2 września – Stefana
Pan Stefan parasol bierze,
jak dawniej brało się miecz.
Ech, byli, żyli żołnierze -
wiadomo, jasna rzecz.
Pan Stefan, gdy do drzwi dzwoni,
to jak prezydent, lub
jak czwórka czarnych koni,
co z Zamku gna na ślub.
Pan Stefan, gdy kalosz wkłada,
to dumnie patrzy w krąg...
Deszcz wstydzi się, że pada
i milknie brzmiący bąk.
Wieczorem pan Stefan jest smutny
tym smutkiem zza siedmiu mórz
i z czarno-zielonej lutni
stuletni ściera kurz.
Pan Stefan (po grecku - wieniec)
zaczyna na lutni grać.
Nie poznałbyś go: Młodzieniec...
Ach, nie chce się chłopcu spać!
Ostatnie groszki pachnące,
co kwitły bez przekonania
do taktu skaczą po łące
szczęśliwe od tego grania.
Nazajutrz - znowu - gazeta
i alkazalcer i proszek...
A jednak - jaki poeta
za czarnym skrył się kaloszem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz