Blackout
O dziewczynie, psie i jabłku
Bogdan Loebl
Miałem namiot mój w Bieszczadach
Namiot nieba, stado gwiazd
Pasłem gwiazdy me w dolinie
Ja i pies mój - wiatr
Przychodzili święci z ikon
Wiatr na butach kładł mi łeb
I dzieliłem między świętych
Chleb, księżyca chleb
Aż razu pewnego przyszła ona
Pod namiot nieba błękitny
Tak cicho, jak wiosną pierwszy drzewa liść
Spod płótna wyjęła jabłko słońca
Spłoszyła blaskiem swym stado
Uciekły gwiazdy me w bory, lasy chmur
Miałem gwiazdy twoich oczu
Smagłych jabłek kształt i smak
Zapomniałem o gwiazd stadzie
I o wietrze - psie
Zapomniałem, że wiatr tylko
Wiernym jak pies umie być
Ze snu oczy otworzyłem
I nie było cię
Nie było oczu twych gwiazd palących
Nie było dobrych rąk twoich
Odeszłaś ze smagłych piersi jabłkiem w noc
Nie było w Bieszczadach stada mego
Nie było także psa - wiatru
A przecież miałem tam namiot nieba mój
Obraz: Chelin Sanjuan Piquero
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz