Grajże, graj... - Siergiej Jesienin


Пой же, пой. На проклятой гитаре...

Adam Pomorski


Grajże, graj. Po gitarze przeklętej
W półkolistym palce mkną ruchu.
Raz zadusić by się tym mętem,
Mój ostatni, jedyny druhu.

Nie patrz się na jej bransolety
I ramiona spływające atłasem.
Chciałem szczęścia od tej kobiety,
Niespodzianie zagładę znalazłem.

Nie wiedziałem, że miłość — zaraza.
Nie wiedziałem, że miłość — dżuma.
Tylko oczy zmrużyła — od razu
W chuliganie rozsądek umarł.

Grajże, druhu. Po wieku długim
Wskrześ nam świtu bujną urodę.
A ta niech się całuje z drugim,
Ścierwo takie, piękne i młode.

Ach, poczekaj. Ja jej nie ubliżę.
Ach, poczekaj.
Ja nie przeklnę jej słowem.
Daj, o sobie ci zagram — najniżej,
Na tej jednej strunie basowej.

Z dni kopuły różowość spływa.
Złote sny noszę w sercu-torbie.
Wielem dziewczyn już obmacywał,
Wielem ściskał po kątach kobiet.

Tak! jest gorzka tej ziemi prawda,
Podpatrzyłem chłopięcym okiem:
Po kolei psy z dawien dawna
Liżą sukę cieknącą sokiem.

No i czegóż bym takiej zazdrościł,
No i czegóż łzami bym kropił.
Życie nasze — wyro i pościel.
Życie nasze — pocałunek i w topiel.

Grajże, graj! W tym tragicznym dymie
Rozmach ręki w tragiczną godzinę.
Tylko wiesz, co ci powiem? Chuj z nimi.
Ja tam nigdy, bracie, nie zginę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz