Granaty ziemię szarpią, rwa, ryją,
A nasi strzelcy w okopach siedzą,
Konserwy jedzą.
Choć wokół kule zagładę sieją,
Te bestie śmierci w oczy się śmieją,
A chcąc jej szare odpędzić mary –
Gryzą suchary.
Niewypoczęci, senni, znużeni –
Trzy dni w okopach siedzą zmęczeni –
I choć im do snu oczy się mrużą,
Cygara kurzą.
A kule lecą gęsto jak z bani;
Więc nasi strzelcy zrezygnowani,
Widząc, że wkrótce już legną w grobie –
Śpiewają sobie.
Wtem granat pada, w proch wszystko ściera,
I szmat okopu na strzępy rozdziera;
Więc strzelcy Bogu ducha oddają –
I w karty grają.
A nasi strzelcy w okopach siedzą,
Konserwy jedzą.
Choć wokół kule zagładę sieją,
Te bestie śmierci w oczy się śmieją,
A chcąc jej szare odpędzić mary –
Gryzą suchary.
Niewypoczęci, senni, znużeni –
Trzy dni w okopach siedzą zmęczeni –
I choć im do snu oczy się mrużą,
Cygara kurzą.
A kule lecą gęsto jak z bani;
Więc nasi strzelcy zrezygnowani,
Widząc, że wkrótce już legną w grobie –
Śpiewają sobie.
Wtem granat pada, w proch wszystko ściera,
I szmat okopu na strzępy rozdziera;
Więc strzelcy Bogu ducha oddają –
I w karty grają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz