Wyżej - Bogdan Olewicz

Perfect - Wyżej

Kiedy zmora dusi mnie, zrywa sen nad ranem
Mówię sobie, walcie się, z wyra dziś nie wstaję
Przecież ja dokładnie wiem co mnie dzisiaj czeka
A jutro i pojutrze też życie mi ucieka
By mechanizm kręcił się lat dwadzieścia trybię
Ślicznie gramy role swe aż ktoś kozła fiknie

Wyżej, ponad przeciętność
Wyżej, nad mą codzienność
Wyżej, nad chwil niezmienność
Ja wyżej chciałbym pofrunąć

Tyle lądów, tyle miast, gdzie do nieba schody
A ja w kraju orlich gniazd z Marią z Częstochowy
Gdy popiję szarpią mnie wierność i pragnienie
Choć odmiany bardzo chcę nic a nic nie zmienię


Wyżej, ponad przeciętność
Wyżej, nad mą codzienność
Wyżej, nad chwil niezmienność
Ja wyżej chciałbym pofrunąć choć raz

I gdy zmora dusi mnie, zrywa sen nad ranem
Mówię sobie, walcie się, z wyra dziś nie wstaję...

Wyżej...
Ja chciałbym się odbić

Wyżej, ponad przeciętność
Wyżej, nad mą codzienność
Wyżej, nad chwil niezmienność
Ja wyżej tak chciałbym pofrunąć
Tak chciałbym odlecieć
Wyżej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz