Kamień drogi mojej stopy ranił
Gniewny Pan Bóg przy niej ani razu
Nie postawił znaku ani drogowskazu
Twoja droga biegła nieba pełna
Obłokami topolami śpiewna
I pytała świątków z drewna
Dokąd dobry wiedzie Bóg
Nagle nocą nasze drogi się spotkały
Nagle mocno w jedną drogę los je splótł
Nasza droga piękna i zawrotna
Nasza droga nie jest już samotna
Na niej złego nic się nam nie zdarzy
Niepotrzebne świątki ani drogowskazy
Każdy zmierzch jest naszej drogi celem
Każdy świt jej jasnym przyjacielem
Czule drzew ją wita szelest
I uśmiechem każdy próg
I dalej, dalej
Dokąd to nieważne wcale
Dalej, dalej, dalej
Czy na zachód, czy na wschód
I dni szlakami nocy tunelami
Wędrujemy na swą gwiazdę zdani
I rozdrożom nie oddamy za nic
Naszej drogi nie oddamy już
Gniewny Pan Bóg przy niej ani razu
Nie postawił znaku ani drogowskazu
Twoja droga biegła nieba pełna
Obłokami topolami śpiewna
I pytała świątków z drewna
Dokąd dobry wiedzie Bóg
Nagle nocą nasze drogi się spotkały
Nagle mocno w jedną drogę los je splótł
Nasza droga piękna i zawrotna
Nasza droga nie jest już samotna
Na niej złego nic się nam nie zdarzy
Niepotrzebne świątki ani drogowskazy
Każdy zmierzch jest naszej drogi celem
Każdy świt jej jasnym przyjacielem
Czule drzew ją wita szelest
I uśmiechem każdy próg
I dalej, dalej
Dokąd to nieważne wcale
Dalej, dalej, dalej
Czy na zachód, czy na wschód
I dni szlakami nocy tunelami
Wędrujemy na swą gwiazdę zdani
I rozdrożom nie oddamy za nic
Naszej drogi nie oddamy już
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz