Marek Grechuta
Pieśń jedenasta
Kiedy śniegi odeszły, ostatnie śniegi od lat
Przyszła do nich ze słońcem, zasiała drzewa i wiatr
W domu wszystko jaśniało, a kiedy stała wśród drzew
Jak szeptane modlitwy nad śpiącą wodą jej śpiew
Skąd się wzięła tak piękna
I kogo znajdzie wśród nas
Czyje będą te drzewa
Co siała, czyj będzie las
Śmiała się w głos, śmiała się w śnie
Śmiała się w letnich sukienkach
Była jak sen, a każdy w śnie
Nosił ją z wiatrem na rękach
W jedną noc nad śpiącą wodą ujrzeli kogoś
W jedną noc ktoś zajrzał w okno
Tak jak stała wybiegła z domu, biegła po łące
Ktoś miał oczy, oczy płonące
Całą noc nikt nie spał w domu
I przyszły noce, noce męczące
Stali w oknach i czekali
Mieli oczy, oczy płonące...
A gdy noc już odeszła wróciła do nich za dnia
Stała w progu, mówiła i każdy słuchać się bał
Muszę odejść - odchodzę, zabieram drzewa i wiatr
On tam czeka nad wodą, zabieram drzewa i wiatr
Stali w oknie odlegli, gdy idzie z tamtym za las
A za nimi, za nimi, za nimi drzewa i wiatr
Odchodzi, odchodzi, odchodzi, odchodzi nasz las.
Za nimi, za nimi, za nimi odchodzi nasz las...
Obraz: Mstislav Pavlov
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz