Suzanne - Leonard Cohen

Mam pomysł - powiedział Maciek (Maciej Karpiński). Posłuchajmy muzyki. Co? Teraz? Teraz. Zobaczycie, że to nas uspokoi. Nie zapalając światła Maciek sięgnął do stojącego w zasięgu ręki szpulowego magnetofonu. Byłem pełen jak najgorszych przeczuć. Znałem ten magnetofon, był to zdecydowanie najpodlejszy sprzęt, jaki kiedykolwiek wyprodukował nasz przemysł. Fatalny głośnik, zbyt wolna szybkość przesuwu taśmy i do tego filuternie mrugające zielone oko. Magnetofon zazgrzytał ciężko, zatrzeszczał i tak po raz pierwszy w życiu usłyszałem Leonarda Cohena. I tak się to wszystko zaczęło...
Wysłuchaliśmy całej taśmy do końca, a potem poprosiłem Maćka, żeby nastawił ją jeszcze raz. Przestało być dziwnie, czuliśmy się wspaniale i w końcu zasnęliśmy jak dzieci z przeświadczeniem, że jakoś to będzie, skoro takie piękne rzeczy są na świecie. Przyśniła mi się Susan. Miała twarz Magdy i jedliśmy bigos zamiast chińskich pomarańczy, ale poza tym wszystko się zgadzało. W wiele lat później przeczytałem to, co sam Cohen napisał o tej balladzie. „Piosenkę o Zuzannie napisałem w 1966. Zuzanna mieszkała przy nadbrzeżnej ulicy w porcie w Montrealu. Wszystko zdarzyło się tak, jak jest opisane. Ona była żoną człowieka, którego znałem. Jej gościnność była niepokalana. Kilka miesięcy później zaśpiewałem to przez telefon Judy Collins. Prawa autorskie zostały zarejestrowane w Nowym Yorku, ale prawdę mówiąc ta piosenka chyba nie jest moją własnością. Któregoś dnia słyszałem, jak jacyś ludzie śpiewali ją na statku na Morzu Kaspijskim". (Maciej Zembaty „Mój Cohen”)

Leonard Cohen - Suzanne - Zuzanna

Maciej Zembaty


W swe miejsce nad rzeką
Zabiera cię Zuzanna
Możesz słuchać plusku łodzi
Możesz zostać z nią do rana
Wiesz, że trochę źle ma w głowie
Lecz dlatego chcesz być tutaj
Proponuje ci herbatę
Oraz chińskie pomarańcze
I gdy właśnie chcesz powiedzieć
Że nie możesz jej pokochać
Zmienia twoją długość fali
I pozwala mówić rzece
Że się zawsze w niej kochałeś

I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz, że możesz jej zaufać
Bo dotknęła twego ciała
Myślą swą

Pan Jezus był żeglarzem
Gdy przechadzał się po wodzie
Spędził lata na czuwaniu
W swej samotnej wieży z drewna
Gdy upewnił się, że tylko
Mogą widzieć go tonący
Rzekł - Żeglować będą ludzie
Aż ich morze wyswobodzi...
Lecz zwątpił zanim jeszcze
Otworzyły się niebiosa
Zdradzony, niemal ludzki
Jak kamień zapadł wtedy
W mądrość twą



I już chcesz z nim powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Myślisz - chyba mu zaufam
Bowiem dotknął twego ciała
Myślą swą

Dziś Zuzanna za rękę
Prowadzi cię nad rzekę
Cała w piórach i w łachmanach
Z jakiejś Akcji Dobroczynnej
Słońce kapie złotym miodem
Na Madonnę tej Przystani
Pokazuje ci gdzie trzeba
Szukać w śmieciach, szukać w kwiatach
Są tu dzieci o poranku
Bohaterzy w wodorostach
Wszyscy dążą do miłości
I podążać będą zawsze
Gdy Zuzanna trzyma lustro

I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz, że ona ci zaufa
Bowiem ciała jej dotknąłeś
Myślą swą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz