Lady Midnight - Leonard Cohen


Leonard Cohen
Lady Midnight
Nocna Pani

Maciej Zembaty

Poszedłem raz sam tam, gdzie był wielki tłok.
Szukałem tam tej, która ma w sobie mrok.
Znalazłem ją, lecz ona już miała dość.
O Pani - prosiłem - tylko ty mnie rozwiniesz.
Lecz odparła z pogardą:
- Jesteś trup i nie wrócisz już stąd.

Tak jak wielu już tu, spór z nią wiodłem całą noc:
- Cokolwiek byś mi dała, nie będę miał dość.
Więc skinęła, bym wstał, bo klęczałem już tam.
- Nie odmieni nikt losu. Mnie przechytrzyć nie sposób.
Wygraj ze mną lub przegraj.
Bo to wszak ciemność dana jest nam.

Nocna Pani - krzyknąłem - ty starzejesz się już!
Zjadają cię gwiazdy, wiatr przewiewa na wskroś.
Powiedziała - Nie płaczmy, kogóż to obchodzi ból.
Więc odszedłem w poranek, w najsłodszy poranek,
Słysząc pani mej wołanie:
Wygrałeś, wygrałeś, panie mój!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz