Ballada o późnej starości Don Kichota - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski
Ballada o późnej starości Don Kichota

Don Kichot z Manchy - jak się snadnie
przekona ten, co rusza głową -
nie umiał się zestarzeć ładnie,
nie chciał spierniczeć sielankowo.
Tylko gdy pierwszy promień słońca
Znad horyzontu się wynurzył,
Don Kichot gapił się bez końca
na wiatrak, który stał na wzgórzu.

I żal było mu, że już nie czas
by dawne boje toczyć,
że brak w piersiach tchu, by jeszcze raz
na Rosynanta skoczyć.
I hiszpański wiatr, gorący wiatr
nie zagra mu bolera.
I nie będzie bard, wędrowny bard
opiewał bohatera.
Ech, zagrać by znów jedną z tych scen,
jak dawniej kopie kruszyć.
I nasiekać łbów, na wiatrak ten
na Rosynancie ruszyć,
bić w te skrzydła dwa, te skrzydła, co
bezczelnie w niebo sterczą.
I wciąż się zda, wciąż ci się zda,
że śmieją się szyderczo,
i wciąż raz po raz dwóch skrzydeł skrzyp
odmierza mknący rączo
czas - okrutny czas niełaskaw dla
rycerzy, co się kończą...

Przesłanie:

Wielka jest Twoja menażeria,
lecz proszę, dojrzyj nas, o Panie,
gdy nam już po donkiszoteriach,
przyjdzie spierniczeć i skapcanieć.
Spraw wtedy, boś Ty mądry sternik,
by nas nie trzęsła szajba taka,
by mógł spokojnie każdy piernik
obok swojego przejść wiatraka.

1971

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz