem dworzec, potem kolej
i na kursach wleją olej,
na bok stare ordery
i frontowe me dni,
pójdę dziś do opery,
potem dobrze się śpi…
Tam na kursach to jest życie,
choćby cię kto puścił kantem
‒ dobre życie, dobre picie ‒
dobrze, dobrze być kursantem!

Piosenka ze sztuki Iona Druce
Największa świętość - 1977
Fot. Jan Englert, Henryk Borowski, Marta Lipińska

Majaczek - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Majaczek

Anieli się klęli
na wszelki upadek,
że przykry miał miejsce wypadek:
Człowieka, co czekał
na tramwaj pod pocztą,
wywieźli za miasto dorożką.
(Przygrywka, ewent.:
„Hołubce
w stołówce, ach,
ryba, ryba, ach, ryba, ryba prąd).
Gościli, poili
go wódką i winem,
kusili tańcami i kinem.
Pieścili, bawili
bez żadnej przyczyny,
a były też przy tym dziewczyny.
Szantany, szampany,
alkohol i miłość,
i wielka w tych rzeczach zawiłość.
No, a potem z łoskotem
wygnali go z gaju,
choć krzyczał okropnie „o raju!"
Nikomu w swym domu
tak brzydko nie róbcie,
na dobrej robocie się skupcie.
Bo z takim biedakiem
to taka jest broszka:
wciąż pyta: „Ach, gdzie jest dorożka?
Ach, gdzie jest, ach, gdzie jest dorożka?"

Koniczyna znów się bieli - Agnieszka |Osiecka

Agnieszka Osiecka

Koniczyna znów się bieli,
słonko w rzece klęka,
czemu, tato, cię zamknęli
w więzieniu na mękach?
Posiwiały matki włosy,
na Zachodzie brat,
a nasz konik,
konik wrony,
dziś nad ranem padł.
Żeby był ubezpieczony —
nie byłoby strat.
W piątym jestem już oddziele,
chociaż półsierota.
Jeden to się ze mnie śmieje,
że mam ojca łotra.
Pójdę chyba do Warszawy,
będę łatwo żyć,
będę chodzić na zabawy,
słodką wódkę pić.
Tam jest pracy osiem godzin,
potem wolne masz.
Myjesz ręce w ciepłej wodzie,
tańczysz, w karty grasz.
Matka mówi: „Na tym świecie
długo nie zabawię,
mąż mój siedzi we więzieniu,
a córka w Warszawie —
a córka w Warszawie".

Ze sztuki Apetyt na czereśnie

Chodzony - Agnieszka Osiecka


Agnieszka Osiecka
Chodzony


Tak się dziś czuję jak po Wajdzie...
Tak mi siermiężnie i szlachecko,
jakbym ja Kossak-Szczucką była,
nie - Osiecką.
Ku Wiśle biegnę szarolicej...
Ach, jak piastowsko mi! Jak boso.
Rumianki sypię na ulice,
płonące czoło skrapiam rosą.
W przecudne strojna Tetmajery,
umyta aż po samą szyję,
czekając na czterdzieści cztery,
słucham, jak serce raźno bije.
Oto mój tramwaj — czwórki dwie,
gdzieżby tam w inny Polak wsiadł.
Chodźmy do środka i — adieu —
hajda przed siebie — w Nowy Świat.
Jakże to miasto się odchamia...
Ileż tu złota, pereł, bzu...
Jakże ta ziemia wojny wchłania,
jakby nie było wojen tu...
Tłuścieją zady naszych aut,
maleją stópki naszych dam,
i nawet gdyby Wojski grał,
nie grałby piękniej, niż ja gram.
Pachną perfumy znanych firm,
jest Nina Ricci, Antilope...
I najmodniejszy grają film,
i pod krawatem chodzi chłop...
Jest więcej szczęścia i bontonu:
Melancholicy — do analiz!
Jeśli pan doktor będzie w domu,
to powie, że za dużo palisz.
— Zaraz po wojnie, pan pamięta,
telefoniczna książka,
to taka była w pasie cienka,
jak ważka albo wstążka...
Teraz to gruba jest biblija...
encyklopedia pana Trzaski.
Tylko że z dala ją omijam,
bo bardzo brak mi — paru nazwisk.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"
Il. Julian Bohdanowicz

Krzesany - Agnieszka Osiecka



Wojciech Kilar - Krzesany...


Agnieszka Osiecka
Krzesany


Bukiety wtenczas, jak wiadomo,
z czerwonych plotło się goździków.
Ojczyźnie naszej, krytej słomą,
nigdy nie dosyć Październików.
Przynajmniej raz na pokolenie
feta narodom się należy.
Dudnienie bębnów, trąb trąbienie
i darcie szarpiów dla żołnierzy.

Myśmy to mieli,
nam to dali,
znów do nas się uśmiechnął Bóg,
ja, kiedy przyszłam, jeszcze grali,
ja, kiedy przyszłam, śpiewał róg.

Wyjrzały święte słowa z szuflad,
w sercach zakwitły amaranty
tonęły prędko na dnie kufla
słowa wytartej propagandy.
Chłopa zbudzili, by brał ziemię,
kołchozowego zmietli stracha,
i nowe nam wschodziło plemię –
od Toeplitza do Himilsbacha.

Myśmy to mieli...

Nasze dziewczyny – jeszcze w pąkach,
a każda już – Emilia Plater,
co nam Bardotka, co – Ordonka,
gdy woła nas ojczyzna-mater.
A nasi chłopcy – te Witosy,
te komendanty, kaznodzieje .. .
Jakże to cudnie lwieją włosy,
kiedy kto chłopcu da nadzieję.

Myśmy to mieli...

Ja – wychowana bez historii,
pomiędzy Marksem i matczyskiem,
ja nie wiedziałam co tak boli,
gdy agitator idzie rżyskiem.
I nagle – patrzcie – parlamenty,
o demokracji dyskusyje,
kto ich nauczył, Panie Święty…
Jak to w człowieku długo żyje…

Myśmy to mieli...

Bukiety wtenczas, jak wiadomo,
z czerwonych plotło się goździków…
Jeszcze mi dzisiaj w oczach słono,
kiedy się nagle budzę w krzyku.

Myśmy to mieli...

Świetnie, bo sobie naród marzył.
O wolny rząd się pragnął bić.
Tylko mi brak jest paru twarzy,
co by tam mogły były być.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"

Okładki z Dzienników A. Osieckiej

Odbijany - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Odbijany

Pamięci Brunona Jasieńskiego

To trzeba mieć
żydowski spryt,
by słowo wprząc
w niepolski rytm,
kołysać nim
jak stadem drzew,
postawić rym
naturze wbrew,
rozpalać żar
i gwar, i ruch,
i walić nim
jak nożem w brzuch,
i walczyć nim,
i dźgać, i tłuc,
i potem paść
z pożarem płuc.

A nasza strofa — szumna, śpiewna,
jak wody Wisły — tak rozlewna,
jak wiejska chata — malowana,
jak młoda panna — rozkochana,
brodząca polem, borem, lasem,
zasypiająca w rowie czasem,
pachnąca szczawiem, majerankiem,
różową rosą, białym rankiem.
Z niej to zakwita jak lilija
praśpiewka nasza, litanija.

To trzeba znać
nie lada strach,
za życia mur,
po śmierci — piach,
by cenić czas
jak złota gram,
nie pasać krów,
nie bawić dam...
To trzeba być
jak ryś, jak lis,
by składać wiersz
jak list, jak gryps,
to trzeba żyć
jak Anty-Chryst,
a potem gnić
jak futuryst —

a nasza strofa miła, sławna,
jak deszcz majowy tak zabawna,
jak skowroneczka, jak jaskółka,
jak te stubarwne w polu ziółka...
A jej rycerze — mianowniki,
a jej przyboczni — przymiotniki,
a jej warkocze — kłosy złote,
a kogo sławi — sławi cnotę!
Słodko mnie strofa ta kołysze.
Tylko że Bryll nam — Dziady pisze.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"

Portrety Brunona Jasieńskiego:
Witkacy i Tytus Czyżewski

Kopany - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Kopany

„Kupię dworek w starym stylu"...
A niechże kupi! Czemu nie?
Ludzie już nie są tacy głupi.
Niech kupi, jeżeli chce.
Ostatecznie... Miałoby zmarnieć...
Niech to przerobi na kawiarnię!
Posadę znajdzie pani Lala...
Jeżeli rząd na to pozwala...
„Kupię dworek w starym stylu
i barokowe płótno"...
A dawniej człowiek brał na rękę
tysiąc czterysta brutto.
A teraz człowiek ma u teścia
dziesięć hektarów kalafiorów.
Nic nie brakuje mu do szczęścia.
Słowo honoru.
...te nasze córy badylarskie
wcale już nie są takie szpetne.
Znał pan trzy siostry na Kramarskiej?
Świetne.
Kto dziś w wychodku gęś hoduje?
Kto w piecu pali Kierkegaardem?
Dziś człowiek już rokoko czuje,
a w sieni trzyma halabardę.
Kto, że tradycja, mówi — znika?
Że ziemia — mówi — nie dość święta?
Wystarczy zajrzeć do kurnika.
Toć same rodzą się orlęta.
...człowiek napity jest, to jasne,
ale za własne, to mu wolno.
Spojrzeniem rzuca niczym lassem
i snuje życia pieśń mozolną.
On — dziecię stróża i przekupy,
w dojrzałym wieku — kombinator,
przelicza dzienne swoje łupy...
I chwała mu za to...
Wszak to są pierwsi, co przetrwali.
Mieliby przepić? Rozdać? Zburzyć?
Dajcie choć jednym pożyć dalej
i później umrzeć.
„Kupię meble antyczne,
najchętniej Księstwo Warszawskie".,

Cóż, nie uświadczysz tego w sklepie.
Człowiek na ciuchy zmierza praskie,
i baby znowu mają lepiej.
Szable drożeją po desach...
Het, w górę idzie dolar...
Ruch w interesach
jak przed wojną na polach!
Jak to się wszystko skleja, składa...
Jacy to ludzie u nas dzielni.
Ja tylko czasem wstaję blada,
bo bardzo brak mi — paru dzielnic.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"
Il. Julian Bohdanowicz

Goniony - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Goniony

Kremplina, melina,
„Orbis", praca, co dziś bardziej się opłaca,
dolarek, towarek, bruderszaft,
a na deser — „apfelsaft"!
...to wszystko, rzecz oczywista,
nie dotyczy towarzystwa.
Towarzystwo do NRD nie jeździ.
Towarzystwo hoduje psy.
Cichutko nuci „cześć pieśni".
Śpi... śni...
W towarzystwie to się nosi żałobę.
Dyskretnie. Tak pół na pół.
Nie każdy musi widzieć wdowę.
Ważne, żeby ją czuł.
Są wdowy po aktorach,
po szefach, po dygnitarzach,
po orłach i po małych pliszkach.
Jest wdowa-weteranka
i wdowa-towarzyszka.
Jest taka, co raz do roku modna —
na Zaduszki,
i taka, co co dzień daje program...
Bywa, że ją byle student uśpi,
a bywa, że studenta pogna.
I ja niewielką noszę jesień —
po warszawskim STS-ie.
Cóż to był za teatrzyk!...
Ubogi, jak się patrzy,
gustował w gołej pasji,
lecz nie miał dość fantazji,
by w porę wpaść pod pociąg.
Teraz jest smutną ciocią,
co winna paru siwych głów.
Ale dość słów.
Na oczach nam przeciętniał,
ponurzał i pokrętniał,
niech teraz bawi starszych gości
na scenie „Rozmaitości".
...a najsmutniejsi są wdowcy.
Rzecz jasna — po epokach.
Lepiej by zejść na manowce,
niż trwać — jak lokaj.
Przez inny wszak spójrzmy pryzmat:
Gdy w parlamencie jedna izba,
gdzież odepchnięty łzy wyleje?
Tę jedną tylko ma nadzieję,
że go w kawiarni przyjmą do kaw.
Początki będzie miał trudne,
niczym wyrobnik w dokach,
lecz z czasem to on się przyjmie.
I zrozumieją. Jak wy — mnie.
Cóż robić, bracia. Kraj niewielki.
Aleja Zasłużonych — jedna.
Nakłada więc żałobnik szelki,
wywleka starą miłość ze dna
i twarz mu szlachetnieje...
Czasem, przy ludziach nawet — załka...
Na palcu kamień czerwienieje:
Bywa, że w herbie — jedna pałka.
Oprócz spacerów — tylko domki letnie
na taki nadają się płacz.
Od razu widać — kto zacz.
Ot, modny niegdyś dygnitarz
w Modlinie kupił daczę.
Tam płacze.
Udała mu się rzodkiewka.
Cudna jak w NRF-ie.
Nie, on nie sprzeda jej w sklepie.
Zakropi, małżonce wbrew.
Lektury, jak dawniej, liźnie,
pocieszy się — po socjalizmie.
Ja —
ludzki ból szanuję.
To ładnie, że tak się u nas o cmentarze dba —
chapeau bas!
Przed wejściem czyszczę nogi.
Tylko że brak mi, co noc i za dnia —
paru mogił.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"
Il. Julian Bohdanowicz

Konieczny - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Konieczny

...tak, że ja w końcu wiersze piszę.
Wiem, że nie chciałeś tego, tato.
Ty wszystkie znałeś klawisze...
Nie pomogło. I dzięki ci za to.
...to samo przyszło.
Z niekochania. Czy z kabaretu.
Jak w serce igłą.
Nie. Na to nie ma biletów.
...tak, że ja w końcu z Polską jestem.
Wiem, żeś nie tego dla mnie chciał.
Cóż, są adresy gorsze jeszcze.
I jest aut.
...ja bym i do was napisała,
gdyby to pisać było można...
Nie, ja nie jestem nieśmiała.
Tylko ostrożna.
Pozdrów tam babkę, chłopców, dzieci.
Wytłumacz, jeżeli trzeba.
Z was także nie Wszyscy Święci.
Chcesz? To nakruszę Ci chleba.
...z Moim się pogódź.
Wiem, że go dla mnie nie chciałeś.
Dopiero śmierć jak powódź
na jednej zbiła was skale.
Miał bardzo dużą chęć do wódki.
Znał bary w Piszach i Padwach.
Lecz piją, tato, ludzie smutni.
Prawda?
Niekiedy wilkiem się przezywał.
Lecz wilkiem nie był. Raczej chciał być.
Gdy cały naród raźnie śpiewał,
wolał zawyć.
Ja, jeśli o mnie tacie chodzi,
nie przyszyłam mu nawet guzika.
Siedzi gdzieś we mnie leń czy złodziej
o duszy kłusownika.
...żył tu więc chłopiec
jak wędrująca gwiazda.
Calutkiej on Europie
pokazał minę błazna.
Talentu nam zostawił
zaledwie kruchy okruch.
Jak gdyby tu, w Warszawie,
ten talent ktoś mu otruł.
...pamiętasz, jak nam było wstyd?
On tułał się jak prosty Żyd.
On, co mógł chodzić w amarantach,
on, z pustą torbą emigranta,
to tu, to tam wystawiał łeb.
Dajże mu wódki,
daj na chleb.
...na plażach, gdzie dojrzewa krab,
w kraiku, co się trzyma map
jak mucha tarczy,
zostawił garść najświętszych słów -
i to wystarczy.
Mnie - jak niewiele świat ten ziścił!
Wy obaj, piękni egoiści,
gdzieś wśród nie - dróg, nie - łąk, nie - liści,
a ja -
pół pisarz i pół wół.
Niepełne serce, pełen stół.
Ty miałeś długie życie, tata,
on ma dwa groby we dwóch światach.
Ma dwa groby, a nie miał domu.
Przebacz, jak dobremu komu.
Cóż ja wam winna? -
Dwa różańce.
Ferajna tańczy.
I ja tańczę.

Ze zbioru "Żywa reklama" - 1985
Towary dynamiczne, czyli "Tańce polskie"

Fot. M. Hłasko, A. Osiecka

Piosenka o polskiej drodze - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Piosenka o polskiej drodze

– Ludzie, którędy to do Polski?
Czy drogą z krzywych wierzb,
tą swojską, rosochatą?
Rozkołysaniem sadów,
szlakami ptasich nóg,
czy mapą nowych hut
nad stołem rozpostartą,
czy drogą, którą mości radosnych haseł bruk?

– Ludzie, którędy to do Polski?
Czy iść ulicą tą,
przy której stary ślusarz
do kancelarii swej otwiera co dzień drzwi?
Przecierać smutne szkła?
Oglądać przyszłość w fusach,
księgować swoje marzenia
i liczyć cudze dni?

– Ludzie, którędy to do Polski?
Czy drogą, co do urn
z pieśniami i kwiatami
śpieszyli pełnoletni wybierać sobie rząd?
Czy biec na stadion ten,
skąd spity refrenami
ponury nastolatek po inny sięga ląd?

– Ludzie, którędy to do Polski?
Czy iść dywanem tym,
gdzie szepty dyrektorskie
wsiąkają monotonnie
w potulne ściany biur?
Czy krzycząc gnać pod wiatr,
ratować co w nas boskie,
pilnować, żeby serca nie uschły nam na wiór.

– Ludzie, którędy to do Polski?
Czy przez przychylność rat
urządzić sobie dom,
zanurzyć się po uszy w tapczanu miękki puch.
Czy zerwać się i łbem we własny walnąć kredens,
i nie bać się, i nie bać,
gdy cios mi odda w brzuch?

Czy zbudzą mnie jarzębin chichoty wśród asfaltu,
sąsiada wzrok spokojny, mleczarza krok u drzwi.
Czy znowu jak hrabina pijana wrócę z rautu
i będą znów niedziele i takie sobie dni?
Pytam – którędy to do Polski?
bo jeśli chociaż raz potrzeba mojej ręki,
bo jeśli chociaż jeden mnie potrzebuje kłos,
to jakże pożałować mam życia i piosenki,
gdy cały kraj woła: – Obywatelu, oddaj głos.

W serdecznej ja płacę gotówce - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka

W serdecznej ja płacę gotówce
za to pisanie kruche,
wszak jestem po połówce
i okiem, i uchem.
A czynię obrazek mój sielski
nie z cnót obywatelskich,
nie z byle czego,
nie z gwiazd,
ale, do diabła –
z nas!
Niestraszny bywa to trud,
przydarza się szczęścia łut,
lecz kosztuje to drożej ciut –
przyjrzyjcie mi się –
lecz kosztuje to drożej ciut
niż norki w komisie.

Portofino rolnika - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Portofino rolnika


Dziś przyjechało wiejskie kino,
robi się wiosna że aż ha,
na wszystkich stołach słodkie wino
i skowronkami ziemia gra.

W sosenkach księżyc się rozpłynął,
i na jeziorze prysnął lód,
rolnicy nucą „Portofino”;
a mnie tam smutno jest ciut-ciut.

(wersja prywatna)
Ja nie chcę być tą Kolombiną
co się po nocach panu śni,
mnie nie stać już na Portofino
najczęściej już – na rififi.

Scena zazdrości - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Scena zazdrości

Gdzie ty byłeś dziś wieczorem,
Czemu w oknach było ciemno,
Nie wiedziałeś, że się boje,
Kiedy ciebie nie ma ze mną?
Pusta ulica, pusty dom,
Ludzie jak cienie, obcy kąt,
A ciebie nie ma - no bo skąd...

Taka jestem zazdrosna o ciebie,
O papieros, który palisz,
O gazetę, którą czytasz,
O twój głos, gdy się oddalisz,
O tych ludzi, których witasz...
Taka jestem zazdrosna o ciebie...
Nie, nie wzruszaj ramionami.

Co ty widzisz w tej dziewczynie,
Ani zgrabna ani ładna...
Powiedziałeś, że to minie,
Więc dlaczego cię ukradła?
Pusta ulica, pusty dom,
Ludzie jak cienie, obcy kąt,
A ciebie nie ma - no bo skąd...

Taka jestem zazdrosna o ciebie,
Jesteś wściekły - ja to widzę,
Nie chcesz mówić - proszę bardzo,
Chcesz to krzycz ja się nie wstydzę,
A ci ludzie - niech mną gardzą.
Taka jestem zazdrosna o ciebie...
Nie, nie wzruszaj ramionami!

Grób nieznanego inteligenta - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Grób nieznanego inteligenta
Dorota Woyke

Czy pamiętasz, mój najmilszy, to miasteczko,
gdzie dawałeś mi kasztany i zawilce,
to miasteczko, co w pamięci mej, jak rylcem,
wyrzeźbione jest z ratuszem oraz rzeczką?
Skarby świata tam rzucałeś mi do stóp
i perfumami pachniała mięta,
prowadziłeś mnie za miasto, tam gdzie grób -
grób nieznanego inteligenta.

Nieznany inteligent
tam leżał Bóg wie odkąd,
nie wiemy, co zostawił
ni wdowie, ni sierotkom.
Nieznany inteligent -
podobno uczył w szkole,
nie wiemy, w jakim boju,
za miastem cicho poległ.
On oczy miał zielone,
a zimą chodził w palcie,
paluszki lubił słone,
przeciągów trochę bał się.
Nabawił się kataru
jesienią wczesną jeszcze,
zaglądał też do baru,
jednego w całym mieście.

Zastanawiam się, kochany, już po latach,
gdy do miasta mego wracam z życia matni,
czemu grób ten nawet zimą tonie w kwiatach
- mówią, że to inteligent był ostatni...
Dziś, choć skarby byś mi rzucał znów do stóp,
to prześladuje mnie ta myśl przeklęta,
czemu nie stać nas na jeden choćby grób
jednego jeszcze inteligenta...

Nieznany inteligent -
toć przydałby się w mieście,
posiedziałby w kawiarni,
czy w kinie, czy w areszcie.
Nieznany inteligent,
z uszami albo w palcie,
na pewno by się przejął,
w ratuszu lub na raucie.
Na ucho niechby szeptał
dziewczynom coś miłego,
po trawie niechby deptał,
brał pensję na pierwszego.
Pouczyłby nas w szkole,
poczytałby nam do snu,
a potem gdzieś by poległ
jesienią - albo wiosną.

Szkolne błędy - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Szkolne błędy

Czy to nie piękniej być Ofelią
w zielonej strudze słodkich łez,
niż w biedny sklepik z galanterią
zamieniać to, co między nami jest?

Nie uczmy się
na szkolnych błędach,
niech na obłędach
płynie czas,
niech wielkie bale na okrętach
i sowie skrzydła łączą nas.
Ach, podnieś pan tę rękawiczkę,
choć ani myślę gubić jej,
niech będzie z nami to, co wyśnię,
i ani więcej, ani mniej.

Czy to nie dumniej, jak Ofelia,
z uśmiechem witać stary rok,
niż pić w żałobie po niedzielach,
wpinając róże w siwy lok?
Płyń, płyń, Ofelio, w wieńcu z małży,
ach, jak ci ślicznie dzisiaj z tym,
czy to nie lepsze od stu małżeństw —
nad byle kuchnią — byle dym...

Nie uczmy się
na szkolnych błędach,
niech na obłędach,
płynie czas,
pan — nie święty,
ja nie święta,
to właśnie może zbliżyć nas.

Ach, proszę, przyjmij,
weź ten płomyk,
To mnie nie boli, zresztą — cóż...
Ja wolę płonąć w Końskiej Woli,
Niżeli stygnąć — w Moulin Rouge.

Konstantin Makowski - Ofelia

List Hamleta do Ofelii wysłany dziś - Agnieszka Osiecka

Paul Albert Steck

Agnieszka Osiecka
List Hamleta do Ofelii wysłany dziś

Ofelio, przepraszam, że piszę tak późno,
Ofelio, to lepiej niż wcale,
Ofelio, że lilią zostałaś nie różą,
przebacz, kochanie.

Na dnie rzeczki, rzeczki zielonej,
na mnie czekałaś, królewno dumna,
a ta rzeczka — to trumna.
A tą rzeczką, rzeczką zieloną,
twoje błądzą warkocze,
mogłaś być panną i żoną,
i słońcem.

Ofelio, historia ma suknię wytartą,
Ofelio, tak bardzo się bałem...
Że ginąć za króla nie było mi warto —
ja — nie wiedziałem.

Na dnie rzeczki, rzeczki zielonej,
na mnie czekałaś, królewno dumna,
a ta rzeczka — to trumna.
A tą rzeczką, rzeczką zieloną,
twoje błądzą warkocze,
mogłaś być panną i żoną,
i słońcem.

Robaku, mój królu ostatni i wierny,
robaku, spożywasz mnie w męce,
ja proszę — tej bladej i smutnej panience
daruj — me serce.

Księżyc - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka - Księżyc

Dziwne się rzeczy dzieją
na plaży w Juracie,
kiedy zapada noc.
Nikomu nie chce się spać.
Nawet poeci maryniści
robią się nie tak mgliści
i razem z mewami
ćwiczą marszowy krok,
co godzinę zmieniając warty.
A jeden pan to się schował
w przewróconym koszu
i dopiero go te panie
z hotelu „Bryza” odkryły
i było z czego się śmiać...
Dziś fala osłabła,
czasem tylko słychać lekkie pacnięcie,
jakby Bóg zrzucił nagle kalosz z nieba
chlap, ot i tyle...
...Za nami zaś przybył księżyc...
Wytoczył się nagle zza lasu ten bestia
i przykucnął tuż obok nas
wypukły jak głowa olbrzymiego buldoga
i świecący jak chiński lampion.
Rozsiadł się niczym Budda
i podsłuchiwał godnie nad wyraz,
my zaś, w koszu numer 53
piliśmy bułgarskie wino
i mało kłamiąc,
gwarzyliśmy...
Nieopodal samotne okularnice
tkwiły w wiklinowych pudełkach,
czekając na swoją kolejkę do szczęścia...
Księżyc tej nocy nie wrócił do nieba,
nie dźwignął swego złocistego cielska,
i, nieodpowiedzialnie,
pozostawił ogłupiałe gwiazdy
swemu losowi.
Widziałam, jak do późna
kulał się po plaży,
goniąc wiejskie psy
i śmiesząc do łez,
bo ja...
bo ty...,
zresztą Ciebie już wtedy nie było.

Biedny królu mój - Agnieszka Osiecka

Jake Baddeley
Agnieszka Osiecka
Biedny królu mój


Biedny królu mój
zawsze przy mnie stój,
nie opuszczaj mnie,
nawet kiedy śpię.

Ucz się dla mnie, ucz
naszych pięknych ról
włócz się za mną, włócz,
tul się do mnie, tul.

Może jedno życie to nie dość,
ale właśnie tyle dał mi Bóg,
więc o nie dbaj, o nie proś,
nie odchodź nawet za próg.

W nagłym szczęściu,
w nagłym bólu,
Bądź tu przy mnie,
biedny królu, panie…

Zbudujesz dla mnie
białe ściany
i piec wysoki,
malowany…

Za rzeczą – rzecz,
za gratem – grat,
my przecież mamy tyle lat
na jedno szczęście.

Dla naszych dzieci i dla zwierząt
Zbudujesz pokój z wielką wieżą,
dla matki – kąt,
dla ojca grób
i dom dla małych wron.

O biedny ludu mój,
ty zawsze przy mnie stój –
w głębokim śnie
nie zdradzaj mnie,
w pół drogi i w pół słowa
i na dnie dna
nie zapominaj mnie.

Jeśli jednak, jeśli już
komuś dałeś setkę róż,
jeśli inną pamięć masz,
inne dłonie głaszczesz –

Biedny, biedny ludu mój
zawsze przy niej stój.
Nie opuszczaj jej
nawet w chwili złej.

Dla niej chaty białe ściany,
dla niej obrus haftowany,
dla niej stoły, dla niej sosny,
dla niej uśmiech twój radosny,
no, a dla mnie macierzanka,
pół zajączka, pół baranka –
Wielkanocna krótka noc.

Obudzą mnie - Agnieszka Osiecka

Gabi Hampe

Magda Umer
Obudzą mnie

Agnieszka Osiecka


Obudzą mnie jarzębin
rozpacze wśród asfaltu,
listopad się pokłoni,
zastuka wiatr do drzwi...
i znowu jak hrabina
pijana wrócę z rautu,
i znów zobaczę siebie:
ten obraz bardzo zły.
W jesieni lustrze bladym,
o jedno lato starsza
z piosenką do szuflady,
z mężczyzną,
któremu nie wystarczam.

Czerwone maki na Entej ulicy - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Czerwone maki na Entej ulicy


Ja byłam, widziałam to wzgórze,
byłam z drugą dorosłą dziewczyną,
może kiedyś tam wrócę na dłużej,
znów będzie piknik na Monte Cassino.
Lecz dzisiaj i wczoraj, i jutro
inne bitwy mi trwają w pamięci,
takie bitwy, po których jest smutno,
których rocznic się wcale nie święci.

Czerwone maki na Entej Ulicy,
co zamiast śniegu piły polską krew,
to takie maki, o których się milczy,
gdy uczucia silniejsze są niż gniew.
Zapytają się gdzieś uczennicy,
czy o tych bitwach nie święconych wie,
i o tych makach na Entej Ulicy,
a tamta mała odpowie wam, że nie!

Wesołe, łagodne ulice,
ulice powszednie i znane,
wam nie chce się nowych kapliczek,
wy chcecie spokoju nad ranem.
Dlatego, gdy bitwa, to bitwa,
a potem z pamięci ją wytną,
po niebie już krąży rybitwa
i nawet maki nie kwitną.

Czerwone maki na Entej Ulicy...

Z jednego ziarna - Agnieszka Osiecka

Agnieszka Osiecka
Z jednego ziarna


Panie mój, opiekunie ptaków,
małych lisów
i tych, którzy śpią,
daj mi tylko jedno ziarno,
daj mi ziarno z mojej ziemi,
ziemi nieboraków,
będę je siał
i o nie drżał,
kąpał w ciepłych farbach,
aż wzejdzie nam
dawny świat i stary dom, gwiazdka i kawiarnia...
- Dobry Panie, ty też świat czynisz - z jednego ziarna.

Panie mój, opiekunie chlebów,
dzielnych ludzi
i tych, którzy drżą,
daj mi jedną złotą nutę,
daj mi nutę z mojej ziemi,
zagubioną w chmielu,
będę ją snuł,
piosenkę kuł
w szczęściu albo w lęku,
aż wzejdzie nam
dawny gwar, znany szum, zorza nad stajenką...
- Dobry Panie, ty też cały świat czynisz - z jednego jęku.

Obraz: Rafał Olbiński