Kantata - Jan Zych


Marek Grechuta - Kantata

Jan Zych

Śniły mi się ptaki bez nieba
Śniły mi się konie bez ziemi
Śniły mi się ptaki bez nieba
Śniły mi się konie bez ziemi

Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma
Tu miejsce na labirynt i na głowę kamień
Obcy mur z obcym murem graniczy
Na łodyżce podwórka więdnie lniany kwiatek nieba...

A oni tam zboże sieją
Senne siano się zwozi w sienie otwarte na oścież
Tam lato ze złotym berłem przechodzi...

Deszcze z daleka, z samego królestwa
Świeci mi ostatnie jabłko na jabłoni

Tu miejsce na labirynt i na głowę kamień
I nikt nie krzyknie nawet
Kiedy upadnę w zgiełku zmotoryzowanym
Jak resztki lodu sprząta się przed wiosną
Obcego człowieka podniosą
Zbiegną się nagle wszystkie strony
I pory roku będą równocześnie...

Wszystkie chwile uderzą naraz do serca
I spór będą wiodły, do której z nich należę
I niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia
Nie chcę, by okradano mnie z mojego życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz