Sen o końcu świata - Leszek Długosz


Leszek Długosz
Sen o końcu świata


Posłuchaj, siadaj, zaraz ci opowiem
Na stole, spójrz, herbata dymi w szklankach
No czekaj, jakby zacząć widzisz, jeszcze
Śmieszna sprawa
Przyśniło mi się, że umarłem

I tak to było, jak to we snach bywa
Straszliwa rozpacz
Podkręcone wszystkie nerwy
Ale po chwili, myślę sobie, z drugiej strony
Mam to za sobą, mam to za sobą
No w końcu trudno, w końcu kiedyś
W końcu wreszcie spokój święty

Wtem nagle czuję dotyk jakiejś dłoni
I rozpoznaję oczy, twarz, no i tę resztę
I tym odkryciem niespodzianym zachwyceni
Wołaliśmy, no widzisz, jesteś
No jesteś, jesteś

I nie wiem z czego było nam posłanie
Aksamit to, czy mech tak był zielono-złoty
Leżeliśmy jak Adam z Ewą w Raju
To znów ubrani i pełni cnoty
Plątały nam się czas i gwiazd konstelacje
I zaświatowe wszystkie jeszcze, ziemskie sprawy
Kwitły żarnowce i dziewanny
W trawach wysokich biegły daniele
I sarny biegły bez obawy

Wtem zadrżały niebios firmamenty
I było tak, jak było powiedziane
Zagrzmiały Trąby Archanielskie
Na Ostateczne Przesłuchanie

Spojrzeliśmy na tę Dolinę
Zaiste, widok był nieopisany
Choć dwoił się i troił się wprost
Sztab Aniołów
Bałagan, bajzel, no jeden wielki zamęt

Ciśnie się bractwo, jak kto może
Gromady dusz, duszyczek wszelkich
Dobre uczynki na czarnym rynku
No słowem, skąd to znamy
Skąd to znamy, Boże

Wirują pióra, skrzydła, sprzęty
Kwitnie niebieska kontrabanda
Niejeden chce przemycić
Chciałby z sobą zabrać to, co na Ziemi
Co było bliskie, co kochane

Spojrzeliśmy na tę dolinę
I mocniej, mocniej jeszcze
Żeśmy się objęli
I zawołaliśmy ze śmiechem
Niemal zgodnie
My się stąd nigdzie nie ruszamy
A gdy nas znajdą
Powiemy żeśmy trąbki nie słyszeli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz