W razie czego przypomnijcie sobie Zdzisia - Wojciech Młynarski

Wojciech Młynarski
W razie czego przypomnijcie sobie Zdzisia

Gdzieś w nadmorskiej miejscowości wakacyjnej,
której nazwy zapomniałem jak na złość,
tuż przy plaży zatłoczonej tak jak inne
na deptaku podszedł do mnie pewien gość.
Gość jak inni, przyjmę zakład, że w dowodzie
napisane miał: „szczególnych znaków brak”,
strzygł się krótko, nie hołdował nowej modzie,
postał chwilę, aż powiedział do mnie tak:

„Pan mnie sobie przypomina?
Jestem Zdzisiu.
Pan pamięta? Chodzę zimą,
w rudym misiu.
w święto zawsze wkładam krawat
pod kołnierzyk,
krawat z gumką, trochę pije,
lecz jak leży...
Ja też piję... piwo «Tychy»,
sam aromat,
raz zmieniłem panu dychę
na automat.
Gdzie? Gdzieś w Polsce,
Łódź Kaliska albo Kutno...
Nie pamięta pan? Przepraszam, sorry... smutno...”.

Gdzieś w nadmorskiej, wakacyjnej miejscowości
już po chwili głupi wstyd ogarnął mnie,
że zachciało mi się durnej wyniosłości,
że mówiłem: „Pan daruje...” itepe.
Że cholernie byłem dobrze wychowany,
gdy skłoniłem się Zdzisiowi, zanim znikł...
Małą prośbę zwracam więc do pań i panów,
aby błędu mego nie powtarzał nikt...

W razie czego przypomnijcie
sobie Zdzisia,
tego Zdzisia, co to zimą
chodzi w misiu,
w święto zawsze wkłada krawat
pod kołnierzyk,
krawat z gumką, trochę pije,
lecz jak leży...
On też pije... Piwo „Tychy”,
sam aromat,
on wam kiedyś zmieni dychę
na automat,
Gdzie? Gdzieś w Polsce, Kutno albo Łódź Kaliska.
To jest drobiazg.
A dla Zdzisia może wszystko!
Może wszystko!...

1968

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz