Zdzisław Gozdawa, Wacław Stępień
Kiedyś jako mały smarkul
By przyjemnie spędzić czas
Z mama swą do lunaparku
Poszłam w życiu pierwszy raz
Nagle tłum mi porwał mamę
I ślad wszelki po niej znikł
Więc oparłam się o bramę
I natychmiast w wieki krzyk
Wtem idzie sąsiad z vis-a-vis
Więc ja do niego tak, przez łzy
Ze sobą do domu
Ja pana proszę, ja błagam, ja chcę
Ja jestem grzeczna
Nie wadzę nikomu
A żonie niech pan powie
Ze pan znalazł mnie
Niech pan mnie weźmie
Ze sobą do domu
I jakiś ciepły kącik
Znajdzie dla mnie gdzieś
No, na przykład na biurku
Na fortepianie
Żebyś mógł popatrzeć na mnie
Proszę ze sobą mnie weź
Zabierz mnie ze sobą
Proszę pana
Kiedy stałam się podlotkiem
Kino było pasja mą
Kupowałam każdą fotkę
Gdzie był ubóstwiany On
Właśnie ten, Duszyński, amant
Co Szaflarską miał u stóp
Wciąż siedziałam w kinie sama
Zakochana w nim po grób
Gdy podziwiałam jego grę
Serce wołało, panie D.
Niech pan mnie weźmie…
Nie wiem, może to choroba
Lecz do dziś zostało mi
Z wszystkich dawnych upodobań
Właśnie to, do męskiej płci
Jeśli zjawi się ktoś miły
Zaraz pragnę zdobyć go
Już nie ma na to siły
Prosto z ostu mówię to
Pan taki biedny, taki sam
Więc prośbę tę do pana mam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz