Smutne miasteczko
Raz państewko mi się przyśniło
otoczone górami w koło,
co od innych tym się różniło,
że w nim strasznie było wesoło.
Żarty brzmiały na każdym kroku,
żartowali duzi i mali,
ludzie całkiem nie mieli boków,
bo ze śmiechu je pozrywali.
Aż szef państwa rzekł do ministrów,
co tych żartów słuchali bladzi:
„Szkodliwemu temu zjawisku
jakoś, wiecie, trzeba zaradzić."
Do państewka tego stolicy,
co leżała nad krętą rzeczką,
sprowadzono więc zza granicy
Objazdowe smutne miasteczko.
Karuzela się nie kręciła,
a mechanik na pryszcze chory
ludziom wciskał na siłę
swój jedynie słuszny życiorys.
Dostrzec można było tam bubka
w oprychówie i ocieplaczu,
co zachwalał ludziom przeróbkę
beczki śmiechu na beczkę płaczu.
Śmiech istotnie przygasł w narodzie,
a radosna ministrów rada
powtarzała: „Oto nam chodzi!
Ta koncepcja nam odpowiada!"
A widz pewien pod płaczu beczką
do sąsiada szepnął: „Sąsiedzie,
to jest tylko smutne miasteczko,
ono sobie kiedyś pojedzie..."
Lecz znał widać życie za mało
albo patrzył na świat za prosto,
bo miasteczko nie pojechało,
lecz zostało i się rozrosło!
Rozpaczliwi nieudacznicy
i cynicy o wrednych pyskach
na miasteczka głównej ulicy
otwierali swoje stoiska.
Starcy wstrętni i niewyżyci
i przygłupy z mózgu chlupotem
w tym miasteczku, w pełnym zachwycie,
zabierali się do roboty.
I od stoczni do ciemnych sztolni
śpiew chóralny dzień rozpoczynał:
„Dalej głupki! Naprzód niezdolni!
Przyszła nasza piękna godzina!"
I miasteczko rosło, i rosło,
i miasteczko większe wciąż było,
przyjechało zimą, a wiosną
kraj calutki sobą pokryło.
Aż śmiech całkiem zamarł w narodzie,
a radosna ministrów rada
powtarzała: „O to nam chodzi!
Ta koncepcja nam odpowiada!"
A kto zdrowy rozsądek cenił,
ten ponury przeżywał dramat,
tylko jeden widz się nie zmienił
i nie zwątpił, i się nie złamał.
I do dzisiaj pod płaczu beczką
do sąsiada szepcze: „Sąsiedzie,
to jest tylko smutne miasteczko,
ono sobie kiedyś pojedzie..."
I nie mylił się facet miły,
pierwsze wozy jakby ruszyły…
1985-1988
Raz państewko mi się przyśniło
otoczone górami w koło,
co od innych tym się różniło,
że w nim strasznie było wesoło.
Żarty brzmiały na każdym kroku,
żartowali duzi i mali,
ludzie całkiem nie mieli boków,
bo ze śmiechu je pozrywali.
Aż szef państwa rzekł do ministrów,
co tych żartów słuchali bladzi:
„Szkodliwemu temu zjawisku
jakoś, wiecie, trzeba zaradzić."
Do państewka tego stolicy,
co leżała nad krętą rzeczką,
sprowadzono więc zza granicy
Objazdowe smutne miasteczko.
Karuzela się nie kręciła,
a mechanik na pryszcze chory
ludziom wciskał na siłę
swój jedynie słuszny życiorys.
Dostrzec można było tam bubka
w oprychówie i ocieplaczu,
co zachwalał ludziom przeróbkę
beczki śmiechu na beczkę płaczu.
Śmiech istotnie przygasł w narodzie,
a radosna ministrów rada
powtarzała: „Oto nam chodzi!
Ta koncepcja nam odpowiada!"
A widz pewien pod płaczu beczką
do sąsiada szepnął: „Sąsiedzie,
to jest tylko smutne miasteczko,
ono sobie kiedyś pojedzie..."
Lecz znał widać życie za mało
albo patrzył na świat za prosto,
bo miasteczko nie pojechało,
lecz zostało i się rozrosło!
Rozpaczliwi nieudacznicy
i cynicy o wrednych pyskach
na miasteczka głównej ulicy
otwierali swoje stoiska.
Starcy wstrętni i niewyżyci
i przygłupy z mózgu chlupotem
w tym miasteczku, w pełnym zachwycie,
zabierali się do roboty.
I od stoczni do ciemnych sztolni
śpiew chóralny dzień rozpoczynał:
„Dalej głupki! Naprzód niezdolni!
Przyszła nasza piękna godzina!"
I miasteczko rosło, i rosło,
i miasteczko większe wciąż było,
przyjechało zimą, a wiosną
kraj calutki sobą pokryło.
Aż śmiech całkiem zamarł w narodzie,
a radosna ministrów rada
powtarzała: „O to nam chodzi!
Ta koncepcja nam odpowiada!"
A kto zdrowy rozsądek cenił,
ten ponury przeżywał dramat,
tylko jeden widz się nie zmienił
i nie zwątpił, i się nie złamał.
I do dzisiaj pod płaczu beczką
do sąsiada szepcze: „Sąsiedzie,
to jest tylko smutne miasteczko,
ono sobie kiedyś pojedzie..."
I nie mylił się facet miły,
pierwsze wozy jakby ruszyły…
1985-1988
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz