Death of a Ladies' Man - Leonard Cohen

„Ta piosenka wyrosła ze skrzypiącego łóżka w hotelu Penn Terminal w 1966. W pokoju jest zbyt gorąco. Nie mogę otworzyć okna. Jestem w trakcie gorzkiej kłótni z pewną blondynką. Piosenka została w połowie napisana ołówkiem, ale podczas tych manewrów uchroniła nas jakoś przed bezwarunkowym zwycięstwem. Byłem w niewłaściwym pokoju. Byłem z niewłaściwą kobietą".
Dziewczyny na ogół lubią Cohena. Właściwie nie wiadomo dlaczego, bo przecież wie o nich tak dużo, że gdybym był dziewczyną, to uważałbym go za niebezpiecznego wroga. Jeżeli, nie daj Boże, jesteś dziewczyną nie traktuj tego, co tu powiedziałem, zbyt poważnie . Cohen nie jest wrogiem kobiet. Jest natomiast wielkim obrońcą miłości, który doskonale zdaje sobie sprawę, że największe dla miłości zagrożenie stanowią różnice psychologiczno-charakterologiczne pomiędzy mężczyzną a kobietą, przy czym zagrożenie nieporównywalnie większe, przynajmniej z mojego punktu widzenia, stwarza tutaj kobiece niezrównoważenie. Chodzi mi naturalnie o to, co któryś z wieszczów niezwykle trafnie ujął w słynnym zdaniu: „kobieta zmienną jest". (Maciej Zembaty „Mój Cohen”).


Leonard Cohen
Death of a Ladies' Man - Śmierć dziwkarza

Maciej Zembaty

Gdy ten, którego zawsze chciała
Obwiesił w końcu się
Szepnęła: - Nawet nie wiedziałam
Że tak cię bardzo chcę
Nieliczne miał muskuły
I przestarzały styl
Runęła mu do kolan
- Powinnam wcześniej przyjść

- Któż z mężczyzn ci dorówna
W urodzie i w piękności?
Tak silnych ramion nie ma nikt
Do w walki lub miłości
I wszystkie jego liczne cnoty
Spopielił żar Zagłady
Zabrała większość z tego co
Utracił jej kochanek

Obrazu tego twórca
Akurat był w pobliżu
I modlił się do wróbla jak
Św. Franciszek z Asyżu
W ten religijny nastrój
Wtargnęła bez trudności
- Gdy nogi swe rozłożę wnet
Smak poznasz samotności

Miał pokój pełen luster więc
Zaprosił ją na orgię
Obiecał, że strzec będzie jej
Macicy przed potomstwem
Na ostry metal łyżki
Rzuciła swoje ciało
I comiesięczne pełne krwi
Ustały rytuały

Zabrała mu szacowną
Mentalność orientalną
I mroczne bezpieczeństwo gdy
Swą forsę pobrał z banku
Zabrała wino mszalne
I pewną blond madonnę
- Od dzisiaj przestrzeń myśli twych
Należy tylko do mnie

Próbował jeszcze walczyć z nią
Przy torach kolejowych
- Sztuki tęsknoty nadszedł kres
Masz na to moje słowo
Zabrała kumpli od kieliszka
I czapkę i muzykę
Wykpiła jego babski strój
I wąsy robotnicze

Widziałem go ostatnio
Próbuje zdobyć nieco
Kobiecej edukacji lecz
Nie staje się kobietą
Widziałem ją ostatnio
Jest z jednym małolatem
Oddał jej duszę, pusty strych
I ciało na dodatek

Tak się skończyła wielka sprawa
Lecz któż by mógł przypuścić
Że przejdzie całkiem bez wrażenia
W obojętności pustki
To tak jak z lotem na księżyc
Lub jakąś inną gwiazdę
Polecisz tam na próżno
Choć lecieć chcesz naprawdę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz