Grzegorz Tomczak
Szukałem Cię wśród jabłek
Szukałem Cię wśród jabłek, czereśni, pomarańczy
Na łące nad jeziorem, gdzie wodna nimfa tańczy
W księgarniach i kwiaciarniach, wpierw słowa potem kwiaty
I miałem z tym szukaniem prawdziwe cztery światy
W kabałach i pasjansach i tam, gdzie wszystko znika
I w kinie na seansach, i w Górnych gdzieś Ustrzykach
Szukałem w poczekalniach, na wszystkich dworcach świata
Pytałem listonosza, wróżbitę i prałata
A gdy mnie już widziałeś, na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc i potem zgasił Słońce
A gdy mnie już widziałeś, w obłoku jeszcze sennym
Ktoś nagle zgasił Słońce i potem zakrył Księżyc
Szukałam Cię na morzu,wypatrywałam w górach
Pod ziemią Cię szukałam i w umazanych chmurach
I w gwiazdach Cię szukałam, w tej kosmogonii wiecznej
Jechałam Wielkim Wozem, na Drodze byłam Mlecznej
Szukałam Cię na drzewach, wśród liści i kasztanów
Zjechałam do Braniewa, do ojców franciszkanów
Na pasach Cię szukałam i przeszłam każdą drogę
Szukałam i wołałam: "Nie mogę już! Nie mogę!".
A gdy mnie odnalazłeś na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc i potem zgasił Słońce
I znów przemierzać będę, wszechświaty tropem ptasim
Aż ktoś zakryje Księżyc, na zawsze Słońce zgasi
Szukałem Cię wśród jabłek
Szukałem Cię wśród jabłek, czereśni, pomarańczy
Na łące nad jeziorem, gdzie wodna nimfa tańczy
W księgarniach i kwiaciarniach, wpierw słowa potem kwiaty
I miałem z tym szukaniem prawdziwe cztery światy
W kabałach i pasjansach i tam, gdzie wszystko znika
I w kinie na seansach, i w Górnych gdzieś Ustrzykach
Szukałem w poczekalniach, na wszystkich dworcach świata
Pytałem listonosza, wróżbitę i prałata
A gdy mnie już widziałeś, na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc i potem zgasił Słońce
A gdy mnie już widziałeś, w obłoku jeszcze sennym
Ktoś nagle zgasił Słońce i potem zakrył Księżyc
Szukałam Cię na morzu,wypatrywałam w górach
Pod ziemią Cię szukałam i w umazanych chmurach
I w gwiazdach Cię szukałam, w tej kosmogonii wiecznej
Jechałam Wielkim Wozem, na Drodze byłam Mlecznej
Szukałam Cię na drzewach, wśród liści i kasztanów
Zjechałam do Braniewa, do ojców franciszkanów
Na pasach Cię szukałam i przeszłam każdą drogę
Szukałam i wołałam: "Nie mogę już! Nie mogę!".
A gdy mnie odnalazłeś na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc i potem zgasił Słońce
I znów przemierzać będę, wszechświaty tropem ptasim
Aż ktoś zakryje Księżyc, na zawsze Słońce zgasi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz