Ząb, zupa, dąb - Jeremi Przybora

Jeremi Przybora
Ząb, zupa, dąb

Przed drzwiami do dentysty
siedzimy według listy -
we wzroku mamy szklisty
polarny strachu ziąb.
Cierpienia szare cienie
czekamy na cierpienie -
co dłuższe ma korzenie
niż obolały ząb.

Oj!
Ząb, zupa, dąb, zupa, dąb
ząb, zupa, dąb, zupa, dąb, ząb.
Ząb, zupa, dąb, zupa, dąb, ząb
ząb!

Gdy zadmie bólu trębacz
w zepsutą konchę zęba -
gdy włosy staną dęba,
a oko wpadnie w głąb -
w milczenia futerale
płoniemy od zapaleń,
tańczymy nerwów balet,
złorzecząc na ten ząb.

Oj!...

Lecz kiedy się wyczerpie
kontyngent naszych cierpień
i w nagłej bólu przerwie
zakwitnie ulgi klomb -
wyjdziemy od dentysty
skąpani w szczęściu czystym,
jedynym, rzeczywistym -
że nas nie boli ząb.

Oj!...

I zamiast w życiu wcale
nie szukać innych zalet
i się radować trwale,
gdy ból nie krzywi gąb -
wy znów będziecie chcieli
pieniędzy i niedzieli,
i innych dupereli
wciąż ostrząc na nie ząb...

R. Wilhelmi, K. Sienkiewicz
W. Gołas, J. Jedlewska
W. Gliński, I. Kwiatkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz