Nie dokazuj - Marek Grechuta


Marek Grechuta, Michał Bajor - Nie dokazuj

Było kiedyś w pewnym mieście wielkie poruszenie
Wystawiano niesłychanie piękne przedstawienie
Wszyscy dobrze się bawili, chociaż był wyjątek

Młoda pani w pierwszym rzędzie wszystko miała za nic
Nawet to, że śpiewak śpiewał tylko dla tej pani
I gdy rozum tracił dla niej, śmiała się, klaskała

W drugim akcie śpiewak śpiewał znacznie już rozważniej
Młoda pani była jednak ciągle niepoważna
Aż do chwili, kiedy nagle, nagle wśród pokazu
Padły słowa

Nie dokazuj, miła, nie dokazuj
Przecież nie jest z ciebie znowu taki cud
Nie od razu, miła, nie od razu
Nie od razu stopisz serca mego lód...

Innym razem zaproszony byłem na wernisaż
Na wystawy późną nocą w głębokich piwnicach
Czy to były płótna mistrza Jana, czy Kantego
Nie pamiętam tego

Były tam obrazy wielkie, płótna kolorowe
Z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe
Całe szczęście, że naturą martwą jednak były

Nie dokazuj, miła, nie dokazuj...

Była także inna chwila, której nie zapomnę
Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne
Przez dziewczynę z końca sali podobną do róży
Której taniec w sercu moim święty spokój zburzył

Wtedy zdarzył się niezwykły, przedziwny wypadek
Sam już nie wiem jak to było, trudno opowiadać
Jedno tylko dziś pamiętam, jak jej zaśpiewałem

Usta milczą, dusza śpiewa
Usta milczą, świat rozbrzmiewa
Lecz dziewczyna nie słyszała tańcem już zajęta
W tańcu komuś zaśpiewała to co tak pamiętam

Nie dokazuj, miły, nie dokazuj...

Nie dokazuj, miła, nie dokazuj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz