Astrolog - Bułat Okudżawa

Bułat Okudżawa - Звездочет
Astrolog

Jerzy Czech


Gdy w ciemnościach się wdrapię na wieżę.
Przez lunetę cóż dojrzy me oko?
Czemu tak rozpaczliwie zależę
Od tych spraw, co tkwią we mnie głęboko?

Ze skruszoną pochylam się miną
Nad Arbatu uśpioną doliną,
Lecz pośpiesznie i jakoś nieskładnie,
Aż luneta mi z dłoni wypadnie.

A mieszkańcy śnią w swoich mieszkaniach
O zakupach, zebraniach, podaniach.
Niespokojnie na prawym śpią boku,
Jakby się szykowali do skoku.

Tam, gdzie mgieł nocnych snują się plamy,
Ktoś powraca z podróży niebliskiej.
Widzę smukłą sylwetkę swej mamy,
W dłoniach trzyma więzienną walizkę.

To, jak sądzę, miniona już moda,
Lecz walizka, jak stara komoda,
Do tej pory w czeluściach swych gości
Fotografie niedawnej przeszłości.

Pamięć jest, niby dziecko, wrażliwa,
Jakiś cel pokazuje daleki.
Smuci to, co się w nicość rozpływa,
Co banalne, trwać będzie przez wieki.

Ja zaś żyję z tą winą już długo,
Z dwudziestego nie schodząc jej piętra,
Między jedną wojenką a drugą,
A jak schodzi się w dół - nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz