Krystyna Sienkiewicz i Barbara Wrzesińska
Kariera Marysi
Andrzej Waligórski
Po szumiącym pięknym lesie
Idzie dziewczę, koszyk niesie.
Niesie dziewczę kosz z grzybami,
Przekomarza się z ptaszkami.
Siedzi czyżyk na patyku:
- Co tam niesiesz w tym koszyku?
Może rybki albo pipki?
- Nie, mój ptaszku, niosę grzybki!
Będą dobre niesłychanie,
Gdy uduszę je w śmietanie!
Zajrzał lisek przez paprocie:
- Jakie grzybki niesiesz, trzpiocie?
Borowiki, czy rydzyki?
- Nie, mój lisku, sromotniki.
Będzie dużo śmiechu w chacie,
Gdy je ugotuję tacie!
Wylazł wilk, drżą pod nim udka:
- Maryś, dyć żeś to jest trutka,
Może z tego być ambaras,
Bo ci tatko kojfnie zaraz...
Toż powali nawet byka
Taka porcja sromotnika!
Roześmiała się dziewczyna
Jak ten strumyk, jak kalina...
- Toć wszystkiego jeść nie musi,
Gdyż połowę dam mamusi!
Załkał gorzko jesion dumny:
- Hej, porobią ze mnie trumny!
Nie bądź Maryś, taki psotnik,
Wyrzuć żeś won ten sromotnik!
Duma Maryś, drapiąc nogę:
- Choćbym chciała, to nie mogę,
Nie chcę robić wszak awarii
Pani Konopnickiej Marii,
Dzięki niej mam szanse duże
Znaleźć się w literaturze,
A w tej całej polityce
Przeszkadzają mi rodzice...
Tu tupnęła z mazowiecka,
Zafurczała za nią kiecka,
Pomarszczyły się pończochy
I pobiegła w stronę wiochy.
...a las cały szemrał słodko:
- Z Bogiem, Marysiu Sierotko...!
Fot. Andrzej Waligórski
Kariera Marysi
Andrzej Waligórski
Po szumiącym pięknym lesie
Idzie dziewczę, koszyk niesie.
Niesie dziewczę kosz z grzybami,
Przekomarza się z ptaszkami.
Siedzi czyżyk na patyku:
- Co tam niesiesz w tym koszyku?
Może rybki albo pipki?
- Nie, mój ptaszku, niosę grzybki!
Będą dobre niesłychanie,
Gdy uduszę je w śmietanie!
Zajrzał lisek przez paprocie:
- Jakie grzybki niesiesz, trzpiocie?
Borowiki, czy rydzyki?
- Nie, mój lisku, sromotniki.
Będzie dużo śmiechu w chacie,
Gdy je ugotuję tacie!
Wylazł wilk, drżą pod nim udka:
- Maryś, dyć żeś to jest trutka,
Może z tego być ambaras,
Bo ci tatko kojfnie zaraz...
Toż powali nawet byka
Taka porcja sromotnika!
Roześmiała się dziewczyna
Jak ten strumyk, jak kalina...
- Toć wszystkiego jeść nie musi,
Gdyż połowę dam mamusi!
Załkał gorzko jesion dumny:
- Hej, porobią ze mnie trumny!
Nie bądź Maryś, taki psotnik,
Wyrzuć żeś won ten sromotnik!
Duma Maryś, drapiąc nogę:
- Choćbym chciała, to nie mogę,
Nie chcę robić wszak awarii
Pani Konopnickiej Marii,
Dzięki niej mam szanse duże
Znaleźć się w literaturze,
A w tej całej polityce
Przeszkadzają mi rodzice...
Tu tupnęła z mazowiecka,
Zafurczała za nią kiecka,
Pomarszczyły się pończochy
I pobiegła w stronę wiochy.
...a las cały szemrał słodko:
- Z Bogiem, Marysiu Sierotko...!
Fot. Andrzej Waligórski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz