Przystanek koło Zoo - Wojciech Młynarski


Wojciech Młynarski
Przystanek koło Zoo


Przystanek koło zoo,
przystanek koło zoo,
w krąg trawka, jak na połoninie,
a na przystanku tym wesoło,
a na przystanku tym jak w kinie...

Facetów na nim stało dwóch,
natchniony wzrok, dyskretny chuch,
na twarzach uśmiech się anielił,
po paru chwilach jeden z nich
z bogatych widać przeżyć swych
refleksją ze mną się podzielił:

„Mieliśmy z kumplem piękny dzień,
wzięliśmy bełta i w ten cień
do zoo, panie, świetna pora
i kumpel mówi: «Popatrz no,
jak się ta małpa czochra, o»,
i tak nam zeszło do wieczora...

Przystanek koło zoo,
ja mieszkam – bliskie Koło,
a kumpel mieszka w Wołominie,
wesoło było nam, wesoło,
wesoło było nam jak w kinie...

Kumpel to różne wice zna,
mówi, że Hindus nieźle ma –
zawiąże ręcznik koło krzyża
i taki wąż, jak w zoo tam,
Hindusa nie tknie, wierz pan nam,
bo Hindus jemu nie ubliża.

A jutro rano trzeba wstać,
w ubezpieczalni, psiagomać,
za dziś zwolnienie trza wyłudzić,
w pracy jak w klatce będę spał,
tylko bym jeszcze napis dał:
«Uprasza się nie drażnić ludzi!»”.

Przystanek koło zoo,
przystanek koło zoo,
na niebie słońca koło ginie,
a na przystanku tym wesoło,
a na przystanku tym jak w kinie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz