Obciążenia rodzinne - Leszek Długosz


Leszek Długosz
Obciążenia rodzinne

Mój Dziadek, świeć Mu Panie,
To wszystkim wszem obwieszczam,
Byłby i pewnie został
Prawdziwie wielkim, wielkim wieszczem!
- Od wczesnej już młodości
do chwili swej zagłady,
Wciąż pisał
I pisał...

I wkładał do szuflady.
- Znosiła babcia długo
Tę Dziadka twórczą mękę
Aż w końcu rzekła: - "Dosyć!
Nie poto-m Ci oddała rękę!
Ty swoje poematy
Wciąż do szuflady chowasz,
- A mnie co pozostaje?...
Ach całkiem, całkiem proza..."
(No zgroza!)

- Więc przyrzekł Jej poprawę
I ledwie złamał pióro...
To przyszły rezultaty
- W postaci mego Taty!

Mój Tata znów... w Szekspirze
Namiętnie wprost się nurzał.
- Być albo nie być - pytał
"- Żyć... czy się oddać?... Literaturze?
I byłby pewnie został i On
Nie byle wieszczem,
Lecz w końcu... postanowił
- I stąd po prostu jestem.
(Po prostu jestem!)
Przed Państwem oto stoi
Szczególna znów natura
Bo nie wiem, co mam zrobić
Z pociągiem mym do pióra.
Lecz wciąż mi w uszach dźwięczą
Dziadka i Ojca rady
- Miast płodzić na papierze
Za naszym idź przykładem!
- Rzecz jakby nie roztrząsać
Wciąż pointa się wynurza:
- Ach, jak nie pojmować twórczość...
W tle... musi leżeć MuzaI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz