Kiedyś kneź Dreptak, jeszcze w łożnicy
Leżał przed pójściem do łaźni
Aż tu przychodzą doń wojownicy
Hej, wojownicy odważni
Bardzo odważni
Zdumiał się kneź, koszulę spuścił
Co ją miał ściągnąć przez głowę
A was - zapytał - kto tutaj wpuścił
Na te komnaty kneziowe
Pod nimi zasię drżą aż kolana
Cali ze strachu się pocą, cali się pocą
Myśmy - rzekł jeden - przyszli do pana
Bo w zamku straszy coś nocą
Straszy, oj straszy całkiem nieźle
Chowa się w różne framugi
Chodzi po zamku w jedwabnym gieźle
A pysk ma okropnie długi
Uszy ma takie wielkie jak kapcie
A oczka całkiem maciupcie
Więc, mości książę, wy to coś złapcie
Albo w ogóle coś zróbcie, albo coś zróbcie
Tu kneź okazał męstwo i władzę
I rzekł, nie martwcie się, goście
Już ja z tą zgagą sobie poradzę
A teraz pa, teraz się wynoście
A kiedy wyszli, bijąc pokłony
Książę wyskoczył spod koca
I krzyknął, wpadłszy do izby żony
Ty, co się włóczysz po nocach
Po nocach się włóczysz - ty
Fot. T. Chyła, A. Waligórski
Ten wiersz wyglaszal moj znajomy Wojtek Michalski z Wroclawia, niestety odszedl wiele lat temu
OdpowiedzUsuńKneź przecież nie był w ciemię bity
OdpowiedzUsuńzatrudniał bowiem alchemika
Swój ochwat skrywał do kobity
Brał sodkę na zgagę wówczas fikał
Niestety Al chemik ducha wyzionął
Przeto kneź w długach sexu tonął
( dla zmylenia Swift )
Oj! Przepraaaaaszam